wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział V

7 WRZEŚNIA

Rano usłyszałam ogłuszający dźwięk dzwoniącego telefonu. Przerażona spadłam z kanapy, bo okazało się, że na niej spałam, a odgłos rozbrzmiał przy moim uchu.
Dzwonek zadzwonił po raz trzeci. Wstałam z ziemi, przeciągnęłam się i podbiegłam, podnosząc słuchawkę.
- Halo?
- Panna Allyson Dawson? - usłyszałam głos lekarza, który wczoraj pomógł mi i Megan.
- Tak. Co się stało? - spytałam przerażona. Automatycznie spojrzałam na zegarek. Była godzina 7.35.
- Chciałem tylko poinformować, że stan pani siostry mimo naszych obliczeń szybciej oswaja się z lekami i panna Dawson może już dziś wyjść ze szpitala. Oraz Megan domaga się pani obecności.
Odetchnęłam z ulgą.
- Dobrze, przyjadę po nią niedługo. Do widzenia.
Rozłączyłam się i odłożyłam słuchawkę.
- Kto dzwonił? - na ziemi leżał rozłożony śpiwór, a z dziury wystawała głowa przyjaciółki.
- Lekarz. Megan wraca do zdrowia szybciej, niż przypuszczali oraz wymaga, żebym przy niej była. Można ją dziś już zabrać.
Trish uśmiechnęła się szeroko.
Skierowałam się do kuchni, ale nasunęło mi się pytanie.
- Jeszcze jedno - odwróciłam się.
- Uhm?
- Czemu my śpimy w salonie?!
Zachichotałyśmy obie, podniosłam poduszkę i rzuciłam w czarnowłosą. A potem z godnością poszłam robić śniadanie.

- OMG, jakie te naleśniki są dobre - powiedziała z zapchaną buzią Traszka.
Ukłoniłam się jej.
- Dziękuję, dziękuję - zaśmiałyśmy się z mojej głupoty.
Sama dokończyłam swoje śniadanie posmarowane dżemem i popite herbatą owocową i podeszłam do zlewu, by pozmywać naczynia. Położyłam talerz i szklankę na suszarce i odwróciłam się w stronę stołu.
- Ubieraj się. Jedziemy po Megan - zakomendorowałam.
- Same czy z Austinem? - zapytała chytrze.
- Jak to? Z Austinem! Jestem za leniwa, by jechać autobusem.
- Tak, tak. Rób tak dalej, a spasiesz tyłek.
- Och, ty małpo. Sugerujesz, że jestem gruba? - złożyłam usta w podkówkę i udałam, że się obraziłam. Szybkim krokiem poszłam do mojego pokoju i przebrałam się w czarne rurki, fioletową bluzkę z koronką na ramionach, a włosy uczesałam w warkocza. Na nogi założyłam czarne koturny. Zeszłam na dół.
- I jak wyglądam? - spytałam, roześmiana przyjaciółki. Okręciłam się wokół własnej osi i tanecznym krokiem modelki zeszłam po schodach. Roześmiała się.
- Jak modelka - pokazała mi kciuki w górę.
- Seksownie! - wykrzyknął ktoś z mojej kuchni. To był Austin, który szukał czegoś w lodówce.
- Ty zboczeńcu! Nawet nie widziałeś, jak wyglądam. A poza tym, dlaczego okradasz moją lodówkę?! - zachichotałam, wchodząc do kuchni.
- Jestem głodny. A jeśli będę prowadził, będąc głodnym to trafię w jakiś mur i tyle - wzruszył ramionami. Jednak po chwili pokręcił głową - nazwałaś mnie zboczeńcem? - zapytał z wyrzutem.
Pokiwałam głową twierdząco.
- I co mi zrobisz? - wystawiłam język jak jakaś pięciolatka.
- A może powiem, że znam twoją tajną broń? - zapytał chytrze.
- Nie odważysz się jej użyć - odparłam, udając przerażenie.
Zachichotałam ponownie i wybiegłam z kuchni. Blondyn pobiegł za mną. Chłopak złapał mnie w talii i siłą posadził na kanapie, zaczynając mnie gilgotać.
Wyrywałam się, krzyczałam i śmiałam w najlepsze. Do oczu napłynęły mi łzy.
- Austin, już stop! - krzyknęłam.
- A odwołasz swoje słowa?
- Nigdy!
- To nie - i zaczął znowu mnie gilgotać, jeszcze z większym zapamiętaniem. Kopnęłam go w tors i wydostałam się z jego ramion.
- I co świrze?! - wykrzyknęłam - Wydostałam się!
Zaśmiał się.
- Idę coś zjeść.
Prychnęłam.
- Słabo.
Zarechotał.
- Mówi się trudno.
- Nagrane! - wykrzyknęła nagle koło mojego ucha Trish, aż podskoczyłam. Puściła do mnie oczko - na stówę to nagranie trafi dziś na bloga Deza.
- Trish, nie odważysz się.
- Chcesz się założyć? - spytała zaczepnie.
- Hazardzistka.
- Druga Cassidy - krzyknął Austiś. Zachichotałyśmy.

Jedziemy właśnie samochodem po Megan. Teraz mój wczorajszy strach wydał się irracjonalny i lekko dziwny. Lecz cóż, pewnie każdy by tak zareagował. Uśmiechnęłam się do przyjaciół, gdy dojechaliśmy do szpitala. W ich drzwiach stała z lekarzem moja siostra.
- Ally! - krzyknęła Meg i wskoczyła mi w ramiona.
- Megan - wyszeptałam zadowolona.
- Przepraszam, że sprawiłam ci tyle kłopotu.
- Jakiego kłopotu, do cholery?! - prawie na nią krzyknęłam - to moja wina. To ja uległam znajomym. To ja cię tam pilnowałam. Nie było mnie, kiedy trzeba. To tylko moja wina - zaczęłam płakać jej w ramię. Pogłaskała mnie po głowie, a przyjaciele mnie objęli - jesteś dla mnie jedną z najważniejszych osób na świecie.
Uśmiechnęła się lekko.
- Jedźmy już do domu - wyszeptała mi do ucha.
Pokiwałam głową twierdząco.
- Panie doktorze, czego nie może robić?
- Musi leżeć jak najczęściej w łóżku, nie przepracowywać się. Najlepiej niech nie chodzi przez kilka dni do szkoły. I musi brać te leki - podał mi listę z trzema punktami - wszystko będzie dobrze.
- Dziękuję bardzo. Do widzenia.
Wsiedliśmy do auta i skierowaliśmy się do domu.
- Posiedzę z wami do wieczora, a potem pójdę do domu. O Cholera! Dziś niedziela! - powiedziała Trish. Zachichotałam.
- Spoko. Zrobię herbatę i popcorn. Urządzimy popołudnie z komedią.
- Ooo! Ja też wpadnę - powiedział Austin.
- Popcornu nie dostaniesz, żarłoku - dotknęłam jego nosa, zgrywając sie z niego.
- Sugerujesz, że jestem gruby? - zaśmiałam się, gdyż przed dwoma godzinami powiedziałam to samo Traszce.
- Trochę mógłbyś schudnać - powiedziałam, igrając z ogniem.
- Małpa.
- Goryl.
- Powiedziałbym coś...
- Ale się powstrzymasz - przerwałam mu i niezrażenie patrzyłam przed siebie w szybę.
Pokręcił niedowierzająco głową. Dziewczyny z tyłu zachichotały.
Resztę drogi przebyliśmy w milczeniu.
Gdy dotarliśmy do domu, wybrałam kilka komedii z mojej kolekcji. Jedną z nich była "Kłamca, Kłamca" z Carre'yem. Przygotowałam cztery herbaty i popcorn. Po chwili usłyszałam dzwonek.
- Dołączamy się - w drzwiach stali Dezmond, Cassidy, Nelson i dwie siostry Deza.
- O cholera! - złapałam się za głowę - nie starczy popcornu. Dez, leć kup z dziesięć opakowań - dałam mu kilkanaście dolarów. Wrócił po kwadransie. W tym czasie wpuściłam gości, dorobiłam herbatę i przyniosłam parę puf i foteli oraz kocy, by wszyscy się zmieścili. Okryłam jeszcze Meg jednym i zaczeliśmy seans.

