czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział I




Hej! To pierwszy rozdział na moim blogu o przygodach Austina i Ally. Mam nadzieję, że się wam spodoba i zostaniecie tu na dłużej :)

******************************************************************
1 WRZESIEŃ

Wybudziłam się ze snu przez irytujący dźwięk budzika. Ogłaszał on "Wstawaj Ally! Koniec wakacji, teraz jesteś pod moimi rządzami!". Jak ja tego nienawidzę!
Odnalazłam urządzenie ręką i walnęłam z całej siły, by się wreszcie zamknął.
Jedynym plusem jest to, że niedługo zobaczę Austina i Cassidy oraz poznam Nelsona, ich młodszego brata. Moonowie byli najlepszymi przyjaciółmi mojej rodziny, gdy jeszcze była cała. Austin był jak dla mnie stworzonym przyjacielem - dzień i noc, na zawsze. Potem tata dostał propozycję lepszej pracy w Miami, którą i tak stracił w ciągu dwóch lat. Kupił lokum w centrum i stworzył Sonic Boom'a, którym ja muszę się zajmować, bo on woli graniczyć z prawem i brać używki. Niedługo trafi do więzienia i tyle będzie jego "pięknego" życia. Tyle kłopotów przez głupią chorobę mamy. Ogólnie nie widziałam przyjaciół od siedmiu lat.
Westchnęłam głęboko i przeciągnęłam się. Wstałam, włożyłam nogi w kapcie i poszłam wziąć prysznic. Ciepłe strugi wody zawsze mnie uspokajały i relaksowały. Niestety dziś nie mogłam sobie pozwolić na zbyt duże przyjemności. Wyszłam spod prysznica, nałożyłam przygotowane przez siebie ubranie na rozpoczęcie roku czyli białą koszulę, czarne balerinki i czarną sukienkę do kolana. Włosy ułożyłam w klasycznym nieładzie i popędziłam do pokoju siostry. Ojca jak zwykle nie było w domu.
Stałam w drzwiach od pokoju Meg, przyglądając się, jak słodko śpi. Była taka krucha i śliczna, aż smutno było ja budzić. Podeszłam powoli do jej różowego łóżka.
- Meg - wyszeptałam, potrząsając lekko siostrą - Wstawaj, już czas.
Brunetka wymruczała coś niezrozumiale, przeciągnęła się i mrugając, otworzyła oczy.
- Idź do łazienki, umyj się. Przyniosę ci ubrania i pójdę zrobić śniadanie.
Megan zrobiła wszystko zgodnie z moim poleceniem. Poszła pod prysznic, ja jej dałam białą koszulę, kremowe balerinki, cieniste rajstopy i czarną spódniczkę. Potem poszłam zrobić śniadanie.
Usmażyłam naleśniki i zrobiłam herbatę. Gdy siostra zeszła na dół, posmarowałam posiłek czekoladą. Gdy usłyszałam trąbienie samochodu podskoczyłam wystraszona, a potem uczesałam szybko siostrę w kucyka i wyleciałyśmy z domu. Przy samochodzie Dezmonda stała Trish i uśmiechała się szeroko.
- Trish - wykrzyknęłam, a Megan wskoczyła jej w ramion - Hej!
Gdy przyjaciółka miała wolne ramiona, sama ją przytuliłam. Po chwili z samochodu wyłoniła się uśmiechnięta głowa Deza.
- A ze mną się już nie przywitasz? - spytał z udawanym obrażeniem.
Zachichotałam i z nim w podobny sposób się przytuliłam.
- Pamiętasz, że już dziś przyjeżdża Austin?
- A jakbym mogła zapomnieć - ponownie zachichotałam - Stęskniłam się za nim.
Wsiadłam do samochodu przyjaciela i odjechaliśmy spod mojego domu.
- Wreszcie poznam słynnego Austina - powiedziały jednocześnie Megan i Trish, co wywołało kolejną falę wesołości. W takiej atmosferze czas szybko mija, tak było i tym razem. Nawet się nie obejrzałam, a byliśmy przy podstawówce brunetki. Marine High School znajduje się kilkaset metrów dalej i oba budynki są wzniesione z czerwonej cegły.
Razem z młodą wysiadłyśmy z auta i skierowałyśmy się w stronę wejścia. Wchodziłam po milionach schodów, nieźle się nasapałam ale wreszcie doszłam. Bardzo dawno tu nie byłam. Jeszcze w tamtym roku Meg miała lekcje na pierwszym piętrze.
Gdy dotarłyśmy przed odpowiednią salę mój wzrok padł na rudowłosego chłopca w okularach, który już na początku roku schylał się nad książkami. W pamięci szukałam czy go znam, bo gdzieś już go widziałam. Nagle pamięć mi wróciła, a ja sobie przypomniałam, kto to. To był młodszy brat Austina i Cass. Kiedyś przyjaciółka przysłała mi e-mailem jego zdjęcie i opisała jego charakter. Mądry, uczciwy, miły, życzliwy. I na takiego wyglądał.
Lekko skrępowana, co było irracjonalne podeszłam do Nelsona i schyliłam się lekko.
- Hej - uśmiechnęłam się nieśmiało - Austin i Cassidy są już w Miami?
Chłopak podskoczył na dźwięk mojego głosu, poprawił okulary i zlustrował mnie spojrzeniem.
- Tak, są - powiedział wolno, jakby nie wiedział, czy ma mi zaufać - szukają właśnie domu. Ally?! - spytał nagle.
- Tak, sherlocku - zaśmiałam się, lecz zadawałam sobie pytanie - skąd zna moje imię?
- Austin opowiadał mi dużo tobie - mile połechtała mnie ta wieść - pokazał mi nawet wasze stare zdjęcie.
Jednak blondyn o mnie nie zapomniał. Uśmiechnęłam się w duchu. Porozmawiałam kilka minut z dziećmi, a potem spojrzałam na zegarek i prawie zachłysnęłam się powietrzem. Pod moją salą miałam być za niecałe pięć minut! Jeśli się spóźnię, to profesor Edwards mnie zamorduje.
Pożegnałam się z małymi i pobiegłam do swojej szkoły. Dotarłam tam w dwie minuty, więc miałam jeszcze trochę czasu. Stanęłam obok Trish, która poprawiała mi włosy po biegu.
- Wariatka - dała mi sójkę w bok, a ja zachichotałam - chcesz podpaść już Edwards pierwszego dnia?
Wzruszyłam ramionami.
- Gdzie Dez? - spytałam po chwili, lustrując korytarz i nigdzie nie widząc rudej czupryny przyjaciela.
Teraz to ona wzruszyła ramionami, co kompletnie kończyło naszą rozmowę. Nagle zza rogu wyszedł Dezmond (cały i zdrowy),a z nim jakiś blondyn. Popatrzyłam na niego oniemiała, był bardzo przystojny, ale nic a nic się nie zmienił. Dalej był taki jak kiedyś - wiecznie uśmiechnięty. Jego wzrok przesuwał się obojętnie po innych członkach naszej klasy, aż zatrzymał się na mnie, a jego oczy zaświeciły się z radości i ekscytacji. Niewiele myśląc, pobiegłam w jego stronę.
- Austin! - dobiegłam do niego i wskoczyłam w ramiona, mocno przytulając. Był zdziwiony, ale też szczęśliwy, że tak zareagowałam. Odwzajemnił uścisk tak mocno, że prawie się dusiłam - Tęskniłam - wyszeptałam.
- Ja też - czułam, że się uśmiecha - Moja mała Ally jest znów ze mną - pocałował mnie we włosy.
Nie chciałam za nic go puścić. W jego ramionach czułam się bezpiecznie. Do mojego nosa dotarł zapach mocnych damskich perfum, więc się domyśliłam, że to profesorka.
- Panno Dawson, korytarz szkolny nie jest do przytulania się ze swoimi kolegami. Więc może łaskawie puściłabyś pana Austina i weszlibyśmy do klasy? - spytała zrzędliwie skrzekliwym głosem. Matematyczka tak samo, jak w tamtym roku normalnie wysmarowywała się czerwoną szminką, psikała się perfumami, że śmierdziało na kilometr, malowała oczy czarnym tuszem jak czarownica. Wyglądała strasznie i taka była. Mało osób, a może nawet jeszcze mniej umiało się jej przeciwstawić.
Szary golf, czarne jeansy, rozwalone włosy jak strach na wróble i czarne szpilki na ponad dwadzieścia centymetrów - to jej znaki rozpoznawcze.
Lekko odsunęłam się od Moon'a, ale on wciąż trzymał rękę na mojej talii i nie chciał mnie puścić. Zauważyłam, że wszyscy się nam przyglądali, a traszka się nawet uśmiechała. Odetchnęłam głęboko i pod czujnym okiem Edwards doszliśmy do klasy.
Usiadłam w ławce razem z blondynem, a za nami usiedli Trish i Dez, którzy o czymś zawzięcie dyskutowali. Domyśliłam się, że o mnie, bo kilka razy wskazali na mnie palcem albo kopnęli w krzesło.
- O to plan lekcji dla każdego - zaskrzeczała.
Rzuciła na każdą ławkę kartkę z planem lekcji i spisem książek, które trzeba jak najszybciej kupić. Dla Austina dała jeszcze mapkę szkoły i wytłumaczyła, jak się przemieszczać.
Po jakiejś godzinie gadania, jak jej miło z nami będzie spędzać czas wypędziła nas ze szkoły. Podczas drogi żartowaliśmy o jej wyglądzie. Było jak za dobrych, starych czasów. W samochodzie posiedziałam niecałe pół minuty, bo podstawówka przecież nie była daleko. Pod szkołą na schodach siedzieli Megan i Nelson. Najwidoczniej na nas czekali.
- Trish, przyjdziesz dziś mi pomóc w Sonic Boomie? - zapytałam przyjaciółkę - sama z Megan sobie nie poradzę, teraz są dni i godziny szczytu.
Uśmiechnęła się ciepło.
- Jasne, że tak.
- Jutro muszę znaleźć nową asystentkę, bo sama sobie ze wszystkim nie poradzę, a ojca gdzieś wcięło - westchnęłam. Do auta wsiadły dzieci i Dez podwiózł nas do sklepu. Potem odjechali z Austinem, machając do nas zawzięcie. Blondyn obiecał, że wieczorem wpadnie do nas, więc nabazgrałam na karteczce nasz adres.

Nie myliłam się. Gdy tylko otworzyłam sklep, do środka wleciało mnóstwo klientów. Megan pomagała Trish obsługiwać ludzi, a ja stanęłam przy kasie. Było mnóstwo roboty, więc dopiero po 19, godzinę przed zamknięciem sklepu zadowoleni ludzie pouciekali.
- Dzięki Trish, jesteś najlepszą przyjaciółką, jaką można mieć - mówiłam prosto z serca.
Machnęła ręką i zaśmiała się.
- W domu i tak bym się nudziła. Rodzice w pracy, Kevin gdzieś wylazł z kolegami.
Pokiwałam głową, że rozumiem. Razem pojechałyśmy do domu autobusem, bo Maria mieszkała kilka domów dalej. Pożegnałyśmy się i poszłam do domu.
Zrobiłam dla nas ciepłą kolację i kakao. Wzięłam ciepły prysznic i przebrałam się w piżamę, pozmywałam i trochę posprzątałam. Taty dalej nie było, licho wie, kiedy wróci.
Położyłam Megan i sama poszłam do łóżka. Przypomniał mi się cały dzisiejszy dzień i posmutniałam. Austin miał wpaść z Cass, ale tego nie zrobili. Z tą myślą zasnęłam.

4 komentarze:

  1. Rozdział przecudowny czekam na next ; )) : *

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow, zapowiada się zajebiście !!! czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super! ;*
    Zapraszam na mojego bloga z opowiadaniem o Violetcie :)
    http://violetta-mi-mundo-my-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń