sobota, 17 sierpnia 2013

Rozdział II

2 WRZESIEŃ

Rano wstałam cała obolała. Nie dziwiło mnie to, zawsze tak miałam, gdy za długo pracowałam w sklepie. Oby z Megan było wszystko okej.
Była 6.30, więc powoli muszę się szykować do szkoły. Wybrałam sobie czarne leginsy i pomarańczową tunikę. Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic, włosy uczesałam w wysokiego kucyka i zrobiłam lekki makijaż. Potem zbudziłam Megan i poleciałam zrobić śniadanie.
Zrobiłam jajecznicę, dla mnie kawę, a dla siostry herbatę.
Nagle przypomniałam sobie, że szukam kogoś do pracy w sklepie, a Cassidy wciąż szuka jakiejś posady. Zadzwoniłam do niej. Odebrała po czterech sygnałach.
- Kimkolwiek jesteś i dzwonisz do mnie tak wcześnie, zabiję - powiedziała zaspanym głosem.
- Hejka Cass, też cię kocham - zachichotałam.
Od razu się ożywiła.
- Ooo, dla ciebie zrobię wyjątek.
- Słuchaj blondi, nadal szukasz pracy?
- Tak - wymruczała - co masz dla mnie?
- Dobrze płatną pracę w sklepie ze sprzętem muzycznym. To jest sklepik mojego ojca, ale go teraz nie ma i muszę sama sobie radzić. Co ty na to?
- A ja na to, jak na lato! - krzyknęła - Zgadzam się.
- Cassidy, nie drzyj się, ludzie chcą normalnie śniadanie zjeść - usłyszałam męski głos należący do Austina.
- Zamknij się, blondasku, tu ludzie chcą normalnie pracę znaleźć - odpyskowała, a ja zaśmiałam się z ich wymiany zdań.
- Dobra, ja kończę. Kiedy chcesz zacząć?
- Mogę nawet dziś, za pół godziny.
- Wpadnę po chłopaków i dam ci klucz oraz adres. Zaczynasz od 10.
Rozłączyłam się i zobaczyłam schodzącą po schodach Megan w ślicznej niebieskiej sukience*.
Przytuliłam Meg i kazałam zjeść śniadanie. Zjadła z wielkim apetytem, że aż mnie przestraszyła. Popatrzyła na mnie miną mówiącą "No co?" i uśmiechnęła się szeroko.
Uczesałam ją w warkocza i poszłyśmy w stronę domu Moonów. Mieszkali tylko dwa domy dalej i bliżej przystanku, więc nie było mowy o spóźnieniu się na autobus.
Brunetka idąca obok mnie za każdym razem, gdy widziała kałużę omijała ją szerokim łukiem, albo podnosiła sukienkę do góry i ją przeskakiwała.
- Komu chcesz się spodobać tym razem? - spytałam prosto z mostu.
- Dla Nelsona - a mnie aż zatkało. Nelson był słodkim i miłym chłopcem, ale to Megan potrafiła być wredna. Mam więc nadzieję, że go nie skrzywdzi, szczególnie psychicznie.
Pokiwałam głową, że rozumiem, gdy przez przypadek wpadłam na blondyna wychodzącego z domu. W ostatniej chwili mnie złapał, bo bym wylądowała w kałuży błota.
- Już na niego lecisz - zachichotała Cassidy, a ja jej posłałam mordercze spojrzenie. Austin był dla mnie tylko przyjacielem. Ale czy się w nim zakochałam? Wątpię.
- Świetnie by było - wyszeptałam. Podeszłam do blondynki i dałam jej klucz oraz kartkę z adresem - Powinnaś łatwo trafić. I od razu mówię, że rano klientów jest bez liku, więc masz jeszcze niecałe 3 godziny na znalezienie sobie asystentki do 15.
- Mówisz, że sobie nie poradzę? - spytała zaczepnie.
- Tego nie powiedziałam. Mówię tylko, że jest bardzo dużo ludzi, więc tylko ci radzę. Nie będę się z tobą o nic zakładała - odpowiedziałam. Znałam blondynkę na tyle, że wiem, że chce tylko coś zdobyć. Więc jakby się postarała, to by obsłużyła z 50-sięciu w pięć minut.
Naburmuszyła się i zawróciła do domu.
- Spotkamy się później! - zawołałam - Idziemy blondasku - wzięłam Austina pod ramię i poszliśmy pośpiesznym krokiem na przystanek. Dzieci podreptały posłusznie za nami.