Obejrzeliśmy wszystkie komedie. Seans skończył się o 19. Wszyscy poszli do domu, a my z Megan szykowałyśmy się do snu. Umyłyśmy się i przebrałyśmy. Obie byłyśmy bardzo zmęczone. Szybko zasnęłam.

---------------------------------------------------------------------------------------

Oto i rozdział V. Jak się podoba?

Na koniec kilka obrazków :)

 
 
 
 
Rozdział następny niedługo :) Xoxo, Diablica.

piątek, 23 sierpnia 2013

Rozdział IV

6 WRZEŚNIA

Gdy rano wstałam nie wiedziałam gdzie jestem. Dopiero po głębszym zastanowieniu i przypomnieniu sobie wczorajszego wieczoru zrozumiałam, co się działo. A do tego była pierwsza sobota od rozpoczęcia roku. Uśmiechnęłam się w duchu.
Spojrzałam na budzik. Była godzina 8:35. Nałożyłam szlafrok i poszłam do pokoju siostry. Megan spała jak zabita w swoim łóżku. Oddychała szybko, ale głęboko.
Po chwili spoglądania na sens mojego życia poszłam wziąć prysznic. Ciepła woda działała na mnie kojąco. Po umyciu włosy związałam w warkocza, a na siebie włożyłam kremową bluzkę, wzorzyste leginsy i kremowe buty na obcasie. Zeszłam na dół i przygotowałam płatki z mlekiem, do tego parówki i ciepłą herbatę. Poszłam zbudzić małą, która z apetytem wszystko zjadła, szybciej ode mnie i poleciała się umyć. Sama dokończyłam śniadanie i pozmywałam. Sprzątnęłam wszystko ze stołu i obmyślałam, co dziś będziemy robiły.
- Megan, zaprosić dziś Trish na noc?! - krzyknęłam.
- Jasne! - odkrzyknęła.
Więc postanowiłam, że po godzinie 12 pójdziemy do parku na spacer z przyjaciółką, zajdziemy do kawiarni, a potem wrócimy do domu szatynki, by mogła się spakować. Tak, to dobry plan. Będziemy miały cały dzień dla siebie.
Wybrałam numer do czarnowłosej Traszki; odebrała po trzech sygnałach.
- Siemka przyjaciółko - powiedziałam radośnie do telefonu.
- Siemka - odpowiedziała zaspanym tonem - co cię do mnie sprowadza o tej godzinie?
Zachichotałam.
- Jak twoi rodzice zareagowali na wieść, że jesteś pijana jak burak? - spytałam zaciekawiona.
- Na szczęście nie było ich w domu. Poszli na jakąś imprezę z pracy ojca i wrócili dopiero po dwunastej w nocy, gdy już smacznie spałam i chrapałam. Czemu ty nic nie wypiłaś?
- Dobrze wiesz czemu. Właśnie przez alkohol i używki tata popadł w konflikt z prawem, a ja teraz sama muszę opiekować się małą. Nic nie byłoby w tym złego, ale licho wie, gdzie on jest. A do tego musiałam przecież opiekować się jeszcze sklepem. Nie mam czasu ani na potrzeby Megan, ani nawet własne.
- No właśnie, przez to wszystko nie możesz normalnie randkować.
Zaśmiałam się.
- Masz rację. Raz zaprosił mnie Gabe, ale odmówiłam przez nadmiar obowiązków, szczególnie z pracy. No i teraz chodzi z Ellie..
- Która robi słodkie słodkie oczka do Austina - przerwała mi - naprawdę dobrana z nich para. On zakochany w tobie, ona w nim, wy w sobie... - nagle urwała, jakby zorientowała się, że powiedziała za dużo.
- Trish - powiedziałam z wyrzutem, gdy zrozumiałam, co chciała powiedzieć - Austin to mój przyjaciel.
- Mów sobie co chcesz. Każdy tak mówi. W głębi jednak jesteś w nim zakochana. Dziś ci to udowodnię.
Pokręciłam niedowierzająco głową.
- Zgoda. Jak chcesz. Co, Dez to samo próbuje udowodnić blondaskowi? - spytałam pół żartem, pół serio.
- A licho to wie. Może i tak. Gdzie się spotkamy? - automatycznie zmieniła temat.
- Może o 12.30 przy fontannie w parku? Poszłybyśmy potem do kawiarni z Megan, a później wróciły do ciebie po twoje rzeczy. Powinno być po 15.
- A może jak już zostawię swoje rzeczy, to pójdziemy gdzieś?
- Bar kompletnie odpada. Plaża też, bo dziś jakoś pochmurno. Może do kina? - zaproponowałam.
- Chętnie. Zaraz zobaczę na necie godziny wyświetlania jakichś filmów.
- Jakiś dla dzieci zamawiam. Jako ośmiolatka prostestuję oglądania filmów dla dorosłych jeszcze z nutką erotyzmu - zachichotałam.
Zawrórowała mi, a po chwili rozłączyła się. Dla zabicia czasu do tego spotkania razem z Meg zaczęłyśmy oglądać jakąś kreskówkę. Siostra wpatrywała się w ekran jak zachipnotyzowana i zaczęła się schylać bliżej. Zatrzymałam ją ramieniem.
- Ej, uważaj, bo jeszcze wejdziesz do telewizora - uśmiechnęłam się złośliwie.
- Naprawdę? - spytała zaskoczona, a po chwili odwzajemniła uśmiech - świetnie. Chcę tam być z Crasherem i Jasperem. *
- Ale z tamtąd nie ma powrotu. Zostaniesz tam na zawsze i zostawisz mnie samą - powiedziałam źle wróżącym tonem.
Przytuliła mnie mocno.
- Przecież tylko żartowałam - pocieszyła mnie.
Zajęłyśmy się potem oglądaniem jakiegoś filmu rodzinnego.

Gdy film się skończył była godzina 12.10. Postanowiłyśmy więc się zbierać. Do parku miałyśmy 15 minut drogi, więc powinnyśmy zdążyć. Do torebki schowałam pieniądze, klucze i telefon. Cassidy pracowała dziś tylko cztery godziny, więc raczej się nie przepracuje.
Ruszyłyśmy w drogę.

Po 15 minutach byłyśmy na miejscu. Usiadłyśmy na ławce i czekałyśmy. Wokoło nas przechodziło mnóstwo ludzi, ale nikogo znajomego nie zauważyłam. Po chwili do ławki podszedł Gabe.
- Hej Ally - uśmiechnął się słodko - co tam?
- Hej Gabe. Nic ciekawego, czekam na Trish, która zaraz się spóźni, jeśli się nie pospieszy.
Usiadł koło mnie tak blisko i próbował objąć ramieniem, aż sama wstałam jak z torpedy i byłam na nogach.
- Do widzenia Gabe. Jakbyś nie widział, czekam na kogoś, ale tym kimś nie jesteś ty - warknęłam na niego.
Spuścił wzrok i odszedł smutny.
- Chyba byłaś dla niego za ostra. Bardzo mu się podobasz i próbował z tobą flirtować - powiedziała inteligentnie Megan.
- Dzięki za radę, móżdżku, ale nie pozwolę się dotknąć przez chłopaka, który nie jest moim przyjacielem. Kevin wczoraj próbował mnie zgwałcić w łazience, więc prawie nikomu nie ufam, tylko Austinowi i Dezowi jako chłopakom.
- Kevin próbował cię zgwałcić?! - wykrzyknęła tuż nad moim uchem Trish.
- No, wreszcie przyszłaś. Tak, próbował, ale Austin mi pomógł i wyszłam z tego cało.
- Ja już się z nim rozliczę - wyszeptała wściekle.
- Trish, był pijany jak wy wszyscy. Po pijaku nie wie się, co robi. A on zawsze miał na mnie "chrapkę" - cudzysłów zakreśliłam w powietrzu - skończmy temat, proszę. Do niczego nie doszło.
- Na szczęście.

