niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział XVI

*Ally*

Ten dzień zapowiada się niesamowicie. Gorące upały, ciepła woda w morzu. Razem z całą grupką postanowiliśmy iść na plażę, choć ostatni raz nie należał do najlepszych. Postanowiłam dziś trochę z nimi zaszaleć, bo tata przyjechał wcześniej i popilnuje Megan i Nelsona. Sonic Boom dziś należy do naszej nowej pracownicy, Madison. Ta dziewczyna to wulkan energii i potrafi sama sobie z nimi poradzić (chodzi o klientów). Ale dziś i tak Cassidy jej pomoże, bo chce jak najwięcej pracować i dostać wysoką wypłatę, a ja nie chcę jej zawieść.
Gdy wczoraj wieczorem (w sumie to była noc) gdy Austin wyszedł przez balkon (biedny, myślał, że to tata jest na dole, a nie dziewczyny za drzwiami), moje kochane przyjaciółeczki zasypały mnie gradem pytań, choć już dobrze wiedziały, ponieważ cwaniary podsłuchiwały. I gdy wyszłam, zobaczyły na moim palcu złoty pierścionek, którego wcześniej nie było.
- To takie słodkie - podniecała się Trish - on jest taki romantyczny. Jak to żyć z nim przez kilka lat i nie chodzić z nim?
- Wiesz - odpowiadałam z sarkazmem - bo jak byłam niemowlęciem, to mnie to bardzo obchodziło. Kilka dni temu miałam sen z wydarzeniem, które, o dziwo, wykasowałam ze swojej pamięci.
- Jaki? - spytała Dru.
- On mnie pocałował w wieku 7 lat. Jeśli mi się to śniło, to znaczy, że już byłam pewna moich uczuć. A Megan i tak o wszystkim się dowiedziała.
- Piosenka, pierścionek. Co jeszcze, dziewczyno? Czego jeszcze potrzebujesz do szczęścia?
- Jego miłości, ale takiej prawdziwej. I mam nadzieję, że jako para będziemy się zachowywać tak jak wcześniej. Chodzi mi o rozmawianie, zachowywanie się. Nie chcę, by kiedykolwiek stało się niezręcznie.
- Będzie co ma być. Nie ma co walczyć z przeznaczeniem - odparła filozoficznie Trish.
- Co ty nie powiesz? - odgryzła ironicznie Dru.
A potem poszłyśmy spać. Wstałam dopiero po 10, z miłym uczuciem tego, że mam chłopaka. I to nie byle kogo, ale najbliższą mi osobę od zawsze. Przyjaciela, którego znam i kocham (jak przyjaciela) od dziecka. Od urodzenia. Nigdy bym nie podejrzewała, że zakocham się właśnie w Austinie i będę jego dziewczyną! Bo kto by się tego domyślił? No pewnie mama.
O dwunastej (dziś sobota) umówiliśmy się przy domu Moonów - mam niedaleko, bo zaledwie dwa domy - by iść na plażę. Aktualnie jest 11.20, więc zaczęłam się powoli szykować. Nałożyłam dwuczęściowy zielony strój, a do torby wsadziłam krem do opalania, telefon, okulary przeciwsłoneczne i ręcznik. Chwilę pooglądałam tv, pożegnałam się z rodziną i wyszłam z domu, kierując się w stronę czekającego już przy swoim aucie Austina. Przywitaliśmy się całusem w policzek i czekaliśmy na resztę przyjaciół.
- Jak tam? - spytałam nieśmiało - jak to jest mieć mnie za dziewczynę?
Posłał mi szarmancki uśmiech.
- A jak ma być. W porządku.
Udałam, że się obrażam. Założyłam ręce i odwróciłam się o 180 stopni.
- Ej no, kochanie, ja tylko żartowałem - poczułam oplatające mnie muskularne ramiona - czuję się wspaniale. Nigdy nawet nie czułem się lepiej.
- A nie gorzej? - spytałam z ironią, choć mój "foch" już minął.
- Najgorzej czułem się w dzień śmierci rodziców - posmutniał nagle, a ja posłałam mu pytające spojrzenie - później ci wytłumaczę. Nie chcę, by wszyscy o tym wiedzieli - wskazał nadchodzących, radosnych przyjaciół.
Potwierdziłam skinięciem głowy i splotłam moje palce z jego w żelaznym uścisku. Poczułam motylki w brzuchu i jego ciepło rozchodzące się po moim ciele. Chłopak przydział sztuczny uśmiech, gdy podeszliśmy do Dez'a, Trish, Dru i chłopaka, którego widziałam raz na zdjęciu danym mi przez Cassidy. Zaczęliśmy iść w stronę plaży, ja i Moon trochę z tyłu.
- Kim jest ten chłopak? - spytał mnie szeptem Austin.
- To Ryan, syn brata wujka koleżanki Cassidy - zachichotałam cicho, gdy blondyn spojrzał na mnie, niczego nie rozumiejąc - koleżanka Cassidy ma wujka, ten wujek koleżanki Cassidy ma brata, a ten brat wujka koleżanki Cassidy ma syna, to właśnie Ryan jest tym synem brata wujka koleżanki Cassidy.
Zachichotałam ponownie, tym razem z mojego pokręconego zdania.
- Świetne - spojrzał na mnie z politowaniem - nie ma to jak wytłumaczenie od Allyson Dawson.
- A niby lepsze są od Austina Monici Moon? - spytałam sarkastycznie.
- Na pewno o wiele - powiedział pewny siebie.
Zaśmiałam się ironicznie.
- Chciałabym to zobaczyć. Dobre wytłumaczenie od Moona, dobre sobie.
Nagle podeszła do mnie Trish, cała rozpromieniona.
- O czym tak namiętnie rozmawiacie?
- O naszych super wytłumaczeniach - spojrzała na nas dziwnie - długa historia - machnęłam ręką i odgarnęłam włosy z twarzy.
Po kilku minutach spaceru, podczas którego rozmawiałam wyłącznie z Trish, bo Austin podłączył się do Dez'a, doszliśmy do plaży. Podczas także tej drogi Ryan i Dru rozmawiali tylko ze sobą, wydawać by się mogło, że chłopak nie widzi poza blondynką świata. Uśmiechnęłam się do szatynki i dalej gadałyśmy o głupotach. Długo szukaliśmy dobrego miejsca do rozłożenia się, by być blisko wody. Okazało się, że Austin wziął też piłkę plażową, więc idealne miejsce jak dla nas znalazło się niedaleko siatki.
- Może podzielimy się dziewczyny na chłopaków w siatkę? - zaproponowałam, gdy już od kilku minut wygrzewaliśmy się na piasku.
- Żartujesz? Zgnieciemy was jak nic - powiedział pół-żartem, pół-serio blondyn.
Prychnęłam.
- To chyba ty żartujesz. Chcesz się o to założyć? - powiedziała lekko wkurzona Dru. Wkurzona, bo widziałam ją na wf-ie i wymiatała w siatkę jak profesjonalistka, a on w nią wątpił.
- Bardzo chętnie - odpowiedział za niego Dez - o co?
- Coś tam się wymyśli - powiedziała Trish - ale na pewno to nie będzie nic lekkiego.
- To postanowione, zaczynamy grę - wtrącił Ryan.
Podeszłam do Austina i uwodzicielsko smykałam jego klatkę piersiową palcami.
- A już chciałam, żebyś nasmarował mi plecy - szepnęłam cicho i odeszłam powoli do dziewczyn.
Gdy się odwróciłam spojrzałam na niego, posyłał mi zdziwione i proszące spojrzenia. Pokręciłam przecząco głową.
- To co robimy? - spytałam przyjaciółek.
- Trzeba opracować taktykę, odejdź Dez, by ich pokonać - okazało się, że chłopacy wysłali rudzielca, by nas podsłuchiwał. Westchnęłam i odepchnęłam chłopaka, który się o coś potknął i wpadł do morza (byliśmy bardzo blisko wody). Wszyscy dookoła wybuchnęli śmiechem, nawet obcy ludzie. Ten posłał mi wściekłe spojrzenie i już nam nie zakłucał porządku. Opracowałyśmy plan, by dać z siebie wszystko. I wiadomo, jak się gra w siatkówkę. Serwowałam pierwsza, ale piłka wpadła na siatkę i chłopacy uśmiechnęli się złośliwie. Potem jednak odwdzięczyłam się im, gdy trzy razy pod rząd atakowałam i wszyscy trzej dostali piłką w głowę (ciekawi mnie, kiedy się nauczyłam takiej zręczności i celu). Widać jednak, że lata ćwiczenia uparcia na wychowaniu fizycznym w szkole i trochę ćwiczeń w domu do czegoś się przydają. Potem już ani razu nie trafiłam w siatkę.
Po godzinie prowadziłyśmy z dziewczynami jednym punktem 24 do 23. Ta gra była pełna, nie wiem jak to nazwać, niebezpieczeństw? Trzeba było mieć spryt, kondycję i w ogóle, by zdobyć choć połowę tych punktów, co zdobyłyśmy. Dru i Trish wszystko nadrabiały, bo ja z naszej trójki byłam najsłabsza. Słaby los brunetek.
Potem Dru dokończyła mocnym serwem i wygrałyśmy. Poprzybijałyśmy sobie piątki i poszłyśmy się wykąpać do wody. Chłopacy, mocno zawiedzeni, poszli kilka króków za nami.
- Nie odgadywać nas - powiedziała Dru, zakładając ręka na rękę.
- My nie o was - zaprotestował Ryan - i chcemy was bardzo przeprosić i pogratulować wygranej.
Austin pokiwał pojednawczo głową, patrząc prosto na nas. Potem wyciągnął do mnie rękę, ale ją uderzyłam.
- Myślicie, że tak łatwo wam wybaczymy to, że w nas wątpiliście? - zaśmiałam się sztucznie.
Dziewczyny potwierdziły moje słowa.
- Kara i tak jakaś będzie - powiedziała Trish.
- Jest dopiero 14, może coś porobimy? - spytał Dez.
Wzruszyłam ramionami.
- Dla mnie to bez różnicy, bo i w domu, i tu Austin będzie mnie nawiedzał.
- No ej - chciał zaprotestować.
- Taka prawda. Możemy się wysuszyć i iść do baru coś zjeść i się napić. Żadnej dyskoteki - powiedziałam pewnie.
Wszyscy zgodzili się na mój pomysł, więc poszliśmy do ręczników, jednocześnie się pakując. Blondyn chciał mnie raz przytulić, ale się wyrwałam, więc przestał jakkolwiek mnie dotykać. Moja złość i tak dawno wyparowała, ale chciałam się z nim podroczyć.
Gdy zjedliśmy i odpoczeliśmy wybiła godzina 17 (chłopacy cały czas się wydurniali, więc całkowicie straciliśmy poczucie czasu) postanowiliśmy powoli wracać. Spacerem, oczywiście, szliśmy z kolejną godzinę, bo do domu było z dwa kilometry, jeśli nie więcej. Porwały mi się sandały, bo szliśmy przez las, więc by nie iść boso Moon wziął mnie na barana. Ale miałam z niego ubaw!
Gdy odprowadziliśmy wszystkich przyjaciół do domów, trzymając się za rękę, poszliśmy do domu Moonów. Gdy tylko zdjęłam buty i bluzę, blondyn wpił się w moje wargi, przyciskając do ściany. Z chęcią oddawałam każdy pocałunek, od których się rozpływałam. Kiedyś myślałam, że to niemożliwe, żebym jeszcze bardziej przywiązała się do Austina. Hello, przecież byliśmy przyjaciółmi od urodzenia, spędzałam z nim każdy dzień, prawie 24 na 24. Byliśmy nierozłączni, on był tak zwanym moim bff. Teraz jednak wiem, że wszystko jest możliwe. Z dnia na dzień przywiązywałam się do niego jeszcze mocniej i mocniej, a jego nieobecność sprawiała mi ból. Dziwne, co? Chodzimy ze sobą niespełna dobę, a już wychodzą kwiatki z naszej znajomości.
Po kilku minutach, w czasie których przeszliśmy już na kanapę (on chciał dominować!), oderwaliśmy się od siebie.
- Kocham cię - powiedziałam cicho drżącym głosem.
- Jesteś całym moim życiem - odpowiedział równie cicho i nie trzeba było nic więcej dodawać. W całym domu, pogrążonym w ciemności, słychać było tylko nasze oddechy. Wciąż mnie ciekawiło, czemu nie ma jeszcze Cassidy, ale zrezygnowałam z analizowania wszystkiego i oddałam się przyjemności.
- Wiem, że to dla ciebie trudny temat, ale co tak naprawdę stało się z waszymi rodzicami? - zaczęłam niepewnie temat - mi moi rodzice nie pisnęli ani słówka, a ty coś na stówę wiesz.
Popatrzył na mnie smutno.
- Po prostu mama wpakowała się w coś, co nie powinna. Jeszcze jak była w liceum poznała jednego takiego gościa imieniem Peter, taki mięśniak, wiesz o co chodzi. Tam też poznała mojego tatę, ale trochę potem. Można powiedzieć, że każda laska leciała na tego faceta, więc mama "weszła w modę" - cudzysłów zakreślił w powietrzu - można powiedzieć, że byli parą, ale on jej na nic tak naprawdę nie pozwalał. Tak jakby trzymał ją w zamknięciu, zabraniał jej spotykania się z koleżankami i w ogóle. Potem się okazało, że koleś przesadzał z alkoholem i narkotykami. W końcu mama chciała z nim zerwać, ale zagroził jej, że jeśli to zrobi, to ją zabije. Ją i jej nowego kochanka.
- I po tylu latach... - zabrakło mi słów - po prostu... ich zabił? - głos mi zadrżał z przejęcia.
- Nie, bała się jego, więc tego nie zrobiła. Potem jednak poznała tatę i zakochała się w nim. Za plecami swojego chłopaka romansowała z tatą.
- Wow
- No, wow. Potem jednak on się o nich dowiedział, ale jak już był w więzieniu, do którego właśnie moi rodzice go wsadzili.
Spojrzałam na niego szeroko otwartymi oczami.
- Wcześniej mama, gdy już "była" z moim tatą, zauważyła, jak Peter gwałci jedną dziewczynę, morduje jej rodzine i podpala cały dom. A że go nienawidziła z całego serca i teraz zauważyła, że jest on tylko mordercą, złożyła zeznania. Potem była rozprawa, gostek wrzeszczał, że ich zabije, i dostał 25 lat więzienia w zawieszeniu bodajże na dziesięć. Potem od kogoś się dowiedział, że są razem.
- Coś tu się nie zgadza. Jeżeli podczas gdy był w liceum, to miał 17 lat, tak? Jak mija 25 lat, to powinien mieć 42 lata. Jak to możliwe, że zamordował twoich rodziców po kilku latach, gdy ledwo co urodziła twoja mama Nelsona?
Chłopak spojrzał na mnie z politowaniem.
- Zwiał z pudła. Znalazł moich rodziców i przeciął im hamulce, kiedy nas do was przywieźli. A potem, gdy jechali na miasto zaczął ich gonić Peter, tata przyspieszył i nie mógł przecież zahamować. Wjechał w jakiś budynek, który się zawalił prosto na nich. Chociaż tak mówili policjanci dla Cass, a ona opowiadała to mi.
Na kilka długich, niekończących się minut zamarł każdy odgłos oprócz tykania zegarka i naszych oddechów. Wciąż trawiłam słowa Austina.
- Ale jak to w ogóle możliwe? - zapytałam trochę później bez zastanowienia - to znaczy, nigdy nie pomyślałam, że ich los może być aż tak straszny.
- Ale to prawda. Peter'a skazano na karę śmierci. Teraz pewnie smaży się w piekle. Mogę ci powiedzieć, że to tobie pierwszej powiedzieliśmy tą historię.
- Mam się czuć zaszczycona? - zażartowałam, próbując rozładować atmosferę.
- Jak kto na to patrzy - wzruszył ramionami.
Po chwili zastanowienia, bez czekania na jego reakcję, usiadłam mu na kolanach i wpiłam mu się w wargi, całując namiętnie. Po chwili oddał pocałunki, przeniósł dłoń na moje kolano.
- Teraz ty będziesz dominować? - wymruczał mi w usta.
- Staram się - odpowiedziałam i znów go pocałowałam. Gdy to on próbował odzyskać kontrolę nad sytuacją, spadliśmy na podłogę. Na szczęście był tam miękki dywan, bo inaczej jutro miałabym mnóstwo siniaków. Zaśmiałam mu się w usta. Po chwili przegryzł lekko moją dolną wargę, tym razem on był na górze. Przyciągnęłam jego szyję jeszcze bliżej siebie. Mimo, że leżał dosłownie na mnie, wciąż uważałam, że to za daleko.
- Je t'aime - szepnęłam. Wiem, że się powtarzam, ale to tylko szczera prawda.
- Co? - spytał zdziwiony, z małym uśmiechem.
- Trzeba uważać na francuskim - pstryknęłam go w nos - to znaczy, że cię kocham.
- Yo también te quiero.
- A na hiszpańskim uważasz - mrugnęłam do niego - cieszę się, że ty mnie też.
Postanowiliśmy obejrzeć jakiś film, jednak po pół godzinie zasnęliśmy. Na dywanie. Wtuleni w siebie.
Jak ja kocham swoje życie!

