piątek, 13 grudnia 2013

Rozdział XVIII

Gdy spojrzałam w bok ujrzałam... Gabe'a! (to ten chłopak, który się w niej podkochiwał - od aut).
- Bo co mi zrobisz? - Elliot nie dał się wyprowadzić z równowagi, ale natychmiastowo opuścił rękę i skierował swoją uwagę na chłopaka. Podszedł do niego kilka kroków.
- Po prostu ją zostaw - głos Duncan'a był lodowaty - nie będę się z tobą tutaj bił.
- A może jednak - warknął Ell i rzucił się z pięściami na mojego hmm... kumpla? Próbowałam ich powstrzymać, ale na próżno. Żaden nie chciał się poddać, aż któryś mnie odepchnął tak, aż wywróciłam się na chodnik.
- Meg, idź po Austina, bo nie wiem, czy uda mi się ich powstrzymać - mruknęłam do siostry, gdy wstawałam. Gdy ja podeszłam do walczących, ona posłusznie pobiegła do mojego chłopaka - uspokójcie się! - krzyknęłam.
Nadal nie reagowali.
- Jeżeli się w tej chwili nie uspokoicie, to dzwonię po policję - powiedziałam spokojnie.
Elliot spojrzał na mnie z obłędem.
- Nie boję się ich.
- Jeżeli chcesz mi zaimponować, to nie w ten sposób. Wyrażanie uczuć poprzez przemoc nie jest zbyt fair w stosunku do innych.
Chłopak spojrzał na mnie morderczym wzrokiem.
- To chyba nie twój interes.
- No chyba mój - odezwałam się z sarkazmem - bijecie się przeze mnie.
Podeszłam kilka kroków do Elliota, pociągnęłam go za ramię i zmusiłam do wstania. Otrzepał się i stanął ze mną prosto w twarz, a ja hardo spojrzałam mu w oczy.
- Chyba będzie lepiej, gdy stąd pójdziesz. Angela na pewno nie będzie zadowolona, gdy się spóźnisz.
Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Skąd o niej wiesz?
- Heloł - spojrzałam na niego jak na opuźnionego umysłowo - to eks mojego chłopaka. Poza tym to ona wynajęła cię, żebyś mnie wykorzystał. Idź już - wskazałam mu drogę. Złapał mnie za ramiona, a wzrok mu złagodniał, ale i tak zrzuciłam jego dłonie ze mnie i popchnęłam w odpowiednią stronę - coś mi się wydaje, że już nie jesteśmy przyjaciółmi. I wątpię, żebyśmy jeszcze kiedykolwiek nimi będziemy.
- Ranisz mnie - wystękał. Dopiero teraz zauważyłam wielką śliwę pod jego okiem. Najwidoczniej Gabe musiał mu mocno przywalić.
- Przykro mi, ale to ty pierwszy mnie zraniłeś - byłam nieugięta - a teraz po prostu idź.
Gdy brunet z ociąganiem odszedł spojrzałam w chodnik i czekałam na powrót siostry. Jednak Gabe próbował zwrócić na siebie uwagę, więc ogarnęłam, że on nadal tu jest.
- Hm... dzięki za pomoc - uśmiechnęłam się do niego lekko - bez ciebie nie dałabym rady, ale głupotą jest, że zaczeliście się bić.
- Nie ma za co - odwzajemnił promiennie gest, aż mnie zemdliło.
Znowu zamilkliśmy, ale po chwili postanowiłam w "prezencie" objąć chłopaka. Przecież uratował mi życie. No może nie życie, ale ogólnie hmmm.... nie wiem jak to nazwać, skórę przed siniakami? Wiem, to brzmi idiotycznie, ale taka jest prawda. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Objęłam go delikatnie w pasie. Chłopak nie spodziewał się tego gestu, ale po chwili odwzajemnił uścisk. Po kilku sekundach gdy zobaczyłam idącą Megan z Austinem oderwałam się od kumpla i pomachałam do ukochanego. Z jego wzroku mogłam wyczytać, że nie był zadowolony z widoku, który zobaczył.
Gdy moje dwie ukochane osoby doszły, uśmiechnęłam się, ale tylko moja młodsza siostra odwzajemniła gest.
- Hej - mruknęłam - może pamiętasz Gabe'a. To mój znajomy ze szkoły.
- Cześć - powiedział niechętnie przedstawiany, wystawiając rękę.
- Cześć - blondyn uścisnął jego dłoń.
- No to ja może już pójdę - powiedział nieśmiało Gabe myśląc, że go zatrzymał. No cóż, chłopak przeceniał swoje możliwości.
- Tak - złapałam Austina za rękę, a on splótł nasze palce - spotkamy się w szkole. I jeszcze raz dziękuję za pomoc - pomachałam mu na pożegnanie. Gdy zniknął za zakrętem spojrzałam na Moon'a.
- Może chcesz mi coś wytłumaczyć? - spytał mnie poważnie.
- Co, jesteś zazdrosny? - droczyłam się z nim.
- No wiesz, trochę tak skoro przychodzi do mnie twoja siostra z prośbą, abym ci pomógł a tu ja wychodzę, a ty przytulasz się do jakiegoś fagasa.
- Austin - skarciłam go - on mi pomógł. Gdyby nie Duncan, to Elliot by mnie uderzył.
- Elliot? - jego oczy wyglądały teraz jak pięciozłotówki.
- Tak, ten Elliot. A teraz już po wszystkim, więc możemy iść na basen. Megan chętnie by poszła, prawda? - zwróciłam się do siostry.
- Pewnie - uśmiechnęła się uroczo.
Wciąż nie był przekonany, więc stanęłam na palcach i pocałowałam go w usta. Po chwili go odwzajemnił. Gdy oderwaliśmy się od siebie spojrzałam mu w oczy.
- Lepiej?
- Jasne, że tak - wyszczerzył zęby w ironicznym uśmieszku.
- Jesteś wredny. Meg, idź bierz strój. Ja też już wejdę do domu.
Już chciałam iść za siostrą, ale Austin zatrzymał mnie.
- Gdzie ty idziesz?
- No przebrać się - odparłam niezbyt inteligentnie.
- A gdzie całus na pożegnanie?
- Pogięło cię - zaśmiałam się - widzimy się za pięć minut. Pa - pomachałam mu i uciekłam do domu, potem do pokoju i wzięłam mój strój kąpielowy ( tylko z ramiączkami - od aut ). Przebrałam się prędko, wzięłam ręcznik i klapki, wzięłam siostrę za rękę i pożegnałam się z tatą. Wyszłam przed dom, a tam już w samochodzie czekał mój chłopak. Oczywiście miałam na sobie ubrania, to jeansowe rybaczki i bluzka z krótkim rękawkiem. Włosy związane miałam w koka.
- Hej - wsiadłam do przodu, a Meg do tyłu i zapięła pasy - jedziemy?
- Jasne.
Przez całą drogę nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem, każdy pogrążył się w swoich myślach. Ja myślałam o tym, co by się naprawdę wydarzyło, gdyby nie pojawił się mój znajomy. Może i nie byłoby zbyt dobrze, ale jednak teraz pewnie znów będzie mnie męczył (chodzi o Duncan'a oczywiście). Nawet się nie obejrzałam, a byliśmy już na miejscu. Pomogłam wysiąść siostrze i weszliśmy do budynku. Austin spierał się ze mną kto ma zapłacić, ale w końcu dałam mu za wygraną i to on płaci. Gdybym zrobiła inaczej zraniłabym jego ego, czytaj gentelmenowi nie można odmówić.
Po chwili już brałam prysznic i weszłyśmy na basen. Blondyn już rozmawiał z jakąś brunetką, która miała seksowny strój. Poczułam się zazdrosna, ale zamknęłam to uczucie w sobie i wskoczyłam do wody przy okazji rozchlapując daleko wodę i ochlapując rozmawiającą parę. Oboje odwrócili się w moją stronę i zauważyłam... Ellie Skook. Dawno z nią nie rozmawiałam, bo obraziła się na mnie za to, że chodzę z Austinem. Na jej twarzy zobaczyłam złość, a na twarzy Moon'a zdziwienie. Megan za to weszła po schodkach do wody. Dopóki się przyzwyczaiła do temperatury, ja przypłynęłam już jedną długość. Pływałam, wyładowując złość na wodzie a nie na bliskich mi osobach. Najpierw debil oskarża mnie, że go zdradzam, a teraz sam gada z dziewczyną, która się w nim podkochuje. W dodatku w bikini! Gdy byłam bliżej ich Moon właśnie zbierał się, by dołączyć do mnie, ale go zatrzymała. Zgodził się, a ja w środku płakałam. Ugh, wiedział, że mam słabe nerwy i psychikę oraz że łatwo się denerwuje. Nim się obejrzałam minęło całe 45 minut. Całe 45 minut, które przegadał z laską, którą nie darzę zbyt dużą sympatią. Wcześniej pograłam trochę z Meg w siatkę, pływałam z deską i bez niej. Wciąż patrzyłam na niego kątem oka, a on nie zwracał na mnie żadnej uwagi! Dzięki, niebiosa. Daliście mi nauczkę.
Zła wyszłam z basenu, agresywnie zdjęłam z głowy czepek i nałożyłam klapki. Przepłukałam się pod prysznicem i weszłam do przebieralni, gdzie zobaczyłam złośliwie uśmiechającą się zołzę.
- Jak było? - spytała lekceważąco.
- Dobrze - odparłam oschle - Ellie, daj spokój. Masz Gabe'a.
- Którego nie kocham - przerwała mi - a Austin od dawna mi się podoba.
- Więc musisz z nim przy mnie flirtować.
- I mi się to udaje.
Megan patrzyła na nas z boku z zaciekawieniem.
Westchnęłam.
- Rób co chcesz. Ale mi daj spokój - podniosłam ręce w obronnym geście i podeszłam do swojej szafki. Wytarłam się i ubrałam; usiadłam i poczekałam na siostrę. Ellie ubierając się patrzyła na mnie kątem oka. Gdy wychodziłam trafiłam na Jessicę Swan. No kurde no, tu na basenie dziś jest jakiś zjazd zołz?!
- Siema Dawson.
- Siema Jess - odparłam słodko - miło cię znów widzieć.
- No - uśmiechnęła się lekko do mnie. Nie było w tym ani trochę sztuczności, chociażby tak mi się zdawało. Dziwny dzień.
- Porozmawiamy w szkole, na razie - pożegnałam się i wyszłam. Szłam w stronę domu przed siebie i dumałam nad dzisiejszym zachowaniem wszystkich wokół mnie. Nagle poczułam, że ktoś łapie mnie za rękę i odwraca w swoją stronę. A kto to był? Austin, a któżby inny.
- Jak się bawiłeś? - złość wróciła.
- Jesteś zła? - spytał zdziwiony.
- A jak myślisz?
Westchnął.
- To nie tak, jak...
- Nie ważne czy tak, jak ja myślę czy jest zupełnie odwrotnie - warknęłam w jego stronę - to jest nie potrzebne. Nie chcę twojego tłumaczenia. Wiem, co widziałam.
- Ally, posłuchaj...
- Nie mam zamiaru - znów mu przerwałam - wiesz, że jej nie lubię, a ona na ciebie leci. Nie wiem, co chciałeś mi przez to udowodnić, ale wiem jedno - jesteś po prostu zwykłym kretynem (nie chciałam użyć gorszego słowa :D - od aut). Najpierw zarzucasz mi, że cię zdradzam z chłopakiem, który mi pomógł, a sam przez "nasz pobyt" - cudzysłów zakreśliłam w powietrzu - na basenie rozmawiałeś z zołzą w bikini! Jak ja mam cię traktować?
Otworzył usta szeroko ze zdziwienia. Odwróciłam się, aby odejść, ale złapał mnie. W oczach pojawiły się łzy.
- Puść mnie - warknęłam już z mokrymi oczami.
- Mam ci to wytłumaczyć? - spytał spokojnie.
- Nie mam zamiaru cię słuchać - powiedziałam oschle i znów chciałam się wyrwać, ale był silniejszy.
- Słuchaj, ona tylko...
- No co ona tylko? Pomagałeś jej przez 45 minut zawiązywać stanik? Czy może byłeś zajęty nawijaniem jej włosów na swoje palce? Nie zmusiła cię do niczego. A teraz mnie puść, bo i tak nie pojadę z tobą autem. Weź może Ellie, ona na pewno z tobą pojedzie.
W końcu mu się wyrwałam, złapałam Megan za rękę i pobiegłam przed siebie. Nie mam zamiaru z nim gadać. Nie pobiegł za mną i dobrze. Muszę to wszystko sobie przemyśleć.
Jutro znów muszę iść do szkoły, a to jest dobijające. Dobiegłyśmy do domu, poszłam do swojego pokoju, wziełam ubranie, umyłam się i poczytałam trochę książkę. Austin pisał wtedy kilkanaście razy, ale nie odpisywałam. O, teraz przyszedł kolejny.

Proszę, wybacz mi.

Westchnęłam i odpisałam mu.

Zastanowię się.

Odłożyłam telefon na parapet i położyłam na łóżku. Już po chwili zasnęłam kamiennym snem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Tam tam dam dam! Składać mi allahy, napisałam w końcu rozdział :)
Dzięki za 6 komentarzy.
Nic się nie dzieje i jest nudny, ale wiecie mam brak weny.
Rozdział może pojawi się w niedzielę, ale nie obiecuję.
Dobranoc <3



Cris

niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział XVII

*Ally*

Następnego dnia wstałam bardzo wcześnie rano, bo lekko po 5. Na początku nie mogłam ogarnąć, gdzie jestem. Rozglądałam się wokoło i dopiero po chwili poczułam, że ktoś mnie przytula. Spojrzałam na śpiącego Austina i aż uśmiech sam wlazł na moją twarz. Wyglądał tak niewinnie i bezbronnie! Nigdy nie podejrzewałabym, że będę go aż tak bardzo kochać. Gorzej będzie, gdy zerwiemy. Na tą myśl westchnęłam głęboko i wyplątałam się z uścisku chłopaka. Wstałam powoli, by nie zakręciło mi się w głowie. Zatoczyłam się jak pijana, ale w porę przytrzymałam się kanapy, głęboko oddychając. Rozejrzałam się po pokoju - nic się tu nie zmieniło od wczorajszego wieczoru. Przeszłam kawałek i na korytarzu nie stały żadne buty. Więc gdzie do cholery podziewa się Cassidy z Nelsonem?
Jak na moje zawołanie zadzwoniła moja komórka. By nie zbudziła blondyna pobiegłam do niej i szybko odebrałam.
- Halo? - wyszeptałam do telefonu.
- Allyson Marie Dawson! - usłyszałam zdenerwowany głos należący do mojego ojca - gdzie ty się podziewasz, do cholery?! Dzwoniłem kilkanaście razy i wczoraj, i dzisiaj, ale nie odbierałaś!
- Spokojnie, tato - próbowałam go uspokoić - zostałam u Austina na noc, a nie poinformowałam cię o tym, bo zasnęłam. Przepraszam.
- A co ze szkołą? - nadal był oburzony - na pewno nie odrobiłaś lekcji, nie spakowałaś ksiażek. Jak ty się wyrobisz?
- Jest dopiero piąta rano. Za jakąś godzinę wrócę do domu i się spakuję, lekcje mam odrobione.
- Mam nadzieję - powiedział nadal wściekły i bez niczego się rozłączył.
Westchnęłam cicho.
- Co się dzieje? - spytał cicho zaspany Austin.
Odwróciłam się w jego stronę.
- Dzwonił wściekły tata. Nie wróciłam na noc do domu i nie poinformowałam go o tym, więc się zdenerwował.
Pokiwał ze zrozumieniem głową.
- A tak w ogóle, gdzie Cassidy? - zadałam mu pytanie - mówiła ci coś, że zostanie gdzieś na noc czy co?
Spojrzał na mnie zaskoczony.
- Nie ma jej?
- Nie ma - głos mi zadrżał - poczekaj, spróbuję się do niej dodzwonić.
Chwyciłam komórkę i wpisałam numer blondynki. Dwa sygnały, cztery, sześć, poczta głosowa. Za każdym razem to samo, a Austin chodził już mocno zdenerwowany i zdezorientowany. Jego siostra zawsze mu mówiła, gdzie się wybiera. A teraz ani widu, ani słuchu, ani nie odbiera telefonu. Na zegarku wybiła godzina 6.
- Austin - dotknęłam jego ramienia - może zjedzmy śniadanie i spakuj się do szkoły. Potem pomyślimy, co dalej. Cass nie będzie zadowolona, że przez nią zawalasz szkołę.
Westchnął. Coś dużo dziś wzdychamy.
- Masz rację - przymrużył oczy.
- Może została u koleżanki czy gdzieś. Przecież Nelson jest u nas. To znaczy u mnie.
Zjedliśmy śniadanie (płatki owsiane i kanapki) w czasie którego jeszcze z pięć razy próbowałam dodzwonić się do blondynki. Bez zmian.
Gdy doszło do siódmej (przez prawie całą godzinę nie odzywaliśmy się do siebie) podziękowałam chłopakowi za miły wieczór, pożegnałam (na pół godziny) całusem w policzek i wyszłam z domu. Moon był zbyt niepewny tej całej sytuacji, że nie angażował się w nic. W sumie go rozumiem, nie spodziewałabym się tego po Cassidy.
Gdy weszłam do domu od razu podbiegła do mnie Megan z Nelsonem, mocno mnie tuląc, a na końcu podszedł tata. Był jeszcze trochę zły, widziałam to w jego oczach, ale objął mnie ramieniem i wysłał na górę po plecak. Chwilę porozmawialiśmy i wyszłam z domu po przyjściu Austina. Wziął mnie za rękę, ale wciąż się nie rozluźnił.
- Austy, spokojnie. Na pewno to zwykłe nieporozumienie.
- Jakie nieporozumienie? - naskoczył na mnie, nie kontrolując się. Wyładował na mnie całą swą złość - nie zostawiła wiadomości, nic! Zostawiła nas, tak po prostu zostawiła. Nie odezwała się, nie odbiera telefonu. Jak twoim zdaniem mam to rozumieć?!
- Uspokój się - krzyknęłam, przerywając mu - znowu mnie ranisz.
Otworzył usta szeroko ze zdziwienia.
- Mi też nie jest łatwo. Ta sytuacja po prostu cię przerasta, rozumiem to. Ale mógłbyś nie wyładowywać swojej złości akurat na mnie? - spytałam rozdrażniona - ja ci nic nie zrobiłam.
Próbowałam wyrwać dłoń z jego uścisku, ale przytrzymał mnie.
- Przepraszam.
- Zwykłe przepraszam tu nie pomoże. Nie musisz mówić tego pustego słowa - powiedziałam lodowatym tonem.
- Ale Ally...
- Zostaw to na później. Ja muszę iść - zostawiłam zdziwionego i zranionego chłopaka za sobą, powstrzymywałam moje serce, by nie wrócić do niego i nie objąć. Po chwili jednak i tak mnie dogonił.
- Jeszcze raz cię przepraszam - powiedział, czułam w jego głosie szczerość.
- Znowu puste słowa - złapałam się za głowę - spoko. Mogę ci w ostateczności wybaczyć twoje uniesienie.
Szliśmy cicho, ramię w ramie, aż gdy byliśmy niedaleko szkoły dobiegłam do idącej przede mną Trish.
- Siemka - uśmiechnęłam się od ucha do ucha - nie widziałaś może nigdzie Cassidy po drodze?
- Hej - odwzajemniła gest - nie. A co się stało?
- Zgubiła nam się. To znaczy Austinowi.
Pokręciła przecząco głową.
- Nigdzie.
- Okej. Po szkole jej poszukam. To znaczy poszukamy - powiedziałam cicho - zacznę od sklepu. Madison może mi powie, gdzie ostatnio poszła Moonowa.
Lekcje minęły mi bardzo szybko. Na lunchu też nie działo się nic ciekawego. Po lekcjach pożegnałam się z przyjaciółmi i skierowałam się w kierunku Sonic Boom'a. Razem z Austinem oczywiście. Chłopak nie chciał mnie puścić sam mówiąc, że się o mnie martwi. Pewnie mu chodzi o to, żeby naskoczyć pierwszy na Cass gdy ją znajdziemy. Rozmawialiśmy o błahych sprawach, głównie o szkole i wypracowaniu z angielskiego. Gdy doszliśmy do centrum handlowego skierowałam się do mojego sklepiku. W pomieszczeniu roiło się od klientów. Bardzo się od tego odzwyczaiłam. Za kasą stała Madi.
- Hej - uśmiechnęła się, gdy tylko nas ujrzała.
- Cześć - odwzajemniłam uśmiech - nie wiesz może, gdzie Cassidy?
- Jest w toalecie. Całą noc spała tutaj, w Sonic Boomie. Zamknęłyśmy trochę później, a już nie chciało jej się wracać do domu. Mówiła, że zostawiła wiadomość bratu i mówiła, że się nie pogniewasz.
- A tak się składa, że nie zostawiła mi wiadomości - burknął wściekły Austin, ale nadepnęłam mu na nogę i posłałam karcące spojrzenie. Od razu złagodniał.
Pomogłam trochę dziewczynie obsłużyć klientów, gdy Austy sprawdzał jedną gitarę. Potem z toalety wyszła Cass we własnej osobie. Blondyn od razu wstał, zwalając gitarę z nóg, która się rozwaliła.
- Czemu nic mi nie powiedziałaś?
- Jak to nie? - zdziwiła się dziewczyna - zostawiłam ci wiadomość na poczcie głosowej.
- Nic nie dostałem.
Spojrzała na niego krzywo.
- Podaj mi telefon - wyciągnęła dłoń. Chłopak posłusznie położył komórkę. Ona coś tam powciskała i dała na głośnik.
' Hej Austin, tu Cass. Zostanę na noc w Sonic Boomie. Nie martw się. Jutro wrócę. Buziaczki ' - koniec wiadomości.
- Widzisz? - krzyknęła na niego.
- Teraz wychodzi na to, że nie umiesz obsługiwać się telefonem - powiedziałam, stając na uboczu. A blondyn poczerwieniał na twarzy i przeprosił siostrę. Madison i Cassidy zostały pracować, a mnie normalnie wygoniły z budynku. Wracałam razem z moim chłopakiem do domu, został u siebie a ja poszłam do siebie. Przywitałam się z rodziną i poszłam na górę. Słońce przyjemnie grzało, więc otworzyłam szeroko okno i zaczęłam odrabiać lekcje. Po jakiejś półgodzinie usłyszałam na dworze rozmowę Megan z... Elliotem.
- Dziewczynko, gdzie twoja siostra? - spytał zimnym głosem.
Przez okno obserwowałam całe zajście. Meg wzruszyła ramionami.
- Chyba w domu.
- Jak to "chyba"?! - warknął, podchodząc kilka kroków do mojej siostry.
Zamknęłam okno i zbiegłam po schodach na dół. Schowałam się za rogiem, patrząc na zaistniałą sytuacją.
- Bo nie jestem pewna - powiedziała nieśmiało.
Już chciał podnieść na nią rękę i ją uderzyć, gdy weszłam przed dom. Chłopak oniemiał widząc mnie.
- Co ty do cholery robisz?! - krzyknęłam na niego.
Jego twarz stężała, a wzrok znów ciskał pioruny.
- Chciałem z tobą porozmawiać.
- Chyba nie mamy o czym - powiedziałam oschle i podeszłam, zgarniając siostrę do siebie.
- A ja myślę inaczej - podszedł do mnie jeszcze bliżej tak, że dzieliło nas jedynie kilka centymetrów.
Z oczu poleciały mi łzy wściekłości.
- No już. Uderz mnie. Pokaż, jakim jesteś gentelmanem! - krzyknęłam.
Już chciał mnie uderzyć, gdy ktoś złapał go za rękę, powstrzymując od jakiegokolwiek ruchu.
- Zostaw ją.

*************************************************


Guten tag!
Co tam? Z rozdziałem wyrobiłam się w terminie, więc bądźcie ze mnie dumni i życzcie mi weny!
Dziękuję za 10 komentarzy i dalej komentujcie, bo to mnie naprawdę pozytywnie motywuje.
Dobranoc wam, kochani!
Do następnego! (nie wiem, kiedy się pojawi).

PS. Kocham tą piosenkę!



Wasza Cris

piątek, 29 listopada 2013

Filmiki z Laurą, które uwielbiam!



A najlepsze z kangurem :D






TO TYLE NA DZIŚ! ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ JUTRO ALBO POJUTRZE! :)

AKCJA NA TT : #HappyBirthdayLauFromPolishLauratics


Wszystkiego najlepszego, Lauro, od fanów z Polski! I jeszcze kilka zdjęć :)











Wasza Cris.
Jeśli przeczytałeś tą notkę i też uwielbiasz Laurę oraz życzysz jej wszystkiego co najlepsze dołącz do akcji na tt: #HappyBirthdayLauFromPolishLauratics oraz skomentuj :D

niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział XVI

*Ally*

Ten dzień zapowiada się niesamowicie. Gorące upały, ciepła woda w morzu. Razem z całą grupką postanowiliśmy iść na plażę, choć ostatni raz nie należał do najlepszych. Postanowiłam dziś trochę z nimi zaszaleć, bo tata przyjechał wcześniej i popilnuje Megan i Nelsona. Sonic Boom dziś należy do naszej nowej pracownicy, Madison. Ta dziewczyna to wulkan energii i potrafi sama sobie z nimi poradzić (chodzi o klientów). Ale dziś i tak Cassidy jej pomoże, bo chce jak najwięcej pracować i dostać wysoką wypłatę, a ja nie chcę jej zawieść.
Gdy wczoraj wieczorem (w sumie to była noc) gdy Austin wyszedł przez balkon (biedny, myślał, że to tata jest na dole, a nie dziewczyny za drzwiami), moje kochane przyjaciółeczki zasypały mnie gradem pytań, choć już dobrze wiedziały, ponieważ cwaniary podsłuchiwały. I gdy wyszłam, zobaczyły na moim palcu złoty pierścionek, którego wcześniej nie było.
- To takie słodkie - podniecała się Trish - on jest taki romantyczny. Jak to żyć z nim przez kilka lat i nie chodzić z nim?
- Wiesz - odpowiadałam z sarkazmem - bo jak byłam niemowlęciem, to mnie to bardzo obchodziło. Kilka dni temu miałam sen z wydarzeniem, które, o dziwo, wykasowałam ze swojej pamięci.
- Jaki? - spytała Dru.
- On mnie pocałował w wieku 7 lat. Jeśli mi się to śniło, to znaczy, że już byłam pewna moich uczuć. A Megan i tak o wszystkim się dowiedziała.
- Piosenka, pierścionek. Co jeszcze, dziewczyno? Czego jeszcze potrzebujesz do szczęścia?
- Jego miłości, ale takiej prawdziwej. I mam nadzieję, że jako para będziemy się zachowywać tak jak wcześniej. Chodzi mi o rozmawianie, zachowywanie się. Nie chcę, by kiedykolwiek stało się niezręcznie.
- Będzie co ma być. Nie ma co walczyć z przeznaczeniem - odparła filozoficznie Trish.
- Co ty nie powiesz? - odgryzła ironicznie Dru.
A potem poszłyśmy spać. Wstałam dopiero po 10, z miłym uczuciem tego, że mam chłopaka. I to nie byle kogo, ale najbliższą mi osobę od zawsze. Przyjaciela, którego znam i kocham (jak przyjaciela) od dziecka. Od urodzenia. Nigdy bym nie podejrzewała, że zakocham się właśnie w Austinie i będę jego dziewczyną! Bo kto by się tego domyślił? No pewnie mama.
O dwunastej (dziś sobota) umówiliśmy się przy domu Moonów - mam niedaleko, bo zaledwie dwa domy - by iść na plażę. Aktualnie jest 11.20, więc zaczęłam się powoli szykować. Nałożyłam dwuczęściowy zielony strój, a do torby wsadziłam krem do opalania, telefon, okulary przeciwsłoneczne i ręcznik. Chwilę pooglądałam tv, pożegnałam się z rodziną i wyszłam z domu, kierując się w stronę czekającego już przy swoim aucie Austina. Przywitaliśmy się całusem w policzek i czekaliśmy na resztę przyjaciół.
- Jak tam? - spytałam nieśmiało - jak to jest mieć mnie za dziewczynę?
Posłał mi szarmancki uśmiech.
- A jak ma być. W porządku.
Udałam, że się obrażam. Założyłam ręce i odwróciłam się o 180 stopni.
- Ej no, kochanie, ja tylko żartowałem - poczułam oplatające mnie muskularne ramiona - czuję się wspaniale. Nigdy nawet nie czułem się lepiej.
- A nie gorzej? - spytałam z ironią, choć mój "foch" już minął.
- Najgorzej czułem się w dzień śmierci rodziców - posmutniał nagle, a ja posłałam mu pytające spojrzenie - później ci wytłumaczę. Nie chcę, by wszyscy o tym wiedzieli - wskazał nadchodzących, radosnych przyjaciół.
Potwierdziłam skinięciem głowy i splotłam moje palce z jego w żelaznym uścisku. Poczułam motylki w brzuchu i jego ciepło rozchodzące się po moim ciele. Chłopak przydział sztuczny uśmiech, gdy podeszliśmy do Dez'a, Trish, Dru i chłopaka, którego widziałam raz na zdjęciu danym mi przez Cassidy. Zaczęliśmy iść w stronę plaży, ja i Moon trochę z tyłu.
- Kim jest ten chłopak? - spytał mnie szeptem Austin.
- To Ryan, syn brata wujka koleżanki Cassidy - zachichotałam cicho, gdy blondyn spojrzał na mnie, niczego nie rozumiejąc - koleżanka Cassidy ma wujka, ten wujek koleżanki Cassidy ma brata, a ten brat wujka koleżanki Cassidy ma syna, to właśnie Ryan jest tym synem brata wujka koleżanki Cassidy.
Zachichotałam ponownie, tym razem z mojego pokręconego zdania.
- Świetne - spojrzał na mnie z politowaniem - nie ma to jak wytłumaczenie od Allyson Dawson.
- A niby lepsze są od Austina Monici Moon? - spytałam sarkastycznie.
- Na pewno o wiele - powiedział pewny siebie.
Zaśmiałam się ironicznie.
- Chciałabym to zobaczyć. Dobre wytłumaczenie od Moona, dobre sobie.
Nagle podeszła do mnie Trish, cała rozpromieniona.
- O czym tak namiętnie rozmawiacie?
- O naszych super wytłumaczeniach - spojrzała na nas dziwnie - długa historia - machnęłam ręką i odgarnęłam włosy z twarzy.
Po kilku minutach spaceru, podczas którego rozmawiałam wyłącznie z Trish, bo Austin podłączył się do Dez'a, doszliśmy do plaży. Podczas także tej drogi Ryan i Dru rozmawiali tylko ze sobą, wydawać by się mogło, że chłopak nie widzi poza blondynką świata. Uśmiechnęłam się do szatynki i dalej gadałyśmy o głupotach. Długo szukaliśmy dobrego miejsca do rozłożenia się, by być blisko wody. Okazało się, że Austin wziął też piłkę plażową, więc idealne miejsce jak dla nas znalazło się niedaleko siatki.
- Może podzielimy się dziewczyny na chłopaków w siatkę? - zaproponowałam, gdy już od kilku minut wygrzewaliśmy się na piasku.
- Żartujesz? Zgnieciemy was jak nic - powiedział pół-żartem, pół-serio blondyn.
Prychnęłam.
- To chyba ty żartujesz. Chcesz się o to założyć? - powiedziała lekko wkurzona Dru. Wkurzona, bo widziałam ją na wf-ie i wymiatała w siatkę jak profesjonalistka, a on w nią wątpił.
- Bardzo chętnie - odpowiedział za niego Dez - o co?
- Coś tam się wymyśli - powiedziała Trish - ale na pewno to nie będzie nic lekkiego.
- To postanowione, zaczynamy grę - wtrącił Ryan.
Podeszłam do Austina i uwodzicielsko smykałam jego klatkę piersiową palcami.
- A już chciałam, żebyś nasmarował mi plecy - szepnęłam cicho i odeszłam powoli do dziewczyn.
Gdy się odwróciłam spojrzałam na niego, posyłał mi zdziwione i proszące spojrzenia. Pokręciłam przecząco głową.
- To co robimy? - spytałam przyjaciółek.
- Trzeba opracować taktykę, odejdź Dez, by ich pokonać - okazało się, że chłopacy wysłali rudzielca, by nas podsłuchiwał. Westchnęłam i odepchnęłam chłopaka, który się o coś potknął i wpadł do morza (byliśmy bardzo blisko wody). Wszyscy dookoła wybuchnęli śmiechem, nawet obcy ludzie. Ten posłał mi wściekłe spojrzenie i już nam nie zakłucał porządku. Opracowałyśmy plan, by dać z siebie wszystko. I wiadomo, jak się gra w siatkówkę. Serwowałam pierwsza, ale piłka wpadła na siatkę i chłopacy uśmiechnęli się złośliwie. Potem jednak odwdzięczyłam się im, gdy trzy razy pod rząd atakowałam i wszyscy trzej dostali piłką w głowę (ciekawi mnie, kiedy się nauczyłam takiej zręczności i celu). Widać jednak, że lata ćwiczenia uparcia na wychowaniu fizycznym w szkole i trochę ćwiczeń w domu do czegoś się przydają. Potem już ani razu nie trafiłam w siatkę.
Po godzinie prowadziłyśmy z dziewczynami jednym punktem 24 do 23. Ta gra była pełna, nie wiem jak to nazwać, niebezpieczeństw? Trzeba było mieć spryt, kondycję i w ogóle, by zdobyć choć połowę tych punktów, co zdobyłyśmy. Dru i Trish wszystko nadrabiały, bo ja z naszej trójki byłam najsłabsza. Słaby los brunetek.
Potem Dru dokończyła mocnym serwem i wygrałyśmy. Poprzybijałyśmy sobie piątki i poszłyśmy się wykąpać do wody. Chłopacy, mocno zawiedzeni, poszli kilka króków za nami.
- Nie odgadywać nas - powiedziała Dru, zakładając ręka na rękę.
- My nie o was - zaprotestował Ryan - i chcemy was bardzo przeprosić i pogratulować wygranej.
Austin pokiwał pojednawczo głową, patrząc prosto na nas. Potem wyciągnął do mnie rękę, ale ją uderzyłam.
- Myślicie, że tak łatwo wam wybaczymy to, że w nas wątpiliście? - zaśmiałam się sztucznie.
Dziewczyny potwierdziły moje słowa.
- Kara i tak jakaś będzie - powiedziała Trish.
- Jest dopiero 14, może coś porobimy? - spytał Dez.
Wzruszyłam ramionami.
- Dla mnie to bez różnicy, bo i w domu, i tu Austin będzie mnie nawiedzał.
- No ej - chciał zaprotestować.
- Taka prawda. Możemy się wysuszyć i iść do baru coś zjeść i się napić. Żadnej dyskoteki - powiedziałam pewnie.
Wszyscy zgodzili się na mój pomysł, więc poszliśmy do ręczników, jednocześnie się pakując. Blondyn chciał mnie raz przytulić, ale się wyrwałam, więc przestał jakkolwiek mnie dotykać. Moja złość i tak dawno wyparowała, ale chciałam się z nim podroczyć.
Gdy zjedliśmy i odpoczeliśmy wybiła godzina 17 (chłopacy cały czas się wydurniali, więc całkowicie straciliśmy poczucie czasu) postanowiliśmy powoli wracać. Spacerem, oczywiście, szliśmy z kolejną godzinę, bo do domu było z dwa kilometry, jeśli nie więcej. Porwały mi się sandały, bo szliśmy przez las, więc by nie iść boso Moon wziął mnie na barana. Ale miałam z niego ubaw!
Gdy odprowadziliśmy wszystkich przyjaciół do domów, trzymając się za rękę, poszliśmy do domu Moonów. Gdy tylko zdjęłam buty i bluzę, blondyn wpił się w moje wargi, przyciskając do ściany. Z chęcią oddawałam każdy pocałunek, od których się rozpływałam. Kiedyś myślałam, że to niemożliwe, żebym jeszcze bardziej przywiązała się do Austina. Hello, przecież byliśmy przyjaciółmi od urodzenia, spędzałam z nim każdy dzień, prawie 24 na 24. Byliśmy nierozłączni, on był tak zwanym moim bff. Teraz jednak wiem, że wszystko jest możliwe. Z dnia na dzień przywiązywałam się do niego jeszcze mocniej i mocniej, a jego nieobecność sprawiała mi ból. Dziwne, co? Chodzimy ze sobą niespełna dobę, a już wychodzą kwiatki z naszej znajomości.
Po kilku minutach, w czasie których przeszliśmy już na kanapę (on chciał dominować!), oderwaliśmy się od siebie.
- Kocham cię - powiedziałam cicho drżącym głosem.
- Jesteś całym moim życiem - odpowiedział równie cicho i nie trzeba było nic więcej dodawać. W całym domu, pogrążonym w ciemności, słychać było tylko nasze oddechy. Wciąż mnie ciekawiło, czemu nie ma jeszcze Cassidy, ale zrezygnowałam z analizowania wszystkiego i oddałam się przyjemności.
- Wiem, że to dla ciebie trudny temat, ale co tak naprawdę stało się z waszymi rodzicami? - zaczęłam niepewnie temat - mi moi rodzice nie pisnęli ani słówka, a ty coś na stówę wiesz.
Popatrzył na mnie smutno.
- Po prostu mama wpakowała się w coś, co nie powinna. Jeszcze jak była w liceum poznała jednego takiego gościa imieniem Peter, taki mięśniak, wiesz o co chodzi. Tam też poznała mojego tatę, ale trochę potem. Można powiedzieć, że każda laska leciała na tego faceta, więc mama "weszła w modę" - cudzysłów zakreślił w powietrzu - można powiedzieć, że byli parą, ale on jej na nic tak naprawdę nie pozwalał. Tak jakby trzymał ją w zamknięciu, zabraniał jej spotykania się z koleżankami i w ogóle. Potem się okazało, że koleś przesadzał z alkoholem i narkotykami. W końcu mama chciała z nim zerwać, ale zagroził jej, że jeśli to zrobi, to ją zabije. Ją i jej nowego kochanka.
- I po tylu latach... - zabrakło mi słów - po prostu... ich zabił? - głos mi zadrżał z przejęcia.
- Nie, bała się jego, więc tego nie zrobiła. Potem jednak poznała tatę i zakochała się w nim. Za plecami swojego chłopaka romansowała z tatą.
- Wow
- No, wow. Potem jednak on się o nich dowiedział, ale jak już był w więzieniu, do którego właśnie moi rodzice go wsadzili.
Spojrzałam na niego szeroko otwartymi oczami.
- Wcześniej mama, gdy już "była" z moim tatą, zauważyła, jak Peter gwałci jedną dziewczynę, morduje jej rodzine i podpala cały dom. A że go nienawidziła z całego serca i teraz zauważyła, że jest on tylko mordercą, złożyła zeznania. Potem była rozprawa, gostek wrzeszczał, że ich zabije, i dostał 25 lat więzienia w zawieszeniu bodajże na dziesięć. Potem od kogoś się dowiedział, że są razem.
- Coś tu się nie zgadza. Jeżeli podczas gdy był w liceum, to miał 17 lat, tak? Jak mija 25 lat, to powinien mieć 42 lata. Jak to możliwe, że zamordował twoich rodziców po kilku latach, gdy ledwo co urodziła twoja mama Nelsona?
Chłopak spojrzał na mnie z politowaniem.
- Zwiał z pudła. Znalazł moich rodziców i przeciął im hamulce, kiedy nas do was przywieźli. A potem, gdy jechali na miasto zaczął ich gonić Peter, tata przyspieszył i nie mógł przecież zahamować. Wjechał w jakiś budynek, który się zawalił prosto na nich. Chociaż tak mówili policjanci dla Cass, a ona opowiadała to mi.
Na kilka długich, niekończących się minut zamarł każdy odgłos oprócz tykania zegarka i naszych oddechów. Wciąż trawiłam słowa Austina.
- Ale jak to w ogóle możliwe? - zapytałam trochę później bez zastanowienia - to znaczy, nigdy nie pomyślałam, że ich los może być aż tak straszny.
- Ale to prawda. Peter'a skazano na karę śmierci. Teraz pewnie smaży się w piekle. Mogę ci powiedzieć, że to tobie pierwszej powiedzieliśmy tą historię.
- Mam się czuć zaszczycona? - zażartowałam, próbując rozładować atmosferę.
- Jak kto na to patrzy - wzruszył ramionami.
Po chwili zastanowienia, bez czekania na jego reakcję, usiadłam mu na kolanach i wpiłam mu się w wargi, całując namiętnie. Po chwili oddał pocałunki, przeniósł dłoń na moje kolano.
- Teraz ty będziesz dominować? - wymruczał mi w usta.
- Staram się - odpowiedziałam i znów go pocałowałam. Gdy to on próbował odzyskać kontrolę nad sytuacją, spadliśmy na podłogę. Na szczęście był tam miękki dywan, bo inaczej jutro miałabym mnóstwo siniaków. Zaśmiałam mu się w usta. Po chwili przegryzł lekko moją dolną wargę, tym razem on był na górze. Przyciągnęłam jego szyję jeszcze bliżej siebie. Mimo, że leżał dosłownie na mnie, wciąż uważałam, że to za daleko.
- Je t'aime - szepnęłam. Wiem, że się powtarzam, ale to tylko szczera prawda.
- Co? - spytał zdziwiony, z małym uśmiechem.
- Trzeba uważać na francuskim - pstryknęłam go w nos - to znaczy, że cię kocham.
- Yo también te quiero.
- A na hiszpańskim uważasz - mrugnęłam do niego - cieszę się, że ty mnie też.
Postanowiliśmy obejrzeć jakiś film, jednak po pół godzinie zasnęliśmy. Na dywanie. Wtuleni w siebie.
Jak ja kocham swoje życie!