W drodze do kawiarni zaczęłyśmy duskutować nad sensem wybudowania kolejnych budynków i wieżowców z drogimi apartamentami.
- Te gorsze mieszkania pójdą dla osób biedniejszych, a ci bogacze kupią apartamenty. Dobry sposób, by zarobić szajs.
- Równie dobry, jak dawanie dupy pod latarnią - powiedziałam pewnie - ale i tak tego nie warto. Biedni mają swoje domy, bogatsi także. Bogacze i tak są rozpieszczani, a teraz po wybudowaniu takich rzeczy będą tak zadzierać nosa, że będzie gorzej, niż jakaś rozpieszczona nastolatka, która nie dostała wymarzonego prezentu na urodziny.

W kawiarni zamówiłam sobie latte i kawałek szarlotki, a dla Megan kakao i sernik. Trish zamówiła cappucino i kawałek murzynka.
- To jest najlepsza kawiarnia w Miami - powiedziałam, zapychając się ciastem.
- Jasne - odparła Megan.

Po pół godzinie postanowiłyśmy iść na "Klopsiki i inne zjawiska pogodowe". ** Seans był za dziesięć minut, więc kupiłam dwie cole i dwa średnie popcorny. Dostałyśmy miejsca w ostatnim rzędzie, ku naszemu zadowoleniu.
Po piętnastu minutach seans się zaczął. Bawiłyśmy się jak nigdy.
Wyszłyśmy z sali o 15.30 w dobrych humorach. Dostałyśmy słynny szał głupawkowy, dookoła ludzie patrzyli się na nas dziwnie. Zignorowałyśmy to i poszłyśmy dalej.

- Nie chcę się spotkać z Kevinem po wczorajszym - powiedziałam niepewnie - idź się pakuj i szybko wracaj.
Przyjaciółka pokiwała twierdząco głową i weszła do domu. Wróciła po niecałej pół godzinie z wypchaną torbą i kosmetyczką.
- Idziemy - zakomendorowała.
- Jak zareagował twój brat na wieść, że idziesz do mnie?
- I tak nie miałby nic do gadania. Ty mi krzywdy nie zrobisz.
- Masz rację - uśmiechnęłam się.
Szłyśmy w milczeniu. Gdy doszłyśmy do domu z autobusu wysiadała Cass. Pomachałam jej.
- Kac minął?! - krzyknęłam.
Uśmiechnęła się, odmachała i pokiwała twierdząco głową.
- Wczoraj nieźle zabalowałyście - wyszeptałam do Trish - Cassidy nawet tańczyła na rurze.
Zachichotała.
- Ale warto było - powiedziała.
- Zależy dla kogo.
Obydwie dziewczyny spojrzały na mnie podejrzliwie.
- No co? Najpierw Kevin próbuje mnie zgwałcić, potem jakiś facet wpycha Megan tabletki z narkotykami. Powiedział, że gdy tego nie zrobi, zabije jej rodzinę. W tym wieku to bardzo ważna rzecz.
Otworzyłam drzwi kluczem i weszłyśmy do środka. Megan poleciała odrabiać lekcje, a my zaczęłyśmy plotkować jak najęte.
- Widziałam twoją akcję z Gabe'm. Straszna przylepa.
Potwierdziłam to.

O 21 postanowiłyśmy obejrzeć jakiś horror. Meg poszła wcześniej spać mówiąc, że jest bardzo zmęczona. Wybrałyśmy Paranormal Activity. Po pół godzinie usłyszałam wołanie siostry.
- Ally - jej głos był przemęczony i bardzo cichy. Wyszła z pokoju i stanęła na korytarzu - chcę pić.
Nalałam szklankę wody i chciałam iść i dać ją siostrze, ale ona samodzielnie postanowiła zejść na dół. Kurczowo trzymała się obiema dłońmi poręczy i widać było, że bardzo się męczy. Coś z nią było nie tak. Nawet się nie obejrzałam, a usłyszałam przerażony krzyk przyjaciółki. Megan puściła się poręczy, zemdlała i spadła po schodach na sam dół.
- Dzwoń do lekarza - powiedziałam przerażona i podbiegłam do Meg, odrzucając szlankę na ziemię.
- Ile wzięła tej dawki narkotyków? - spytała Trish.
- Niewiele. Ale w tym wieku...
- może to zaszkodzić - dokończyła za mnie. Wybrała numer lekarza i szybko zadzwoniła. Ja sprawdziłam puls i bicie serca małej. Były nawet w porządku - nie odbierają - spanikowała czarnowłosa.
- Rzuć telefon - podrzuciła go. Zadzowniłam do Moonów - Austin?
- Ally? Co się stało? - zaniepokoił się.
- Macie samochód?
- Tak.
- A ty prawo jazdy?
- Także. Co się dzieje?
- Mógłbyś mnie podwieść na pogotowie?
- Jasne - rozłączyłam się pospiesznie - jedziesz z nami?
- Oczywiście - odpowiedziała mi przyjaciółka. Nałożyłam siostrze jakiś sweterek, sama nałożyłam kurtkę i adidasy i pobiegłyśmy do Moonów. Niosłam Meg na rękach.
- O Mój Boże - powiedziała słabo Cassidy - co jej się stało?
- Spadła po schodach. Jedziemy?
Usiadłam na miejscu pasażera, a Trish z Megan na tyle. Jechaliśmy pospiesznie. Gdy stanęliśmy na światłach, Austin odwrócił się do mnie i położył mi dłoń na kolanie. Posłałam mu słaby uśmiech. Pojechaliśmy do szpitala.
Wbiegliśmy ile sił w nogach do budynku. Teraz to blondyn miał małą na rękach. Od recepcji do dalszych pokoi. Zabrali ją do sali.
Po dwóch godzinach wyszedł lekarz.
- Co z nią doktorze? - momentalnie wstałam.
- Zatruła się jakimś jedzeniem po zażyciu silnych leków wczoraj wieczorem.
- Nic jej nie będzie?
- Nie. Za kilka dni powinna dojść do siebie. I po powrocie do domu dawać jej tylko wyznaczone leki i nie przemęczać jej. Nie może także chodzić do szkoły. Niech całymi dniami leży w łóżku.
Odetchnęłam z ulgą i przytuliłam się mocno do przyjaciół.
Potem Austin pojechał do siebie, a ja z Trish do mnie. Poczekamy na polepszenie się stanu Meg.

=========================================================

Jest i rozdział IV. Podoba się? :)
* Wymyśleni bohaterowie wymyślonej kreskówki.
** Z wyborem dla Megan była bajka animowana.

Dziś bez obrazków, ale w kolejnym dodam ich kilka ;)

Pozdrawiam i całuję, Diablica :*

czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział III

3 WRZESIEŃ, 5 WRZESIEŃ

Obudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Przeciągnęłam się, czując każdy bolący mięsień w moim ciele. Pomrugałam kilka razy próbując przywołać obraz do normalności i spojrzałam na zegarek na szafce obok. Była 5.30.
Nałożyłam szlafrok i kapcie i powoli zeszłam po schodach do salonu, ziewając przeciągle. Zakręciło mi się w głowie, ale w ostatniej chwili złapałam się poręczy i nie spadłam.
- Halo? - rozpoczęłam rozmowę po podniesieniu słuchawki.
- Czy tu Ally Dawson? - usłyszałam nieznany dla mnie damski głos.
- Kto mówi? - spytałam lekko zdenerwowana i przeszłam do kuchni, by nie obudzić siostry.
- Czyli tak - dziewczyna szeptała - mam dowód na to, że Austin Moon spotyka się z inną dziewczyną.
- Do cholery jasnej, to nie jest mój chłopak - powiedziałam przez zaciśnięte zęby - jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- Ale się tak nie zachowujecie - powiedziała niczym niezrażona nieznajoma - czy nawet przyjaciele od zawsze chodzą ze sobą za rękę, przytulają się do siebie przy każdej możliwej okazji i nie spotykają się nikim innym, tylko w swoim gronie? Każdy tak mówi, że jesteście przyjaciółmi, ale to nigdy się tak nie kończy. Z przyjaźni wychodzi miłość albo...
- Skończyłaś? - przerwałam jej bezczelnie - wiem, na czym polega przyjaźń damsko-męska. Kocham Austina jak brata.
Rozłączyłam się z nią czując, że rozmowa idzie na złe tory. Czy ludzie nie rozumieją, że my możemy być inni? Chociaż na razie... Być może jestem zakochana w Austinie. Zawsze był dla mnie bardzo bliski. Bliższy niż ojciec. Bliższy niż Cassidy. Nawet bliższy niż Trish.
Otrząsnęłam się z tych myśli i zapominając o śpiącej na górze Megan trzasnęłam drzwiami, a potem rzuciłam słuchawką. Wyszłam przed dom na werandę przyglądając się śpiącej okolicy.
Po chwili za swoimi plecami usłyszałam ciche kroki i odwróciłam się do zaspanej siostry.
- Przepraszam, że cię zbudziłam - wyszeptałam i ją przytuliłam - Idź jeszcze spać, mamy 2 godziny.
Zgodnie z moim poleceniem poszła na górę, a po chwili poszłam za jej przykładem. Wiedziałam, że już nie zasnę, więc wzięłam jakąś książkę do czytania.
Zaczęłam już czytać, ale moje myśli wciąż krążyły wokół blondyna. Przyłapałam się na tym, że przez te myśli czytam ten sam wers po raz siódmy i nie mogę się skupić.
Poddałam się i z cichym jękiem ponownie wstałam z łóżka. Postanowiłam już się szykować do szkoły.

Kolejne dwa dni minęły jak z bicza strzelił. Nikt nie naruszał już mojej prywatności i intymności. Plan dnia mijał tak samo - wstawałam rano, szykowałam się do szkoły, szkoła, praca i noc. Ledwo miałam czas na odrabianie drobnych prac domowych, więc strach pomyśleć, co będzie później.
Cassidy sprawdza się świetnie. Już nie zapomina przekręcić kartki.
Dziś jest sobota, postanowiliśmy pójść na plażę cąłą gromadką. Zamknęłam sklep i wróciłam do vana ojca Trish. Było nas sporo : ja, Austin, Megan, Cassidy, Nelson, Trish, jej starszy brat Kevin i Dez.
Kevin cały czas rozbierał mnie wzrokiem, co kompletnie mi się nie podobało. Spoko, jest przystojny, ale kompletnie nie w moim typie. Jest typem takich przygłupich mięśniaków.
Pod spodem miałam dwóczęściowe różowe bikini. Na sobie miałam krótką jeansową spódniczkę i białą bluzkę na ramiączkach. Na nogach pomarańczowe japonki, a włosy związane w kucyka. W torbie miałam dwa ręczniki, okulary przeciwsłoneczne i filtr.
Po niecałej pół godzinie byliśmy na miejscu. Złapałam Meg za rękę i wspólnie szukaliśmy jakiegoś ustronnego miejsca. Po chwili znalazłyśmy - blisko morza i baru. Rozłożyliśmy się.
Ułożyłam dwa ręczniki i rozpakowałam wszystko.
Nagle Austin wziął mnie na barana i pobiegł szybko w stronę wody.
- Austin, nie! - piszczałam, wyrywałam się i biłam go po plecach, ale on tylko się śmiał i nie poprzestał. Z tyłu słyszałam śmiechy całej ekipy. Blondyn wbiegł razem ze mną i wrzucił mnie na głęboką wodę. Wstałam cała mokra i zaczęłam się histerycznie śmiać i chlapać jak najszybciej przyjaciela. Po chwili dołączyli wszyscy. Zabawa była przednia, a gdy po dwóch godzinach położyłam się na ręczniku, momentalnie zasnęłam.


Narrator, jakiś czas później

- Austin, nie radzę - Trish ledwo powstrzymywała się, by nie wybuchnąć śmiechem - jeśli jesteś jej przyjacielem, to uważaj. Jeszcze cię znienawidzi.
Blondyn trzymał w ręku wiaderko Nelsona pełne zimnej wody z morza z dodatkami glonów. Ally sobie spacznie spała na ręczniku, opalając się przy okazji i odsypiając ostatnie dni, które dla niej były ciężkie.
Podszedł do niej cicho i po chwili wylał całe wiadro wprost na rozpalone plecy brunetki. Wstała oparzona, a wszyscy wokół zaczęli się śmiać.
- Spałaś prawie dwie godziny, śpiochu. Czas wstać.
Ally popatrzyła dookoła i obmyślała plan, jakby tu się zemścić. Nie wymyśliła nic ciekawego, więc po prostu wzięła garść piasku i rzuciła we włosy blondyna. Chybiła, bo ten zwinnie uciekł do wody. Pobiegła za nim i wskoczyła na plecy Austina, który właśnie zanurzał się w morzu. Wylądowali razem na piasku pod wodą. Gdy wstali zaczęli się ochlapywać jak małe dzieci i chichotali.
W tym samym czasie Trish i Dez patrzyli na bawiących się przyjaciół.
- Są tacy w sobie zakochani. Kiedy sobie to uświadomią? - myślała na głos czarnowłosa.
- Nie mam pojęcia. Widać, że się kochają, ale niektórym ciężko wyznać uczucia - odpowiedział rudy chłopak.
- Jeszcze będą razem - powiedziała pewnym głosem Cassidy, dołączając się do rozmowy - Już ja o to zadbam. Austin bardzo tęsknił do Ally przez te siedem lat. Mimo, iż wszystko niby było ok, on zawsze był cichy i zamknięty w sobie po jej wyjeździe. Teraz znowu się otworzył na świat.
- Bardzo za nią tęsknił? - spytała szatynka.
- Aż za bardzo. Mimo, iż był tylko dziewięciolatkiem, który zapewne nie wiedział do końca, co to milość bardzo mu zależało na Ally. I widziałam, ze wzajemnie. Miałam 16 lat, kiedy Moonowie wyjechali. Ally była mi bardzo bliska mimo, iż przez większość była traktowana jak smarkula.
Na tym skończyła się ich rozmowa, gdy z wody wyszli zakochani przyjaciele.


Ally

Wieczorem zaczęło się robić chłodno, więc zaczęliśmy się zbierać. Postanowiliśmy, że pójdziemy do jakiegoś baru coś zjeść i na godzinę albo dwie na dyskotekę. Trochę bałam się o dzieci, ale ja pić nie będę. Mam złe wspomnienia z tym związane.
- Ally, jestem głodna - wyszeptała Megan łapiąc mnie za rękę. Wychodziliśmy właśnie z plaży, a do pubu było niecałe 10 minut drogi.
- Niedługo dojdziemy i coś zjesz - uśmiechnęłam się do niej szeroko, a ona odwzajemniła to słodkim uśmieszkiem.
Za drugą rękę złapał mnie Nelson, a jego drugą rękę złapał Austin. Szliśmy tak żwawym krokiem. Po kilku minutach doszliśmy. Zamówiliśmy trzy duże pizze z pieczarkami i peperoni, a dla dzieci po małej pizzie z szynką. Moja siostra zjadła to z takim apetytem, że aż pomyślałam, że ją zagładzam. Wszyscy byli głodni, więc jedzenie szybko znikło. Zjadłam trzy kawałki i poczułam się pełna, więc więcej nie pchałam.
Po pół godzinie uległam, by iść na dyskotekę. Szliśmy całą grupką, rozmawiając i żartując, ale po chwili prawie wszyscy rozpiechrzli się po pomieszczeniu. Było mnóstwo osób, grała jakaś już dawno niemodna muzyka, a na parkiecie balowało niewiele gości. Mnóstwo ludzi było przy barze, piło jakieś piwo i wódkę, pewnie też wino. Ze mną zostały dzieci i ukochany blondyn. On też odmówił, jeśli chodzi o alkochol.
- Też mam z tym złe wspomnienia - powiedział z bólem w oczach - dlatego nie piję i nie mam zamiaru.
- Rozumiem - objęłam go ramieniem.
Wiem, że Austin przeżył jakąś tragedię i ciężko mu o tym mówić.

Po godzinie czasu poszłam do toalety odprowadzona wzrokiem przyjaciela. Po załatwieniu potrzeby zaczęłam myć ręce, gdy do damskiej toalety wparował Kevin, pijany na maxa.
- Wreszcie jesteśmy sami, bez tego pajaca - wybełkotał niewyraźnie.
Wysuszyłam dłonie i chciałam wyminąć chłopaka, gdy on mnie z całej siły popchnął na ścianę i zaczął mnie całować, przypierając do muru i uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Próbowałam się wyrwać, ale na darmo, był za silny. Stałam się bierna, nie zamierzałam go całować i czekać, aż on skończy. Myślałam, że na pocałunkach się zakończy, ale on był co raz odważniejszy. Przeniósł ręce na moją talię i przyciągnął jeszcze bliżej. A myślałam, że to niemożliwe. Po chwili uszczypnął mnie w pośladek i przeniósł dłonie na piersi. Tego już nie puszczę mu płazem. Zaczęłam się wyrywać i udało mi się uzyskać odrobinę wolnej przestrzeni. Uderzyłam go w policzek, a gdy go zapiekło odsunął się ode mnie. Kopnęłam go w krocze i chciałam uciec, gdy znowu mnie złapał za ramię i uderzył.
- Nie będziesz mnie bić, suko! - wykrzyknął.
Teraz do toalety wpadł Austin, zaniepokojony dźwiękami.
- Zostaw ją - krzyknął i uderzył z całej siły Kevina, który upadł na ścianę. Zaczął go kopać, gdy mu przerwałam, kładąc rękę na ramieniu.
- Austin, nie warto - wyszeptałam i wyprowadziłam go. Doszliśmy do stolika przy którym był tylko Nelson - Gdzie Megan? - spytałam chłopca.
- Powiedziała, że idzie do toalety, ale nie ma jej już od 10 minut - odpowiedział. Spanikowałam i zaczęłam się rozglądać po całym pomieszczeniu. Cassidy tańczyła pijana na rurze, Trish siedziała z Dezem i piła jakiegoś bełta. Po chwili zauważyłam siostrę z jakimś napakowanym mężczyzną. Miała łzy w oczach i niepewnie brała do ust jakieś tabletki.
Zaklęłam pod nosem i pobiegłam tam.
- Co pan daje mojej siostrze? - spytałam wściekła - jest tylko ośmiolatką!
- No właśnie, ośmiolatką. Czy to jest odpowiednie miejsce dla niej?
Meg pociągnęła mnie za rękaw. Spojrzałam na nią.
- Ten pan kazał mi brać te tabletki, bo zastraszył mnie, że zabije moją rodzinę - powiedziała zapłakana - to są narkotyki?
Wściekłość była nie do wytrzymania. Zacisnęłam dłonie w pięści i z całej siły uderzyłam mężczyznę w twarz. Na całej dyskotece zamarł ruch i wyciszono muzykę. Facet upadł na ścianę nieprzytomny.
Wzięłam siostrę za rękę i poszłam szybkim krokiem do przyjaciół.
- Austin, weź Cass. Wychodzimy - powiedziałam głosem nieznoszącym sprzeciwu. Sama podeszłam do czarnowłosej przyjaciółki i wzięłam ją pod ramię. Dez był bardziej trzeźwy, to dopiero jego pierwsze piwo dziś.
- Dez, weź Kevina. Wychodzimy.
Po pięciu minutach w barze znowu zagrała muzyka, a ja prowadziłam samochód Deza, kierując się w stronę domu. Gdy wszystkich odwiozłam podziękowałam Austinowi za pomoc i miły dzień, całując  w policzek. Uśmiechnął się szeroko.
Pomogłam Megan się umyć i położyłam spać. Opowiedziałam jej bajkę na dobranoc. Sama poszłam wziąć prysznic. A gdy przyłożyłam głowę do poduszki momentalnie zasnęłam.

=================================================================

Jest i rozdział 3. Jak się podoba?
Ten rozdział dedykuję mojej kuzynce, która bardzo mnie wspiera w trudnych chwilach, Patrycji. To dla ciebie skarbie <3

Na koniec jak zawsze obrazki :)

http://www.youtube.com/watch?v=IbzJPbaZv2s&list=FLSo2y6XX8Dt2miORGAMtNUg


Auslly/Raura ♥

Gwiazdor Ross ♥

Księżniczka Laura ♥

sobota, 17 sierpnia 2013

Rozdział II

2 WRZESIEŃ

Rano wstałam cała obolała. Nie dziwiło mnie to, zawsze tak miałam, gdy za długo pracowałam w sklepie. Oby z Megan było wszystko okej.
Była 6.30, więc powoli muszę się szykować do szkoły. Wybrałam sobie czarne leginsy i pomarańczową tunikę. Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic, włosy uczesałam w wysokiego kucyka i zrobiłam lekki makijaż. Potem zbudziłam Megan i poleciałam zrobić śniadanie.
Zrobiłam jajecznicę, dla mnie kawę, a dla siostry herbatę.
Nagle przypomniałam sobie, że szukam kogoś do pracy w sklepie, a Cassidy wciąż szuka jakiejś posady. Zadzwoniłam do niej. Odebrała po czterech sygnałach.
- Kimkolwiek jesteś i dzwonisz do mnie tak wcześnie, zabiję - powiedziała zaspanym głosem.
- Hejka Cass, też cię kocham - zachichotałam.
Od razu się ożywiła.
- Ooo, dla ciebie zrobię wyjątek.
- Słuchaj blondi, nadal szukasz pracy?
- Tak - wymruczała - co masz dla mnie?
- Dobrze płatną pracę w sklepie ze sprzętem muzycznym. To jest sklepik mojego ojca, ale go teraz nie ma i muszę sama sobie radzić. Co ty na to?
- A ja na to, jak na lato! - krzyknęła - Zgadzam się.
- Cassidy, nie drzyj się, ludzie chcą normalnie śniadanie zjeść - usłyszałam męski głos należący do Austina.
- Zamknij się, blondasku, tu ludzie chcą normalnie pracę znaleźć - odpyskowała, a ja zaśmiałam się z ich wymiany zdań.
- Dobra, ja kończę. Kiedy chcesz zacząć?
- Mogę nawet dziś, za pół godziny.
- Wpadnę po chłopaków i dam ci klucz oraz adres. Zaczynasz od 10.
Rozłączyłam się i zobaczyłam schodzącą po schodach Megan w ślicznej niebieskiej sukience*.
Przytuliłam Meg i kazałam zjeść śniadanie. Zjadła z wielkim apetytem, że aż mnie przestraszyła. Popatrzyła na mnie miną mówiącą "No co?" i uśmiechnęła się szeroko.
Uczesałam ją w warkocza i poszłyśmy w stronę domu Moonów. Mieszkali tylko dwa domy dalej i bliżej przystanku, więc nie było mowy o spóźnieniu się na autobus.
Brunetka idąca obok mnie za każdym razem, gdy widziała kałużę omijała ją szerokim łukiem, albo podnosiła sukienkę do góry i ją przeskakiwała.
- Komu chcesz się spodobać tym razem? - spytałam prosto z mostu.
- Dla Nelsona - a mnie aż zatkało. Nelson był słodkim i miłym chłopcem, ale to Megan potrafiła być wredna. Mam więc nadzieję, że go nie skrzywdzi, szczególnie psychicznie.
Pokiwałam głową, że rozumiem, gdy przez przypadek wpadłam na blondyna wychodzącego z domu. W ostatniej chwili mnie złapał, bo bym wylądowała w kałuży błota.
- Już na niego lecisz - zachichotała Cassidy, a ja jej posłałam mordercze spojrzenie. Austin był dla mnie tylko przyjacielem. Ale czy się w nim zakochałam? Wątpię.
- Świetnie by było - wyszeptałam. Podeszłam do blondynki i dałam jej klucz oraz kartkę z adresem - Powinnaś łatwo trafić. I od razu mówię, że rano klientów jest bez liku, więc masz jeszcze niecałe 3 godziny na znalezienie sobie asystentki do 15.
- Mówisz, że sobie nie poradzę? - spytała zaczepnie.
- Tego nie powiedziałam. Mówię tylko, że jest bardzo dużo ludzi, więc tylko ci radzę. Nie będę się z tobą o nic zakładała - odpowiedziałam. Znałam blondynkę na tyle, że wiem, że chce tylko coś zdobyć. Więc jakby się postarała, to by obsłużyła z 50-sięciu w pięć minut.
Naburmuszyła się i zawróciła do domu.
- Spotkamy się później! - zawołałam - Idziemy blondasku - wzięłam Austina pod ramię i poszliśmy pośpiesznym krokiem na przystanek. Dzieci podreptały posłusznie za nami.
Staliśmy w przyjemnej ciszy napawając się swoją obecnością. Nelson i Meg o czymś cicho szeptali. Przytuliłam się mocno do ramienia przyjaciela.
Po kilku minutach przyjechał spóźniony autobus. Usiedliśmy z tyłu i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Austin opowiadał o wszystkim co u niego się wydarzyło przez ostatnie siedem lat w skrócie.
Na moje opowiastki nie było już czasu, więc odprowadziliśmy dzieci pod podstawówkę i powolnym krokiem szliśmy w stronę naszej szkoły. Już zapomniałam, jak to być z kimś tak blisko. Nigdy nie miałam chłopaka, a z blondynem znałam się od urodzenia. Okej, miałam kilka pocałunków za sobą ale nic poza tym. Na przykład jeden po prostu mnie wykorzystał i udowodnił, że jestem łatwa, co jest kompletnym kłamstwem. Po prostu się w tym kretynie zakochałam. Nie, żebym się z nim przespała, to było w gimnazjum. Z Trish po prostu jesteśmy przyjaciółkami, więc idąc za rękę albo trzymając się za ramię byłoby dziwne. A Dez to Dez, nie w moim typie. Kocham go jak brata i przyjaciela.
Nawet się nie obejrzałam, a byliśmy już przy szkole. Przy drzwiach stała już Traszka. Podeszła do nas szybkim krokiem.
- Sorry blondi, porywam Ally dla własnych niecnych zamiarów - powiedziała poważnie, aż zachichotałam.
Odeszłyśmy na bok, a Austin poszedł do Deza. Obaj o czymś rozmawiali i patrzyli się na nas.
- Cała szkoła huczy od plotek, jaki to Austin jest zły - szepnęła na jednym tchu. Spojrzałam na nią dziwnie - wszyscy widzieli prawie, jak szliście do szkoły przytuleni do siebie. A jeszcze wczoraj niejaka Anderson Dru widziała go z jakąś ciemnowłosą dziewczyną. Nie wiem, co myśleć.
Ja też nie wiedziałam. Jakoś nie chciało mi się wierzyć jakiejś Dru, która szuka tylko tematów do plotek.
- Wszyscy myślą, że ze sobą chodzicie, a jednocześnie Austin chodzi z tamtą dziewczyną. Uważają go za zdrajcę i w ogóle. Nawet nie wiesz, ile osób stanęło po twojej stronie.
- Słuchaj Trish, jakoś nie chce mi się w to wierzyć. A nawet jeśli Austin ma dziewczynę, to super. Jesteśmy tylko przyjaciółmi i nikim więcej.
Spojrzała na mnie badawczo.
- Serio? Wydawało mi się, że już byliście raz razem.
- Tak, w zabawie jako pięciolatkowie. Nic poza tym.
Trish obkumała, że nic ze mnie nie wyciągnie i zostawiła mnie w spokoju. Gdy zadzwonił dzwonek podeszłyśmy do chłopaków i razem weszliśmy do szkoły. Mieliśmy ogólnie 6 lekcji. Umówiliśmy się, że na każdej będziemy siedzieć na zmianę.
Na pierwszej i drugiej siedziałam z Dezem, na trzeciej i czwartej z Trish, a dwie ostatnie z Austinem.
Cały dzień minął spokojnie oprócz faktu, że wszyscy rzucali Austinowi ukradkowe spojrzenia. Nawet niektórzy mięśniakowie rzucali w niego śmiećmi. Ten spoglądał na nich dziwnie, ale nic nie mówił.
Na parkingu już nie wytrzymałam. Wszyscy uczniowie patrzyli się tylko na nas, byliśmy tematem dnia. Stanęłam w swoich brązowych sandałkach na ławce.
- Słuchajcie, chcę coś ogłosić!
Od razu wszyscy w około się zebrali oprócz Jessici, mojemu odwiecznemu wrogowi.
- Proszę was, nie patrzcie tak na Austina! My nie jesteśmy razem, jesteśmy tylko przyjaciółmi. Więc wszyscy, proszę, uspokujcie się! To, że Austin był wczoraj wieczorem gdzieś ze swoją dziewczyną albo inną przyjaciółką, to nic! Potraktujcie to poważnie, a nie zachowujecie się jak dzieci!
- Dlaczego mamy ci wierzyć? Widzieliśmy sami, że szliście przytuleni do szkoły.
I teraz mój wybuch nie miał ograniczeń.
- Jesteśmy przyjaciółmi od urodzenia!!! Pozwalamy sobie na wszystko, ale nie na pocałunki! Nie jesteśmy razem! Jeśli jeszcze raz ktoś zada mi to bezsensowne pytanie, to powyrywam mu kudły razem z cebulkami!!
Ludzie zdziwili się moim wybuchem. No co? Zawsze cicha, mała i potulna Ally, a teraz wulkan energii i uczuć. Dorastam, zmieniam się i to czuję.
Zeskoczyłam z ławki i podeszłam do przyjaciół.
- Ja nie mam dziewczyny, musieli mnie z kimś pomylić - wyszeptał Austin, przytulając mnie.
- Wierzę ci - uśmiechnęłam się - choć po dzieci.
Pożegnaliśmy się z przyjaciółmi i poszliśmy po nasze rodzeństwo. Dzięki wchodzeniu na te trzecie piętro do sali Megan udoskonaliłam kondycję. I dobrze, przyda się.
Gdy weszliśmy do sali, wszystkie dzieci pakowały się i myły po malowaniu farbami.
- Ally! - wykrzyknęła Megan wskakując mi w ramiona. Przytuliłam ją mocno do siebie.
- Cześć skarbie - pocałowałam ją w policzek, stawiając na ziemi.
- Ally! - teraz to Nelson wskoczył mi w ramiona. Austin zabawnie się naburmuszył i odwrócił, wychodząc z klasy. To był tylko test, jak rudy chłopiec zareaguje. Jego też pocałowałam w policzek i kazałam obojgu iść się wreszcie spakować.
- Poczekam przed klasą - powiedziałam i wyszłam. Dotarłam do blondyna.
- A to wredna, ruda małpa.
Zaśmiałam się.
- Widzisz, mnie bardziej lubi.
Austin dał mi sójkę w bok. Po chwili przybiegły dzieci i Meg dała mi rączkę z jednej strony, a Nelson z drugiej, zupełnie ignorując swojego brata. Zachichotałam.
- Nelson? - niepewnie spytał przyjaciel.
- Masz focha, to teraz ja mam - odpowiedział chłopak i odwrócił głowę w drugą stronę.
Wyszliśmy ze szkoły i skierowaliśmy się w stronę centrum, spacerkiem. Złapałam jeszcze Trish, która szła piechotą, bo Dez postanowił iść do kina i obejrzeć jakiś dokumentalny film o reżyserach.
- Już nie musimy nikogo szukać do sklepu, zatrudniłam Cass. Nie gniewasz się? - powiedziałam, doganiając przyjaciółkę - Ale pomóc i tak musisz - powiedziałam, śmiejąc się w najlepsze.
W piatkę dojechaliśmy do Sonic Boom'a. Weszliśmy do pomieszczenia, a tam przy kasie siedziała zadowolona Cassidy czytająca pisemko o modzie. Oprócz niej ani żywej duszy.
- Gdzie klienci? - spytałam zaskoczona.
- Od rana nikt nie przyszedł - odpowiedziała obojętnie.
- Cass! - w ramiona swojej siostry wpadł Nelson. Ten to lubi się przytulać.
Wyszłam na chwilę przed sklep, zdziwiona o brak obecności innych ludzi. Rozglądnęłam się i w końcu popatrzyłam na drzwi. A tam się okazało, że blondynka nie przewróciła kartki i pisało, że jest zamknięte. Zachichotałam i weszłam do środka.
- Chyba jesteś naturalną blondynką - powiedziałam, wciąż się śmiejąc - nie przerwóciłaś kartki na Otwarte.
Teraz to wszyscy śmiali się w najlepsze. Podeszłam do drzwi i zmieniłam napis. Już po pięciu minutach połowa sklepu była zapełniona. Przyszedł nawet Gabe, chłopak, któremu rzekomo się podobam. Prosił o jakieś lekcje gry na fortepianie, powiedział, że zapłaci każdą cenę, żebym to ja go uczyła. Pokręciłam niedowierzająco głową i cały wieczór spędziliśmy na pracy. Potem rozeszliśmy się każdy w swoją stronę i cudowny dzień się skończył.

***************************************************************

Hejka! Oto i rozdział II. Mam nadzieję, że się spodobał i zostawicie jakiś ślad po sobie.

A na zakończenie kilka obrazków:

 
xoxo, Diablica <3

czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział I




Hej! To pierwszy rozdział na moim blogu o przygodach Austina i Ally. Mam nadzieję, że się wam spodoba i zostaniecie tu na dłużej :)

******************************************************************
1 WRZESIEŃ

Wybudziłam się ze snu przez irytujący dźwięk budzika. Ogłaszał on "Wstawaj Ally! Koniec wakacji, teraz jesteś pod moimi rządzami!". Jak ja tego nienawidzę!
Odnalazłam urządzenie ręką i walnęłam z całej siły, by się wreszcie zamknął.
Jedynym plusem jest to, że niedługo zobaczę Austina i Cassidy oraz poznam Nelsona, ich młodszego brata. Moonowie byli najlepszymi przyjaciółmi mojej rodziny, gdy jeszcze była cała. Austin był jak dla mnie stworzonym przyjacielem - dzień i noc, na zawsze. Potem tata dostał propozycję lepszej pracy w Miami, którą i tak stracił w ciągu dwóch lat. Kupił lokum w centrum i stworzył Sonic Boom'a, którym ja muszę się zajmować, bo on woli graniczyć z prawem i brać używki. Niedługo trafi do więzienia i tyle będzie jego "pięknego" życia. Tyle kłopotów przez głupią chorobę mamy. Ogólnie nie widziałam przyjaciół od siedmiu lat.
Westchnęłam głęboko i przeciągnęłam się. Wstałam, włożyłam nogi w kapcie i poszłam wziąć prysznic. Ciepłe strugi wody zawsze mnie uspokajały i relaksowały. Niestety dziś nie mogłam sobie pozwolić na zbyt duże przyjemności. Wyszłam spod prysznica, nałożyłam przygotowane przez siebie ubranie na rozpoczęcie roku czyli białą koszulę, czarne balerinki i czarną sukienkę do kolana. Włosy ułożyłam w klasycznym nieładzie i popędziłam do pokoju siostry. Ojca jak zwykle nie było w domu.
Stałam w drzwiach od pokoju Meg, przyglądając się, jak słodko śpi. Była taka krucha i śliczna, aż smutno było ja budzić. Podeszłam powoli do jej różowego łóżka.
- Meg - wyszeptałam, potrząsając lekko siostrą - Wstawaj, już czas.
Brunetka wymruczała coś niezrozumiale, przeciągnęła się i mrugając, otworzyła oczy.
- Idź do łazienki, umyj się. Przyniosę ci ubrania i pójdę zrobić śniadanie.
Megan zrobiła wszystko zgodnie z moim poleceniem. Poszła pod prysznic, ja jej dałam białą koszulę, kremowe balerinki, cieniste rajstopy i czarną spódniczkę. Potem poszłam zrobić śniadanie.
Usmażyłam naleśniki i zrobiłam herbatę. Gdy siostra zeszła na dół, posmarowałam posiłek czekoladą. Gdy usłyszałam trąbienie samochodu podskoczyłam wystraszona, a potem uczesałam szybko siostrę w kucyka i wyleciałyśmy z domu. Przy samochodzie Dezmonda stała Trish i uśmiechała się szeroko.
- Trish - wykrzyknęłam, a Megan wskoczyła jej w ramion - Hej!
Gdy przyjaciółka miała wolne ramiona, sama ją przytuliłam. Po chwili z samochodu wyłoniła się uśmiechnięta głowa Deza.
- A ze mną się już nie przywitasz? - spytał z udawanym obrażeniem.
Zachichotałam i z nim w podobny sposób się przytuliłam.
- Pamiętasz, że już dziś przyjeżdża Austin?
- A jakbym mogła zapomnieć - ponownie zachichotałam - Stęskniłam się za nim.
Wsiadłam do samochodu przyjaciela i odjechaliśmy spod mojego domu.
- Wreszcie poznam słynnego Austina - powiedziały jednocześnie Megan i Trish, co wywołało kolejną falę wesołości. W takiej atmosferze czas szybko mija, tak było i tym razem. Nawet się nie obejrzałam, a byliśmy przy podstawówce brunetki. Marine High School znajduje się kilkaset metrów dalej i oba budynki są wzniesione z czerwonej cegły.
Razem z młodą wysiadłyśmy z auta i skierowałyśmy się w stronę wejścia. Wchodziłam po milionach schodów, nieźle się nasapałam ale wreszcie doszłam. Bardzo dawno tu nie byłam. Jeszcze w tamtym roku Meg miała lekcje na pierwszym piętrze.
Gdy dotarłyśmy przed odpowiednią salę mój wzrok padł na rudowłosego chłopca w okularach, który już na początku roku schylał się nad książkami. W pamięci szukałam czy go znam, bo gdzieś już go widziałam. Nagle pamięć mi wróciła, a ja sobie przypomniałam, kto to. To był młodszy brat Austina i Cass. Kiedyś przyjaciółka przysłała mi e-mailem jego zdjęcie i opisała jego charakter. Mądry, uczciwy, miły, życzliwy. I na takiego wyglądał.
Lekko skrępowana, co było irracjonalne podeszłam do Nelsona i schyliłam się lekko.
- Hej - uśmiechnęłam się nieśmiało - Austin i Cassidy są już w Miami?
Chłopak podskoczył na dźwięk mojego głosu, poprawił okulary i zlustrował mnie spojrzeniem.
- Tak, są - powiedział wolno, jakby nie wiedział, czy ma mi zaufać - szukają właśnie domu. Ally?! - spytał nagle.
- Tak, sherlocku - zaśmiałam się, lecz zadawałam sobie pytanie - skąd zna moje imię?
- Austin opowiadał mi dużo tobie - mile połechtała mnie ta wieść - pokazał mi nawet wasze stare zdjęcie.
Jednak blondyn o mnie nie zapomniał. Uśmiechnęłam się w duchu. Porozmawiałam kilka minut z dziećmi, a potem spojrzałam na zegarek i prawie zachłysnęłam się powietrzem. Pod moją salą miałam być za niecałe pięć minut! Jeśli się spóźnię, to profesor Edwards mnie zamorduje.
Pożegnałam się z małymi i pobiegłam do swojej szkoły. Dotarłam tam w dwie minuty, więc miałam jeszcze trochę czasu. Stanęłam obok Trish, która poprawiała mi włosy po biegu.
- Wariatka - dała mi sójkę w bok, a ja zachichotałam - chcesz podpaść już Edwards pierwszego dnia?
Wzruszyłam ramionami.
- Gdzie Dez? - spytałam po chwili, lustrując korytarz i nigdzie nie widząc rudej czupryny przyjaciela.
Teraz to ona wzruszyła ramionami, co kompletnie kończyło naszą rozmowę. Nagle zza rogu wyszedł Dezmond (cały i zdrowy),a z nim jakiś blondyn. Popatrzyłam na niego oniemiała, był bardzo przystojny, ale nic a nic się nie zmienił. Dalej był taki jak kiedyś - wiecznie uśmiechnięty. Jego wzrok przesuwał się obojętnie po innych członkach naszej klasy, aż zatrzymał się na mnie, a jego oczy zaświeciły się z radości i ekscytacji. Niewiele myśląc, pobiegłam w jego stronę.
- Austin! - dobiegłam do niego i wskoczyłam w ramiona, mocno przytulając. Był zdziwiony, ale też szczęśliwy, że tak zareagowałam. Odwzajemnił uścisk tak mocno, że prawie się dusiłam - Tęskniłam - wyszeptałam.
- Ja też - czułam, że się uśmiecha - Moja mała Ally jest znów ze mną - pocałował mnie we włosy.
Nie chciałam za nic go puścić. W jego ramionach czułam się bezpiecznie. Do mojego nosa dotarł zapach mocnych damskich perfum, więc się domyśliłam, że to profesorka.
- Panno Dawson, korytarz szkolny nie jest do przytulania się ze swoimi kolegami. Więc może łaskawie puściłabyś pana Austina i weszlibyśmy do klasy? - spytała zrzędliwie skrzekliwym głosem. Matematyczka tak samo, jak w tamtym roku normalnie wysmarowywała się czerwoną szminką, psikała się perfumami, że śmierdziało na kilometr, malowała oczy czarnym tuszem jak czarownica. Wyglądała strasznie i taka była. Mało osób, a może nawet jeszcze mniej umiało się jej przeciwstawić.
Szary golf, czarne jeansy, rozwalone włosy jak strach na wróble i czarne szpilki na ponad dwadzieścia centymetrów - to jej znaki rozpoznawcze.
Lekko odsunęłam się od Moon'a, ale on wciąż trzymał rękę na mojej talii i nie chciał mnie puścić. Zauważyłam, że wszyscy się nam przyglądali, a traszka się nawet uśmiechała. Odetchnęłam głęboko i pod czujnym okiem Edwards doszliśmy do klasy.
Usiadłam w ławce razem z blondynem, a za nami usiedli Trish i Dez, którzy o czymś zawzięcie dyskutowali. Domyśliłam się, że o mnie, bo kilka razy wskazali na mnie palcem albo kopnęli w krzesło.
- O to plan lekcji dla każdego - zaskrzeczała.
Rzuciła na każdą ławkę kartkę z planem lekcji i spisem książek, które trzeba jak najszybciej kupić. Dla Austina dała jeszcze mapkę szkoły i wytłumaczyła, jak się przemieszczać.
Po jakiejś godzinie gadania, jak jej miło z nami będzie spędzać czas wypędziła nas ze szkoły. Podczas drogi żartowaliśmy o jej wyglądzie. Było jak za dobrych, starych czasów. W samochodzie posiedziałam niecałe pół minuty, bo podstawówka przecież nie była daleko. Pod szkołą na schodach siedzieli Megan i Nelson. Najwidoczniej na nas czekali.
- Trish, przyjdziesz dziś mi pomóc w Sonic Boomie? - zapytałam przyjaciółkę - sama z Megan sobie nie poradzę, teraz są dni i godziny szczytu.
Uśmiechnęła się ciepło.
- Jasne, że tak.
- Jutro muszę znaleźć nową asystentkę, bo sama sobie ze wszystkim nie poradzę, a ojca gdzieś wcięło - westchnęłam. Do auta wsiadły dzieci i Dez podwiózł nas do sklepu. Potem odjechali z Austinem, machając do nas zawzięcie. Blondyn obiecał, że wieczorem wpadnie do nas, więc nabazgrałam na karteczce nasz adres.

Nie myliłam się. Gdy tylko otworzyłam sklep, do środka wleciało mnóstwo klientów. Megan pomagała Trish obsługiwać ludzi, a ja stanęłam przy kasie. Było mnóstwo roboty, więc dopiero po 19, godzinę przed zamknięciem sklepu zadowoleni ludzie pouciekali.
- Dzięki Trish, jesteś najlepszą przyjaciółką, jaką można mieć - mówiłam prosto z serca.
Machnęła ręką i zaśmiała się.
- W domu i tak bym się nudziła. Rodzice w pracy, Kevin gdzieś wylazł z kolegami.
Pokiwałam głową, że rozumiem. Razem pojechałyśmy do domu autobusem, bo Maria mieszkała kilka domów dalej. Pożegnałyśmy się i poszłam do domu.
Zrobiłam dla nas ciepłą kolację i kakao. Wzięłam ciepły prysznic i przebrałam się w piżamę, pozmywałam i trochę posprzątałam. Taty dalej nie było, licho wie, kiedy wróci.
Położyłam Megan i sama poszłam do łóżka. Przypomniał mi się cały dzisiejszy dzień i posmutniałam. Austin miał wpaść z Cass, ale tego nie zrobili. Z tą myślą zasnęłam.