Staliśmy w przyjemnej ciszy napawając się swoją obecnością. Nelson i Meg o czymś cicho szeptali. Przytuliłam się mocno do ramienia przyjaciela.
Po kilku minutach przyjechał spóźniony autobus. Usiedliśmy z tyłu i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Austin opowiadał o wszystkim co u niego się wydarzyło przez ostatnie siedem lat w skrócie.
Na moje opowiastki nie było już czasu, więc odprowadziliśmy dzieci pod podstawówkę i powolnym krokiem szliśmy w stronę naszej szkoły. Już zapomniałam, jak to być z kimś tak blisko. Nigdy nie miałam chłopaka, a z blondynem znałam się od urodzenia. Okej, miałam kilka pocałunków za sobą ale nic poza tym. Na przykład jeden po prostu mnie wykorzystał i udowodnił, że jestem łatwa, co jest kompletnym kłamstwem. Po prostu się w tym kretynie zakochałam. Nie, żebym się z nim przespała, to było w gimnazjum. Z Trish po prostu jesteśmy przyjaciółkami, więc idąc za rękę albo trzymając się za ramię byłoby dziwne. A Dez to Dez, nie w moim typie. Kocham go jak brata i przyjaciela.
Nawet się nie obejrzałam, a byliśmy już przy szkole. Przy drzwiach stała już Traszka. Podeszła do nas szybkim krokiem.
- Sorry blondi, porywam Ally dla własnych niecnych zamiarów - powiedziała poważnie, aż zachichotałam.
Odeszłyśmy na bok, a Austin poszedł do Deza. Obaj o czymś rozmawiali i patrzyli się na nas.
- Cała szkoła huczy od plotek, jaki to Austin jest zły - szepnęła na jednym tchu. Spojrzałam na nią dziwnie - wszyscy widzieli prawie, jak szliście do szkoły przytuleni do siebie. A jeszcze wczoraj niejaka Anderson Dru widziała go z jakąś ciemnowłosą dziewczyną. Nie wiem, co myśleć.
Ja też nie wiedziałam. Jakoś nie chciało mi się wierzyć jakiejś Dru, która szuka tylko tematów do plotek.
- Wszyscy myślą, że ze sobą chodzicie, a jednocześnie Austin chodzi z tamtą dziewczyną. Uważają go za zdrajcę i w ogóle. Nawet nie wiesz, ile osób stanęło po twojej stronie.
- Słuchaj Trish, jakoś nie chce mi się w to wierzyć. A nawet jeśli Austin ma dziewczynę, to super. Jesteśmy tylko przyjaciółmi i nikim więcej.
Spojrzała na mnie badawczo.
- Serio? Wydawało mi się, że już byliście raz razem.
- Tak, w zabawie jako pięciolatkowie. Nic poza tym.
Trish obkumała, że nic ze mnie nie wyciągnie i zostawiła mnie w spokoju. Gdy zadzwonił dzwonek podeszłyśmy do chłopaków i razem weszliśmy do szkoły. Mieliśmy ogólnie 6 lekcji. Umówiliśmy się, że na każdej będziemy siedzieć na zmianę.
Na pierwszej i drugiej siedziałam z Dezem, na trzeciej i czwartej z Trish, a dwie ostatnie z Austinem.
Cały dzień minął spokojnie oprócz faktu, że wszyscy rzucali Austinowi ukradkowe spojrzenia. Nawet niektórzy mięśniakowie rzucali w niego śmiećmi. Ten spoglądał na nich dziwnie, ale nic nie mówił.
Na parkingu już nie wytrzymałam. Wszyscy uczniowie patrzyli się tylko na nas, byliśmy tematem dnia. Stanęłam w swoich brązowych sandałkach na ławce.
- Słuchajcie, chcę coś ogłosić!
Od razu wszyscy w około się zebrali oprócz Jessici, mojemu odwiecznemu wrogowi.
- Proszę was, nie patrzcie tak na Austina! My nie jesteśmy razem, jesteśmy tylko przyjaciółmi. Więc wszyscy, proszę, uspokujcie się! To, że Austin był wczoraj wieczorem gdzieś ze swoją dziewczyną albo inną przyjaciółką, to nic! Potraktujcie to poważnie, a nie zachowujecie się jak dzieci!
- Dlaczego mamy ci wierzyć? Widzieliśmy sami, że szliście przytuleni do szkoły.