******************************************************

No cześć wszystkim. Tak jak obiecałam, ten rozdział jest dłuższy niż poprzedni! Z resztą, sami oceńcie! :D
Co do ilości komentarzy. Nie chcę nikogo maltretować, straszyć czy co jeszcze sobie innego wymyślicie, ale jest mi smutno, bo prawie nikt nigdy nie komentuje. Dopiero gdy was grzecznie poprosiłam, to wtedy jeden raz skomentowaliście w większej ilości. Więc gdy zaczniecie komentować, to zniosę ten że tak to nazwę próg, i będzie wszystko po staremu.
Druga sprawa, dziękuję za ponad 9.100 wyświetleń! Już za niecałe 900 będzie pełne 10000, a to jest strasznie dużo ! ;) Mineliście też 100 komentarzy, więc serdeczne dzięki <3
Po trzecie, rozdział powinien się pojawić najpóźniej do tego weekendu, co będzie (muszę jeszcze napisać nexta na drugim blogu. Teraz moja kolej! :o). I mam nawet fajne pomysły, ale to wy macie to ocenić.
Po czwarte, wchodzić, komentować i motywować. Dodam też zakładkę "Prośby i pomysły", bo tak jak Niewi i Ciasteczko mam czasem zaćmienie i kogoś pomysły naprawdę mi pomagają.
To do następnego!
Cris was kocha ♥

poniedziałek, 18 listopada 2013

Rozdział XV

- O mój Boże, Austin, co ty tu robisz o tej godzinie? - dziewczyna się mocno zdziwiła.
- Przyszedłem po coś - odpowiedział, uśmiechając się lekko - a teraz chcę ci coś pokazać. Zgadzasz się? - spytał z nadzieją.
Ally westchnęła głośno i pokiwała twierdząco głową. Spojrzała znów na chłopaka, który zaczął coś brzdząkać na gitarze. Po chwili zmieniło się to w przepiękną melodię. Potem dołączył śpiew blondyna.

I think about you every morning when I open my eyes.
I think about you every evening when I turn off the lights.
I think about you every moment, every day of my life.
You're on my mind all the time. It's true.
I think about you, you you, you you
I think about you, you you, you you
Would you know what to say
If I saw you today?
Would you let it all crumble to pieces?
'Cause I know that I should
Forget you if I could
I can't yet for so many reasons.
I think about you every morning when I open my eyes
I think about you every evening when I turn off the lights
I think about you every moment, every day of my life
You're on my mind all the time. It's true
I think about you, you you, you you.
I think about you, you you, you you.

Dziewczynę zatkało, a z oczu poleciały łzy.
- To było piękne - powiedziała, płacząc i po chwili uśmiechnęła się szeroko - sam to napisałeś?
Pokiwał twierdząco głową.
- Dziękuję, a teraz wejdź do domu, bo się przeziębisz. Mam dla ciebie jeszcze coś.
Allyson posłusznie cofnęła się do domu. Tam dziewczyny również były zdziwione, ale posyłały sobie ukradkowe spojrzenia i uśmiechały tajemniczo. Dawson ruchem ręki kazała wyjść przyjaciółkom z pokoju, by młodzi mogliby choć na chwilę zostać sami. W czasie, gdy Moon wspinał się po pnączach na ścianie domu państwa Dawsonów, one się stawiały i nie chciały wyjść. Po chwili jednak Ally siłą je wypchnęła za drzwi, które zamknęła na klucz. Teraz czekała na niego sama. Po chwili chłopak wszedł na balkon i zapukał cicho do drzwi. Brunetka otworzyła mu je, a on wpadł do środka i namiętnie pocałował zdziwioną dziewczynę. Gdy się od siebie oderwali, odsunął się tylko kilka milimetrów i wyciągnął z kieszeni czarne pudełeczko, a po chwili uniósł wieczko. W środku połyskiwał przepiękny pierścionek ze złota. Choć był skromny, ale bardzo piękny. Dziewczyna westchnęła z zachwytu. Z pokorą wystawiła dłoń, a Austin wsunął pierścionek na palec.
- Kocham cię - szepnęła cicho.
- Ja ciebie też. Allyson Marie Dawson, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną?
- Pewnie, że tak - powiedziała prawie niesłyszalnie i wpadła w ramiona swojego "przyjaciela".
- Tak bardzo cię kocham - powiedział, uśmiechając się szeroko i gdy chciała coś odpowiedzieć, to zamknął jej usta pocałunkiem.

*********************************************

Dzień dobry wszystkim. Jestem jędzą i dałam bardzo króciutki i milutki. A tak na serio, to kompletnie nie mam czasu i weny. Nie mam także ochoty i humoru, by pisać o cukierkowatej miłości, choć z tego nie zrezygnuję :D Po prostu siedziałam kilkadziesiąt minut nad klawiaturą i nie umiałam nic napisać. W końcu się wzięłam i króciutko napisałam. Następny pojawi się szybciej. Mam już pewien plan...

10 komentarzy = nowy rozdział.

Do nexta!
Cris

poniedziałek, 4 listopada 2013

Rozdział XIV

- Co tu się stało?! - wykrzyknął Austin, gdy razem z Nelsonem wszedł do domu. Była 10, a dziewczyny nadal spały, lecz po krzyku blondyna się zbudziły.
- Zamknij mordę - warknęła zaspana Cassidy - nikt cię nie nauczył pukać?
- Przepraszam, ale to też mój dom - powiedział sucho Austiś.
- Tornado szukało z nami zabawy, masz coś do tego? - Cass nie dawała za wygraną dla brata - jestem tu starsza i ja tu rządzę. Zezwoliłam się z nami pobawić, to przyszedł.
- Nikt cię nie nauczył, że kobiet się nie budzi? - powiedziała rozbawiona Ally i rzuciła w chłopaka poduszką. Ten jednak się uchylił, złapał ją i odrzucił.
Austin westchnął zdenerwowany i zdegustowany.
- Może byś w końcu doceniła to, że jestem tu tylko dla ciebie i ci pomagam, a nie się tylko rządzisz i strzelasz swoje "super fajne fochy" - powiedział, ale żadna z nich nie wiedziała, do której to było skierowane. Popatrzyły po sobie zdezorientowane - teraz udajesz głupią. Jak ja tego nienawidzę! - krzyknął, walnął pięścią w ścianę i pobiegł na górę do swojego pokoju.
Dziewczyny długo dochodziły do siebie.
- Nie wyspał się - mruknął po chwili Nelson i też poszedł powoli do pokoju - ale to też jest przesada, Cass.
Blondynka rozłożyła ręce w geście bezradności i padła na poduszkę.
- I to niby kobiety mają humory - powiedziała dziwnym głosem.
- Taaa - mruknęła Ally - może ma rozdwojenie jaźni? - zaproponowała, uśmiechając się.
- Wiesz, przy Austinie to wszystko możliwe - Cassidy odwzajemniła gest - idź się umyj i ubierz. Jeśli chcesz, to wpadnij do Austisia, ciebie powinien posłuchać. Zakochany nastolatek, ach te dzieciaki - westchnęła i wygoniła przyjaciółkę do łazienki.

~*~

- Austin, wszystko w porządku? - Allyson pukała właśnie do pokoju swojego przyjaciela.
- Daj mi spokój. Nie ma mnie, wiesz? - odpowiedział smutnym tonem. Brunetka nie posłuchała się jednak chłopaka i weszła do pokoju. Siedział on bez koszulki na parapecie, brzdąkając na gitarze.
- Co ci się stało? - spytała zdziwiona dziewczyna - czemu tak się zachowałeś w stosunku do Cass? Przecież nic wielkiego się nie stało. Posprzątałybyśmy przecież. Wczoraj tylko żartowałam, żarłoku - zbliżyła się bliżej niego - jesteś w ciąży czy co?
Posłał jej pobłażliwe spojrzenie.
- Byłabyś zadowolona, co? Może bym cię przygarnął i byłabyś mamusią swojego juniorka - uśmiechnął się lekko - poniosło mnie trochę. Przepraszam.
- Mam jeszcze jedno pytanie - powiedziała niepewnie po kilku minutach ciszy - do kogo były skierowane te przykre słowa? Bo może i mi się tylko wydawało, ale chyba do mnie. Bo tu nie jesteś tylko dla Cass. Mam taką chociażby nadzieję.
- Ally... - chciał coś powiedzieć, ale mu przerwała.
- Wiem, bywam fochasta, ale powinieneś mnie zrozumieć. Co byś poczuł, gdybyś na przykład poczuł coś do mnie, ja bym ci robiła nadzieję, ale w końcu i tak dała do zrozumienia że nic z tego nie będzie?
- Nie dawałem ci takich znaków - powiedział cicho - zależy mi na tobie, i to bardzo. Po prostu nie chcę zniszczyć naszej przyjaźni.
- Czym niby miałbyś ją zniszczyć? Powiedzeniem mi, że masz dziewczynę? Która wykorzystuje i Elliota, i ciebie? - Ouups. Zorientowała się, że powiedziała za dużo.
Wstał automatycznie na nogi, zwalając gitarę na ziemię i podchodząc do dziewczyny, której błyszczały słone łzy w oczach.
- Chodzi o to, że 'wynajęła' Elliota, żeby zniszczył naszą przyjaźń. Obiecała mu za to, że ciebie rzuci i będzie z Elliotem.
- Skąd to wiesz? - chłodna barwa głosu blondyna aż przeraziła Ally. Przerażona cofnęła się o kilka kroków - kto ci tego nagadał?
- Mi osobiście nikt. Usłyszałam przypadkiem, jak Elliot rozmawiał z koleżkami o tym. Przepraszam cię - wyszeptała, a głos jej drżał.
- I ty w to wierzysz? - spytał drwiąco.
- Opanuj się - powiedziała cicho brunetka - tak, wierzę.
Odwróciła się i chciała odejść, ale jej na to nie pozwolił.
- Ally, ja przepraszam - wzrok mu złagodniał, pocierał sobie skronie - jest pieprzonym egoistą i dupkiem, wiem.
- Wiem, że jesteś tym wszystkim podenerwowany, ale nie musisz się na mnie wyżywać. Jesteśmy przyjaciółmi, prawda?
- Tak sądzę.
- No właśnie. Też byłam podenerwowana tym, że Elliot tak po prostu na polecenie jakiejś zołzy mnie wykorzystał, ale się nie wyżywałam na przyjaciołach.
- Wybacz mi, panno Dawson - powiedział ciepłym tonem.
Brunetka westchnęła i przytuliła się do Austina.
- I już lepiej - powiedział zadowolony - więcej to się nie stanie, obiecuję. Nie umiesz się mnie oprzeć - to raczej było stwierdzenie, niż pytanie.
- Za bardzo cię kocham - powiedziała lekko - nie umiałabym się na ciebie gniewać długo.
- Ja też cię kocham króliczku - powiedział i pocałował dziewczynę we włosy - jak wariat.
Podniosła głowę, by spojrzeć mu w oczy.
- Naprawdę? - spytała z nadzieją.
- Tak.
Ally zarzuciła mu dłonie na szyję, a Austin pocałował ją czule w usta.
- I niech tak zostanie - mruknęła zadowolona i zatonęła w ramionach 'przyjaciela'.

~*~

Gdy Ally pożegnała się z Moonami skierowała się w stronę domu, a Austin zabrał się za pomaganie siostrze w posprzątaniu bałaganu.
- Więc co, to już oficjalne? - rzuciła wesoło Cassidy do brata.
- Nie - mruknął - nie wiem za bardzo, czy ona chce się w to zaangażować.
Blondynka popatrzyła na niego krzywo.
- Weź ty miej krztę romantyczności w sobie - powiedziała podirytowana - jakbyś do cholery nie znał Ally - przeszła na drugą stronę kuchni, zdrapując kawałki sera ze ścian - ona cię kocha. Wiesz, jak bardzo jest uczuciowa. Zrób coś specjalnego i oznajmij, że ona już na zawsze będzie w twoim sercu. Nieważne, jak potoczą się wasze losy. Zawsze będziecie w swoim sercu nawzajem. I tak przy okazji, wyrzuć śmieci, jak możesz.
- Yhmm... - mruknął, ale zrobił czynność zadaną mu przez siostrę. Gdy był już przy domu i wyrzucał worki zobaczył idącego Elliota. Złość zaczęła wzbierać w nim pełną siłą. Podszedł szybkim krokiem do chłopaka. Brunet zdziwił się, ale potem przydział obojętność na twarzy.
- Co ty tu robisz? - głos Austina był ostry jak brzytwa.
- Nie widzisz? Spaceruję - odpowiedział sucho Elliot.
- Akurat koło domu Ally. Czy nie za dużo wyrządziłeś jej krzywd?
- Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy - brunet chciał wyminąć chłopaka, ale blondyn mu tego nie pozwolił.
- Raczej moja. Ally to moja... najlepsza przyjaciółka. Zależy mi na niej bardziej, niż możesz podejrzewać.
- Daj mi spokój. Nie byłem u niej. Byłem u swojej... dziewczyny.
Elliot odszedł kilka kroków.
- Angeli? Nie warto już na nią tracić głowy - brunet odwrócił się automatycznie - to nikt inny niż debilka. Ona cię tylko wykorzysta i rzuci.
- Tak jak zrobiła to tobie? - zapytał El z kpiną.
- To ja ją rzuciłem. Wiem, do czego cię zmusiła. Nie daj sobie pogrywać. Nie daj sobą pomiatać - powiedział trochę mniej wściekłym tonem i odszedł w stronę domu. Brunet stał kilka minut, skamieniały od słów nastolatka " Nie daj sobą pomiatać ".

~*~

- Dru, jaki jest twój ideał faceta? - spytała Ally przyjaciółki.
- Hmm... Musi być na pewno inteligentny, romantyczny, miły i opiekuńczy. No i wierny. Mam za słabą psychikę, by przeżywać zdradę ukochanej osoby. A co?
- Nic takiego - brunetka odwróciła wzrok, nie chcąc zdradzić swoich zamiarów. Czuła na sobie podejrzliwy wzrok Dru.
- A twój?
- Musi być blondynem. I mieć brazowe oczy.
- Znam takiego kogoś - zaśmiała się Trish.
Ally zachichotała.
- No właśnie, jak się między wami układa? - spytała szatynka.
- Twoje pytanie woła o pomstę do nieba - mruknęła Allyson - nic takiego.
- Ally, wiesz, że nie umiesz kłamać. A ja wiem, że coś kręcisz. Spowiadaj nam się tu.
Brunetka oblała się rumieńcem.
- Więc to już oficjalne? - podekscytowała się Trish.
Dziewczyna pokręciła przecząco głową.
- Nie spytał mnie o to. Ja też mu tego nie zaproponuję, bo to chyba nie wypada, prawda?
- Przyjęło się, że to chłopacy pytają. I chyba niech tak pozostanie.
- Przenocujecie u mnie? Będę sama z Megan, bo ojciec pojedzie niedługo do jutra do babki - zmieniła szybko temat Allyson.
- Bardzo chętnie - Dru pokiwała energicznie głową, a Trish jej zawtórowała.
- To pakujcie swoje manatki, zaraz 17. I tak jest późno.
Dziewczyny zaczęły się pakować. Ally im trochę pomogła i już po 15 minutach były gotowe.
- Idziemy - zakomendorowała Dawson.
Zgodnie z jej poleceniem wszystkie poszły w stronę domu państwa Dawsonów. Przez całą drogę plotkowały o najprzystojniejszych chłopakach ze szkoły. Allyson wciąż się upierała, że "namber łon - forever Austin".
- Cześć tato - Ally zwróciła się do ojca gdy doszły do domu i dała mu całusa w policzek - nie pogniewasz się, że u nas zanocują?
- Jasne, że nie - Lester uśmiechnął się szeroko - będziecie obydwie miały towarzystwo. A ja już się będę zbierał. Może za kilka dni przyjedzie babcia Marlene.
- To wspaniale - brunetka się ucieszyła i uwiesiła na szyi Lestera.
- Wiem, że ją lubisz. A teraz przepraszam, ale się zmywam. Meg jest u siebie.
Pożegnali się. Ally zorientowała się, że była tak zajęta swoimi kłopotami, że zaniedbała swoją młodszą ukochaną księżniczkę, która niedawno była jej jedynym oczkiem w głowie.
Dru i Trish zaproponowały wieczór wspólnych gier. Nastolatki zaczęły szukać różnych gier, a Dawson skierowała się do pokoju Megan.
- Hej mała - przywitała się z młodszą siostrą.
- Hej - Megan nie była zainteresowana rozmową i znów zajrzała do swojej książki.
- Wiem, że ostatnio cię zaniedbałam.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo. Musisz sobie wyobrazić, jak ja się czuję. A zgadnij jak - w sumie odpowiem za ciebie - O-K-R-O-P-N-I-E! - dziewczynka przeliterowała ostatnie słowo - bardzo mało bywasz w domu. Rozumiem, jesteś zakochana, ale bez przesady.
Ally była zaskoczona przemową Meg.
- Przepraszam - wyszeptała po chwili i przytuliła siostrę - organizujemy wieczór gier. Wpadniesz na dół?
Megan posłała nastolatce lekki uśmiech.
- W sumie czemu nie.

~*~

- To na pewno fałsz - awanturowała się Trish, gdy Megan wygrała po raz piąty z kolei w makao - na pewno oszukujesz.
Meg posłała jej pobłażliwe spojrzenie.
- Nie prawda - oburzyła się lekko - pamiętasz? Pochodzę z rodziny nieumiejących kłamać - powiedziała zadowolona.
- W sumie ma rację - przyznała Dru i wszystkie cztery wybuchnęły śmiechem.
- Może już się zbierajmy - powiedziała Ally - jest kilka minut po jedenastej.
Wszystkie zgodziły się z pomysłem. Megan nawet potwierdziła to długim ziewnięciem. Posprzątały szybko w pokoju i poszły na górę do pokoju starszej córki państwa Marano. Postawiły pudła na ziemi i w tym czasie zadzwonił na telefon Ally.
- Kto po kiego grzyba dzwoni o tej godzinie? - spytała zdziwiona Trish.
Allyson spojrzała na ekran i podniosła do góry brwi.
- Austin - odparła krótko i odebrała - co chcesz o tej godzinie?
- Roszpunko zrzuć mi swoje długie włosy - zaśpiewał mi do telefonu. Rozmawiała przez głośnik, więc dziewczyny zachichotały.
- Co?
- Zrzuć mi swoje długie włosy, mój kochany króliczku - zaśpiewał ponownie i się rozłączył.
- Ciekawe, o co mi chodziło - westchnęła Dru.
- Poczekajcie chwilę. To nawiązywanie do bajki o Roszpunce - powiedziała z przebłyskiem Trish - pamiętasz, gdzie znajdował się królewicz, gdy to mówił do Roszpunki?
- Przed wieżą - odpowiedziała zdziwiona Ally.
- A że nie mieszkasz w wieży? - zadała retoryczne pytanie szatynka.
- To przed balkonem w moim pokoju - wykrzyknęła.
- Bingo, króliczku - zaśmiała się nastolatka.
- To cholernie dziwny pomysł - stwierdziła Dru - kto o tej godzinie chodzi przed balkon?
- To jest bardzo romantyczne - rozmarzyła się Trish.
Ally wyszła na balkon. Spojrzała w dół i zrozumiała, że Trish się nie myliła.
Na dole stał Austin, z gitarą w ręku i wpatrywał się uporczywie w balkon brunetki.
- Och - wypsnęło się dziewczynie.

&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&

Cześć wszystkim. Oto rozdział. Mam ostatnio mało czasu, więc tak długo.
Jestem trochę zawiedziona. Piszecie co raz mniej komentarzy i sądzę, że piszę co raz nudniej i gorzej. Pod ostatnim rozdziałem było jedynie 3 komentarze. Jest mi ogromnie smutno.
Wielką przyjemność sprawiłby mi nawet najmniejszy komentarz ze słowem " czytam ". Więc proszę, komentujcie, bo bez was nic nie osiągnę i zrobi mi się MEGA SMUTNO. No i być może usunę bloga. Mam okropny humor, łapie mnie choroba, a tu też nic fajnego.
Proszę, doceńcie trochę moją pracę i skomentujcie. Prawda, może zbyt bardzo dramatyzuję, ale po co mam pisać rozdziały tu, jak nikt prawie tego nie czyta i nie ocenia?

Życzę wam MN. (miłej nocy).

Do następnego rozdziału.



Cris <3

PS. Mam już ponad 7.300 wyświetleń za co serdecznie dziękuję! ☺

środa, 23 października 2013

Rozdział XIII

Ally była mocno zdziwiona gestem, ale po chwili się opamiętała i odwzajemniała każdy pocałunek. Było jej brak bliskości z Austinem, ale AŻ TAK blisko to oni nie byli od dziesięciu lat.
Trudno coś utrzymać do końca, skoro się było tylko dzieckiem.
Niebo się zachmurzyło i w jednej chwili zaczęło mocno padać. Dla nastolatków przemakały ubrania, włosy i plecaki, ale ich to nie obchodziło. Liczyła się tylko ta chwila.
- Ej, dzieciaki, zaraz będzie gorszy deszcz - ktoś obok przechodzący przerwał tę jakże romantyczną chwilę. Oboje się od siebie oderwali, ale Austin oparł swoje czoło o czoło Allyson i patrzyli sobie prosto w oczy. Tą chwilę na pewno zapamiętają do końca życia.
- Kocham cię - powiedział nagle blondyn, gdy trzymając się za rękę szli w stronę domu. Brunetka oparła się o ramię swojego przyjaciela.
- Ja ciebie też - powiedziała po dłuższej chwili, a w jej głosie można było usłyszeć bardzo dużo czułości i miłości - ale nie jak przyjaciela - szepnęła sama do siebie, ale blondyn to usłyszał i uśmiechnął się szeroko.
- A ja ciebie nie jak przyjaciółkę - powiedział i nic więcej nie trzeba było dodawać. Delektowali się ciszą i swoją obecnością. Deszcz zmienił się w kilka minut w małego kapuśniaka, a nastolatkowie byli i tak przemoczeni do suchej nitki.
- Kiedy się we mnie zakochałeś? - spytała po kilku minutach ciszy Ally, rumieniąc się lekko.
- Kiedy zrozumiałem, że jestem o ciebie zazdrosny z byle powodu - pocałował ją lekko w czoło - sam nie wiem, kiedy to przyszło - wzruszył ramionami - ot tak, po prostu. A ty we mnie?
- Po naszym prawie pocałunku w łóżku to zrozumiałam. Gdyby ktoś kilka miesięcy temu powiedział, że będziemy razem wyśmiałabym go. Wtedy było to nierealne.
- Też tak sądzę.
Do końca domu Moonów nie odezwali się do siebie ani słowem, wciąż do siebie przytuleni.
Gdy weszli do domu blondyna, Cassidy aż krzyknęła ze zdziwienia, a zakochani się od siebie odsunęli.
- Jak wy wyglądacie?! - pisnęła podenerwowana - kurde no, Austin! Jesteś pod moją opieką, wychodzisz nie mówiąc gdzie, a teraz będziesz mi moczył mieszkanie? Do łazienki! Raz! - blondynka panikowała, próbując uderzyć blondyna mopem - A, i jeszcze jedno. Zaraz idziesz na noc do Dawsonów z Nelsonem, a ja urządzam z Ally damską noc! - krzyknęła, gdy chłopak wszedł do łazienki.
- Ej no! - zaczął się awanturować Moon.
- Też cię kocham braciszku - zachichotała - nauczysz się trochę odpowiedzialności. Z dwójką ośmiolatków trochę się nabiegasz.
- Przyda nam się babski wieczór - powiedziała rozbawiona Dawson - możesz posiedzieć z moim tatą u nas w domu. My możemy tu zostać, prawda Cass?
- Jasne.
- No dobra - powiedział zniesmaczony, a obie dziewczyny pisnęły z radości i rychłego zwycięstwa.
Gdy Austin się zdążył umyć i spakować na noc w domu Dawsonów, wyszedł razem z Nelsonem, posyłając Ally ostatnie błagalne spojrzenie.
- Niee - powiedziała uśmiechnięta - nie dla psa kiełbasa. Do jutra.
Udał, że się obraził i trzasnął z całych sił drzwiami. Obie kobiety zachichotały.
- Nooo - po kilku minutach gadania o byle czym i po wybraniu filmu Cassidy postanowiła przycisnąć Ally do muru - co się działo?
Allyson trochę zawstydzona, zarumieniła się i spuściła wzrok.
- Jesteśmy przyjaciółkami. Jeśli będziesz chciała, to to zostanie tylko między nami.
Brunetka odetchnęła.
- No okej. Pokłóciliśmy się, ale to ty już wiesz.
- Mów dalej.
- Chciał mnie przeprosić, ale byłam zbyt pyszna, by przyjąć to do wiadomości i mu wybaczyć.
- Kontynuuj.
- Kurde, Cass. Przestań ze swoimi wzmiankami o dalszym opowiadaniu, ok?
- No dobra. Ale gadaj, co było dalej.
- Zachowujesz się jak Dez - mruknęła Ally.
- Nie porównuj mnie do rudzielca. Aż tak dziwna to chyba ja nie jestem, c'nie? Okej, opowiadaj dalej.
- No więc próbowal mnie ponownie dziś przeprosić. Gdy byłam u Dru, to...
- Jakiej Dru?
- A no tak, ty jej nie znasz. Fajna dziewczyna, tylko czasami za bardzo się wtrąca w życie innych. No i znowu zboczyłam z tematu - brunetka westchnęła - to gdy byłam u Dru, to do domu wpadła Trish z newsem, że Austin rzucił Angelę. Ucieszyłam się, bo wiesz, co się miedzy nami działo. Dziewczyny ponownie zaczęły mnie prosić, żebym mu wybaczyła. Już wszyscy są przeciwko mnie - zachichotała - no więc powiedziałam, że się zastanowię i wyszłam z domu na spacer. Tam spotkałam Austina i złość znów wróciła. Gdy chciał mnie przeprosić, to wyrwałam mu się i chciałam odejść, ale odwrócił mnie w swoją stronę i pocałował.
- No to już tak oficjalnie?
- Nie. Nie zapytał mnie o to. Po prostu wyznał mi miłość. Tyle opowieści. Teraz ty tam gadaj, masz kogoś na oku?
- Nie - szepnęła Cass, mrugając porozumiewająco - słuchaj, ale historia. Nakręciliście, że strach! A co do Dru... Mówisz, że jest fajna?
Dawson pokiwała twierdząco głową.
- Jeśli ona wtrąca się w życie innych i interesuje się nim zbyt bardzo to znaczy, że ona sama życia prywatnego nie ma. Chodzi mi o chłopaka.
- I co w związku z tym?
- Syn brata wujka koleżanki ma syna w waszym wieku. Jest nawet przystojny. Ma na imię Ryan i szuka dziewczyny idealnej. Ma być miła i ładna. Inteligentna, otwarta, zabawna i pewna siebie. Może Dru to dziewczyna dla niego?
- Opis pasuje do Anderson. To może się udać. Musimy wymyślić plan, jak ich zeswatać.
- A nie łatwiej po prostu umówić Dru i Ryan'a na randkę?
- Niee. Dru jest zbyt dumna, by szukać u nas pomocy, a szczególnie gdy chodzi o chłopaka. Poza tym i tak nie masz co dziś robić. Możemy podumać.
- No okej - jęknęła blondynka.
Nagle Ally poczuła jakąś spaleniznę.
- Moja pizza - pisnęła i pobiegła do kuchni.
W piekarniku leżała spalona pizza. Brunetka starała się ją jeszcze uratować, ale wszystko na nic. Do kuchni jak gdyby nigdy nic wparowała Cass. 
- To przez ciebie - powiedziała rozbawiona Allyson.
- Przeze mnie?
- Tak - powiedziała nastolatka i nabierając spaleniznę na widelec, rzuciła nią w przyjaciółkę. Jedzenie wpadło Cassidy za stanik.
- Cholera - zaklęła i podbiegła do dziewczyny odwdzięczając się jej pięknym za na dobre. Rzucały wszystkim, co było pod ręką w kuchni i śmiały się w niebogłosy. Po pół godzinie,  gdy wszystko z brzegu zniknęło (a Moonowie dzięki wypłacie Cassidy mieli tyle żarcia, że im w talię poszło) uspokoiły się lekko. Ally leżała, pogrążona w głupawce, na ziemi. Dopiero przy pomocy blondynki udało jej się utrzymać i ponownie nie upaść.
- Idź się myj, jest po siedemnastej, a my już rozwaliłyśmy kuchnię. Ja zamówię pizzę, którą zrobi profesjonalista, a nie taka amatorka, jak ty - powiedziała z udawaną powagą Cass i mimo prostestów Ally, która chciała się odegrać wypchnęła ją z kuchni. Dziewczyna poddała się. Ale nagle sobie przypomniała, że nie ma ubrań na zmianę.
- Cassidy, zaraz wrócę. Idę do domu po ubrania.
- W takim stanie?
Dziewczyny podeszły do lusterka i wybuchły homeryckim śmiechem. Były całe w jajku, mące, spalonej pizzie i serze.
- Jestem pewna. To tylko kilkanaście metrów.
- Okej, jak uważasz.
- Co mi tam. I tak Austin uważa mnie za wariatkę.
Wybiegła z domu i skierowala się w stronę swojego.

*45 minut wcześniej, dom Dawsonów*

Po powrocie Lestera do domu, pan Dawson spędzał każdą wolną chwilę z młodszą córką. Starał się odzyskać zaufanie obu córek, które kochał. Grali sobie właśnie w warcaby, w które Megan była mistrzem, gdy zadzwonił dzwonek.
- Kogo licho tu niesie?
Z cichym jękiem podniósł się z łóżka.
- Oj tatku, starość nie radość - powiedziała uśmiechnięta Meg.
- Mądre słowa, córciu.
Lester skierował się w stronę drzwi i otwierając je, stanął jak wryty.
- Dobry wieczór panu - powiedział uprzejmie Austin - my do was przysłani na noc.
- Gdzie Ally? - spytała Megan, wybudzając ojca z transu.
- Oj, dobrze, dobrze - powiedział nieprzytomnie ojciec i otworzył szerzej drzwi, wpuszczając chłopców do środka.
- Ally została na noc u Cassidy na babski wieczór. Jeśli pan mnie choć odrobinkę lubi, niech mnie pan nie wygania.
- No dobrze, Austin - poklepał nastolatka po plecach - zdziwiłem się trochę, bo nigdy nie darzyłeś mnie zbyt dużą miłością.
- Wie pan, po śmierci rodziców szybciej dorosłem. Stałem się bardziej zamknięty w sobie. A po waszym wyjeździe już kompletnie. Zabrano mi najlepszą przyjaciółkę...
- W której jesteś zakochany, haha - powiedział zadowolony Nelson i oboje z Megan pobiegli na górę do jej pokoju.
- Biedni Mike i Mimi - powiedział pan Dawson, próbując zapomnieć o słowach małego Nelsona.
- Tęsknie bardzo za nimi.
- Przykro mi. Może na poprawienie humoru zrobimy coś innego? Rozpoczęcie wspólnego wieczora razem nie musi być prymitywne.
- Spokojnie, nigdzie się nie wybieram. Cassidy zabiłaby mnie. Przecież to jej prywatne sprawy.
- Może zamówimy pizzę i obejrzymy jakiś film sensacyjny? - zaproponował Lester.
- Bardzo chętnie - blondyn uśmiechnął się do wuja.

Po pół godzinie przyszła pizza. Była z peperoni, nawet młodsi przyszli spróbować tego smakołyku. Wszyscy delektowali się smakiem, szczególnie Megan, bo takiego jedzenia nie miała dawno w ustach. Ally za to robiła pyszne obiady, a fast-foody jadły naprawdę rzadko.
Nagle do domu wpadła wcześniej wspomniana brunetka. Wszystkie spojrzenia skierowały się w jej stronę.
- Boże, Ally, jak ty wyglądasz? - powiedział zdziwiony pan Dawson.
- To wina Cassidy - powiedziała rozbawiona - ja tylko po ubrania i już wychodzę, bo sama niczego nie umie zrobić, sierotka Marysia jedna.
- Co wy tam robiłyście? - tym razem spytał blondyn.
- Bitwa na jedzenie, a co innego.
Zaczęła wchodzić po kilku stopniach schodów, ale nagle sobie coś przypomniala i się zawrócila.
- A, i jeszcze jedno. Kuchnia jest cała w żarciu. Cass kazała ci przekazać, że jutro rano masz to posprzątać.
I nie słuchając odpowiedzi pobiegła na górę.
- Że co?!
- Nie przejmuj się. Dziewczyny już takie są. Przykro mi, młody.
- Dziewczyny - westchnął.
Po chwili zeszła Allyson z torbą z najpotrzebniejszymi rzeczami. (BO ZAPOMNIAŁAM PRZYPOMNIEĆ. DAWSONOWIE KUPILI NOWY DOM, OBOK STAREGO - OD autorki).
- Nie obrażaj płci pięknej. Bez nas nic byście nie zrobili - powiedziała.
Podeszła do rodziny pocałowała wszystkich w policzek.
- Chcesz się założyć?
- A ty mówisz, że to Cass jest hazardzistką. Nie dzięki, nie potrzebuję zakładów. To jest potwierdzone moim zdaniem i dermatologicznie.
Wybiegła szybko z domu, rzucając ciche 'pa' i pobiegła do przyjaciółki.
- Kobiety... - mruknął Lester.
Obejrzeli potem dwa filmy sensacyjne, dzieci poszły spać. Świetnie się razem bawili.
A co u Cassidy i Ally? Można powiedzieć, że dziewczęta umyły się, zjadły, obmyśliły cały plan zeswatania Ryan'a i Dru, zdemolowały cały dom i dostały po tysiąckroć porcji głupawki. Tak, kobiety...

******************************************************************

Dobry wieczór wszystkim! Nie pisałam tu 17 dni,ale to dobrze mi zrobiło. Mam nowe pomysły i wenę, więc będzie dobrze :D
Przepraszam za spóźnienie. Nie miałam zbytnio czasu. Poradziłam sobie z Krzyżakami Sienkiewicza no i jestem!
Proszę, komentujcie.

WCHODZISZ, CZYTASZ, KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ!





Dobranoc, CRISTAL ♥

niedziela, 6 października 2013

Rozdzial XII

*Narrator* *W domu Moonów*

' - Nie wsiądę do tego auta, rozumiesz? Patrick nas wykończy! A to tylko moja wina! - dwudziestokilkuletnia blondynka płakała w ramię swojego męża, Mike'a.
- To nie twoja, tylko nasza.
- Moja głównie! Musiałam zacząć z nim chodzić i zobaczyć te cholerne zabójstwo! - krzyknęła - A jeśli coś się stanie Cassidy? Ona jest jeszcze taka młoda, ma 13 lat! A Austin? On ma dopiero 7 lat, Mike! Patrick mógł nam przeciąć hamulce! Mógł...
Mimi panikowałaby dalej, ale Mike zamknął jej usta pocałunkiem.
- Mała, wszystko będzie dobrze - powiedział cicho - zawieźmy Cassidy i Austina do Penny. Dawsonowie się nimi dobrze zajmą, a Ally będzie miała towarzysza do zabawy!
- Zgoda - blondynka odetchnęła głęboko przez usta i wsiadła na miejsce pasażera. Na miejsce kierowcy usiadł jej mąż.
- Mamusiu, co się dzieje? - spytała przerażona Cass, kiedy ruszyli.
- Nic, kochanie - matka dwójki dzieci wysiliła się na uśmiech - rodzice muszą pozałatwiać kilka spraw, a wy misie jedziecie do państwa Dawsonów. Nic wam się nie stanie.
Nastolatka odprężyła się i zasnęła. Obudziła się w domu panśtwa Dawsonów. Wszyscy w pomieszczeniu mieli grobowe miny, a Austin płakał bardzo mocno razem z Ally i panią Penny.
- Co się stało? - teraz mała przestraszyła się nie do opisania.
- Przykro mi, kochanie - powiedział beznamiętnym tonem pan Lester - wasi rodzice nie żyją. Zostali zamordowani '

Austin Moon cały spocony i zapłakany wstał o trzeciej nad ranem. Takie to właśnie koszmary śniły mu się od pory kłótni z Ally. Bardzo mu jej brakowało. Od trzech dni jego przyjaciółka się do niego nie odzywała, bardzo za nią tęsknił. Bardzo żałował swojego zachowania. I tak dostał od Cassidy potężny opieprz za to. A co tam, należało mu się. I on się z tym zgadzał.
Poszedł do łazienki, obmył twarz zimną wodą i spojrzał w lustro.
- I co tym ze sobą robisz? - spytał sam siebie zachrypniętym głosem - tracisz dziewczynę swojego życia, swoją miłość i nic z tym nie robisz?
- Austin, masz rację. Źle robisz - w drzwiach od łazienki pojawił się Nelson - Ally się bardzo od ciebie oddaliła. Chciałeś tego? Wątpię.
- Masz rację, ale to nie takie łatwe - powiedział blondyn.
- Mylisz się. Postaraj się o to, będzie wszystko łatwiejsze. Zasługujesz na Ally. I tak wolę Ally o wiele bardziej niż Angelę. Angela to taka stara jędza, wiecznie tylko piszczy i wrzeszczy.
- Nelson...
- Nie ma żadnego "Nelson". Nie znasz Angeli od tej złej strony? To ona robi wszystko, by rozbić i oddalić cię od Ally.
- W jaki niby sposób? - spytał zaciekawiony młodszego brata.
- A myślisz, że Elliot przypadkowo spotkał i zranił Ally, oddalając ją od ciebie? Albo że ten wybuch w domu Dawsonów był przypadkowy?
- Nie sądzisz, że...
- Nie mogę uwierzyć, że jesteś taki głupi. Dobranoc - ponownie Nelson przerwał starszemu bratu i wyszedł z łazienki, idąc ponownie spać.
Austin długo trawił słowa chłopca. A może i on ma racje? Pogrążony w myślach nawet nie zauważył, że zasnął.

~*~

*Rano*

- Smacznego - powiedziała oschle Cassidy, podając śniadanie dla blondyna. Były to naleśniki z nutellą.
- Dzięki - mruknął.
Cass zaczęła coś tam gadać pod nosem, Austin zdołał wyłapać "kretyn"i "debil". Dziewczyna po chwili wyszła z domu, trzaskając drzwiami. Wszyscy mieli dziś do szkoły na 10:10, więc chłopcy zaraz musieli wychodzić.
- I co tam młody? - spytał uśmiechnięty Austin brata.
- Nic - odmruknął, dalej pogrążając się w swoich rozmyślaniach.
Tak minął ranek w domu Moonów.

~*~

*Kilka godzin potem*

- Ally, chyba musimy porozmawiać - Austin cały dzień próbował złapać przyjaciółkę, ale na próżno. Cały dzień gdzieś znikała. Teraz udało mu się ją złapać przy jej szafce, uniemożliwiając drogę do ucieczki.
- Chyba nie mamy o czym - powiedziała lodowato zimnym tonem.
- A ja myślę, że mamy - przybliżył się do niej o kilka centymetrów.
- Tak? A o czym? O jednorożcach? - odrzekła z sarkazmem, odepchnęła go mocno od siebie i skierowała się w stronę wyjścia, bo właśnie był koniec lekcji.
Złapał ją za ramię i odwrócił w swoją stronę.
- Puść mnie - powiedziała zła.
- Proszę, wysłuchaj mnie - rzekł błagalnym tonem - nie chciałem, by tak wyszło.
- Ale jednak tak było. A teraz muszę iść. Cześć - powiedziała bezbarwnym głosem i odwróciła się do blondyna tyłem, by nie zauważył zbierających się w kącikach jej oczu łez. Wyszła szybkim krokiem ze szkoły.

~*~

*Godzinę później* *Dom państwa Santiago*

- Dru, gdzie Trish? - spytała koleżanki Ally. Obie siedziały w pokoju Dru.
- Nie wiem - powiedziała zdezorientowana dziewczyna - powinna już być.
Allyson ze zrozumieniem pokiwała głową.
- Często się spóźnia. Zaraz powinna być. Poczekajmy jeszcze chwilę.
Po dziesięciu minutach do domu wpadła zdyszana szatynka.
- Hej, przepraszam za spóźnienie - powiedziała cała zadowolona - mam newsa!
- No mów - zachęciła nastolatkę Dru.
- Austin zerwał z Angelą!
Ally aż skakała w środku z radości.
- Powiedział, że kocha kogoś innego! A gdy Angela zapytała, czy to Ally nie zaprzeczył, a można powiedzieć, że potwierdził. To jest coś! - relacjonowała podekscytowana Trish - teraz mu wybaczysz?
- Nie wiem - powiedziała smutna brunetka i z płaczem wtuliła się w poduszkę - nie wiem, co robić.
- Ally, on tego nie chciał - przyjaciółka pogłaskała nastolatkę pocieszająco po plecach - miał zamiar ci powiedzieć. Wiem to, bo nam najpierw powiedział o Ang. Mu naprawdę na tobie zależy.
- Zastanowię się - powiedziała cicho Ally i wyszła z pokoju.
Szła powoli parkiem, rozpryskując wodę w kałuży i rozmyślając o wielu rzeczach. Nagle na kogoś wpadła i odleciała do tyłu. Jednak ten Ktoś zdążył złapać ją w locie i pomóc utrzymać równowagę.
- Przepraszam - powiedziała cicho - i dzięki.
Spojrzała na swojego rozmówcę i mocno się zdziwiła. To był Austin.
- Nie ma za co.
Chłopak nadal trzymał brunetkę za rękę. Allyson brutalnie wyrwała swoją dłoń z uścisku i chciała odejść. Blondyn podobnie jak w szkole złapał ją za ramię i odwrócił w swoją stronę. Nawet nie zdążyła nic powiedzieć, bo złożył na jej wargach pocałunek pełen namiętności i miłości.

*******************************************************************

Dobry wieczór kochani!
Jak minął weekend? Dla mnie nawet dobrze, dziś sobie powtarzałam do sprawdzianu z chemii.
Rozdział oddaję w wasze ręce.
Chcę więcej niż 5 komentarzy, bo uduszę :D i nie żartuję!
Dobranoc, Cristal