******************************************************

No cześć wszystkim. Tak jak obiecałam, ten rozdział jest dłuższy niż poprzedni! Z resztą, sami oceńcie! :D
Co do ilości komentarzy. Nie chcę nikogo maltretować, straszyć czy co jeszcze sobie innego wymyślicie, ale jest mi smutno, bo prawie nikt nigdy nie komentuje. Dopiero gdy was grzecznie poprosiłam, to wtedy jeden raz skomentowaliście w większej ilości. Więc gdy zaczniecie komentować, to zniosę ten że tak to nazwę próg, i będzie wszystko po staremu.
Druga sprawa, dziękuję za ponad 9.100 wyświetleń! Już za niecałe 900 będzie pełne 10000, a to jest strasznie dużo ! ;) Mineliście też 100 komentarzy, więc serdeczne dzięki <3
Po trzecie, rozdział powinien się pojawić najpóźniej do tego weekendu, co będzie (muszę jeszcze napisać nexta na drugim blogu. Teraz moja kolej! :o). I mam nawet fajne pomysły, ale to wy macie to ocenić.
Po czwarte, wchodzić, komentować i motywować. Dodam też zakładkę "Prośby i pomysły", bo tak jak Niewi i Ciasteczko mam czasem zaćmienie i kogoś pomysły naprawdę mi pomagają.
To do następnego!
Cris was kocha ♥

10 komentarzy:

  1. Rozdział zajebisty[sorki że od razu tak się wyrażam]Po prostu cudo.Z wielką niecierpliwością czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  2. rozdzial CZADOWY !!!! czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  3. <3<3<3<3 Cudowny ! *.* Aż bak mi słów ;P Masz ogromny talent => Proszę pisz szybko next'a błagam xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Dawaj kolejny zarąbisty next!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ekstra rozdział dawaj szybko next

    OdpowiedzUsuń
  6. O matko! Jaki boski <3 Wszystko jest idealne, po prostu świetne, genialne <3 Masz wielki talent :D Kocham Twojego bloga :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział świetny! Uwielbiam tego bloga! Mam ogroooomną nadzieję że następny będzie szybko c:

    OdpowiedzUsuń
  8. Zarąbisty rozdział :) Wiesz co....twój opis profilu dokładnie opisuje MNIE! xD Tylko ,że ja jestem z Warmii i Mazur :D I mam na imię Weronika, ale też jestem ciemną blondynką o zielono-niebieskich oczach :) Też jestem pyskata,niecierpliwa i wrażliwa,zakręcona itd. xD Też jestem Mixer,Lovatic,Lauratic, R5er i oczywiście też jest Team Raura & Auslly. Bo jak nie? xD <3 Czekam na Next :))

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Bisty <3 Austiś jest taki słodki ♥♡♥♥♥♥♥♥♡

    OdpowiedzUsuń