I teraz mój wybuch nie miał ograniczeń.
- Jesteśmy przyjaciółmi od urodzenia!!! Pozwalamy sobie na wszystko, ale nie na pocałunki! Nie jesteśmy razem! Jeśli jeszcze raz ktoś zada mi to bezsensowne pytanie, to powyrywam mu kudły razem z cebulkami!!
Ludzie zdziwili się moim wybuchem. No co? Zawsze cicha, mała i potulna Ally, a teraz wulkan energii i uczuć. Dorastam, zmieniam się i to czuję.
Zeskoczyłam z ławki i podeszłam do przyjaciół.
- Ja nie mam dziewczyny, musieli mnie z kimś pomylić - wyszeptał Austin, przytulając mnie.
- Wierzę ci - uśmiechnęłam się - choć po dzieci.
Pożegnaliśmy się z przyjaciółmi i poszliśmy po nasze rodzeństwo. Dzięki wchodzeniu na te trzecie piętro do sali Megan udoskonaliłam kondycję. I dobrze, przyda się.
Gdy weszliśmy do sali, wszystkie dzieci pakowały się i myły po malowaniu farbami.
- Ally! - wykrzyknęła Megan wskakując mi w ramiona. Przytuliłam ją mocno do siebie.
- Cześć skarbie - pocałowałam ją w policzek, stawiając na ziemi.
- Ally! - teraz to Nelson wskoczył mi w ramiona. Austin zabawnie się naburmuszył i odwrócił, wychodząc z klasy. To był tylko test, jak rudy chłopiec zareaguje. Jego też pocałowałam w policzek i kazałam obojgu iść się wreszcie spakować.
- Poczekam przed klasą - powiedziałam i wyszłam. Dotarłam do blondyna.
- A to wredna, ruda małpa.
Zaśmiałam się.
- Widzisz, mnie bardziej lubi.
Austin dał mi sójkę w bok. Po chwili przybiegły dzieci i Meg dała mi rączkę z jednej strony, a Nelson z drugiej, zupełnie ignorując swojego brata. Zachichotałam.
- Nelson? - niepewnie spytał przyjaciel.
- Masz focha, to teraz ja mam - odpowiedział chłopak i odwrócił głowę w drugą stronę.
Wyszliśmy ze szkoły i skierowaliśmy się w stronę centrum, spacerkiem. Złapałam jeszcze Trish, która szła piechotą, bo Dez postanowił iść do kina i obejrzeć jakiś dokumentalny film o reżyserach.
- Już nie musimy nikogo szukać do sklepu, zatrudniłam Cass. Nie gniewasz się? - powiedziałam, doganiając przyjaciółkę - Ale pomóc i tak musisz - powiedziałam, śmiejąc się w najlepsze.
W piatkę dojechaliśmy do Sonic Boom'a. Weszliśmy do pomieszczenia, a tam przy kasie siedziała zadowolona Cassidy czytająca pisemko o modzie. Oprócz niej ani żywej duszy.
- Gdzie klienci? - spytałam zaskoczona.
- Od rana nikt nie przyszedł - odpowiedziała obojętnie.
- Cass! - w ramiona swojej siostry wpadł Nelson. Ten to lubi się przytulać.
Wyszłam na chwilę przed sklep, zdziwiona o brak obecności innych ludzi. Rozglądnęłam się i w końcu popatrzyłam na drzwi. A tam się okazało, że blondynka nie przewróciła kartki i pisało, że jest zamknięte. Zachichotałam i weszłam do środka.
- Chyba jesteś naturalną blondynką - powiedziałam, wciąż się śmiejąc - nie przerwóciłaś kartki na Otwarte.
Teraz to wszyscy śmiali się w najlepsze. Podeszłam do drzwi i zmieniłam napis. Już po pięciu minutach połowa sklepu była zapełniona. Przyszedł nawet Gabe, chłopak, któremu rzekomo się podobam. Prosił o jakieś lekcje gry na fortepianie, powiedział, że zapłaci każdą cenę, żebym to ja go uczyła. Pokręciłam niedowierzająco głową i cały wieczór spędziliśmy na pracy. Potem rozeszliśmy się każdy w swoją stronę i cudowny dzień się skończył.

***************************************************************

Hejka! Oto i rozdział II. Mam nadzieję, że się spodobał i zostawicie jakiś ślad po sobie.

A na zakończenie kilka obrazków:

 
xoxo, Diablica <3

4 komentarze: