Rano usłyszałam ogłuszający dźwięk dzwoniącego telefonu. Przerażona spadłam z kanapy, bo okazało się, że na niej spałam, a odgłos rozbrzmiał przy moim uchu.
Dzwonek zadzwonił po raz trzeci. Wstałam z ziemi, przeciągnęłam się i podbiegłam, podnosząc słuchawkę.
- Halo?
- Panna Allyson Dawson? - usłyszałam głos lekarza, który wczoraj pomógł mi i Megan.
- Tak. Co się stało? - spytałam przerażona. Automatycznie spojrzałam na zegarek. Była godzina 7.35.
- Chciałem tylko poinformować, że stan pani siostry mimo naszych obliczeń szybciej oswaja się z lekami i panna Dawson może już dziś wyjść ze szpitala. Oraz Megan domaga się pani obecności.
Odetchnęłam z ulgą.
- Dobrze, przyjadę po nią niedługo. Do widzenia.
Rozłączyłam się i odłożyłam słuchawkę.
- Kto dzwonił? - na ziemi leżał rozłożony śpiwór, a z dziury wystawała głowa przyjaciółki.
- Lekarz. Megan wraca do zdrowia szybciej, niż przypuszczali oraz wymaga, żebym przy niej była. Można ją dziś już zabrać.
Trish uśmiechnęła się szeroko.
Skierowałam się do kuchni, ale nasunęło mi się pytanie.
- Jeszcze jedno - odwróciłam się.
- Uhm?
- Czemu my śpimy w salonie?!
Zachichotałyśmy obie, podniosłam poduszkę i rzuciłam w czarnowłosą. A potem z godnością poszłam robić śniadanie.
- OMG, jakie te naleśniki są dobre - powiedziała z zapchaną buzią Traszka.
Ukłoniłam się jej.
- Dziękuję, dziękuję - zaśmiałyśmy się z mojej głupoty.
Sama dokończyłam swoje śniadanie posmarowane dżemem i popite herbatą owocową i podeszłam do zlewu, by pozmywać naczynia. Położyłam talerz i szklankę na suszarce i odwróciłam się w stronę stołu.
- Ubieraj się. Jedziemy po Megan - zakomendorowałam.
- Same czy z Austinem? - zapytała chytrze.
- Jak to? Z Austinem! Jestem za leniwa, by jechać autobusem.
- Tak, tak. Rób tak dalej, a spasiesz tyłek.
- Och, ty małpo. Sugerujesz, że jestem gruba? - złożyłam usta w podkówkę i udałam, że się obraziłam. Szybkim krokiem poszłam do mojego pokoju i przebrałam się w czarne rurki, fioletową bluzkę z koronką na ramionach, a włosy uczesałam w warkocza. Na nogi założyłam czarne koturny. Zeszłam na dół.
- I jak wyglądam? - spytałam, roześmiana przyjaciółki. Okręciłam się wokół własnej osi i tanecznym krokiem modelki zeszłam po schodach. Roześmiała się.
- Jak modelka - pokazała mi kciuki w górę.
- Seksownie! - wykrzyknął ktoś z mojej kuchni. To był Austin, który szukał czegoś w lodówce.
- Ty zboczeńcu! Nawet nie widziałeś, jak wyglądam. A poza tym, dlaczego okradasz moją lodówkę?! - zachichotałam, wchodząc do kuchni.
- Jestem głodny. A jeśli będę prowadził, będąc głodnym to trafię w jakiś mur i tyle - wzruszył ramionami. Jednak po chwili pokręcił głową - nazwałaś mnie zboczeńcem? - zapytał z wyrzutem.
Pokiwałam głową twierdząco.
- I co mi zrobisz? - wystawiłam język jak jakaś pięciolatka.
- A może powiem, że znam twoją tajną broń? - zapytał chytrze.
- Nie odważysz się jej użyć - odparłam, udając przerażenie.
Zachichotałam ponownie i wybiegłam z kuchni. Blondyn pobiegł za mną. Chłopak złapał mnie w talii i siłą posadził na kanapie, zaczynając mnie gilgotać.
Wyrywałam się, krzyczałam i śmiałam w najlepsze. Do oczu napłynęły mi łzy.
- Austin, już stop! - krzyknęłam.
- A odwołasz swoje słowa?
- Nigdy!
- To nie - i zaczął znowu mnie gilgotać, jeszcze z większym zapamiętaniem. Kopnęłam go w tors i wydostałam się z jego ramion.
- I co świrze?! - wykrzyknęłam - Wydostałam się!
Zaśmiał się.
- Idę coś zjeść.
Prychnęłam.
- Słabo.
Zarechotał.
- Mówi się trudno.
- Nagrane! - wykrzyknęła nagle koło mojego ucha Trish, aż podskoczyłam. Puściła do mnie oczko - na stówę to nagranie trafi dziś na bloga Deza.
- Trish, nie odważysz się.
- Chcesz się założyć? - spytała zaczepnie.
- Hazardzistka.
- Druga Cassidy - krzyknął Austiś. Zachichotałyśmy.
Jedziemy właśnie samochodem po Megan. Teraz mój wczorajszy strach wydał się irracjonalny i lekko dziwny. Lecz cóż, pewnie każdy by tak zareagował. Uśmiechnęłam się do przyjaciół, gdy dojechaliśmy do szpitala. W ich drzwiach stała z lekarzem moja siostra.
- Ally! - krzyknęła Meg i wskoczyła mi w ramiona.
- Megan - wyszeptałam zadowolona.
- Przepraszam, że sprawiłam ci tyle kłopotu.
- Jakiego kłopotu, do cholery?! - prawie na nią krzyknęłam - to moja wina. To ja uległam znajomym. To ja cię tam pilnowałam. Nie było mnie, kiedy trzeba. To tylko moja wina - zaczęłam płakać jej w ramię. Pogłaskała mnie po głowie, a przyjaciele mnie objęli - jesteś dla mnie jedną z najważniejszych osób na świecie.
Uśmiechnęła się lekko.
- Jedźmy już do domu - wyszeptała mi do ucha.
Pokiwałam głową twierdząco.
- Panie doktorze, czego nie może robić?
- Musi leżeć jak najczęściej w łóżku, nie przepracowywać się. Najlepiej niech nie chodzi przez kilka dni do szkoły. I musi brać te leki - podał mi listę z trzema punktami - wszystko będzie dobrze.
- Dziękuję bardzo. Do widzenia.
Wsiedliśmy do auta i skierowaliśmy się do domu.
- Posiedzę z wami do wieczora, a potem pójdę do domu. O Cholera! Dziś niedziela! - powiedziała Trish. Zachichotałam.
- Spoko. Zrobię herbatę i popcorn. Urządzimy popołudnie z komedią.
- Ooo! Ja też wpadnę - powiedział Austin.
- Popcornu nie dostaniesz, żarłoku - dotknęłam jego nosa, zgrywając sie z niego.
- Sugerujesz, że jestem gruby? - zaśmiałam się, gdyż przed dwoma godzinami powiedziałam to samo Traszce.
- Trochę mógłbyś schudnać - powiedziałam, igrając z ogniem.
- Małpa.
- Goryl.
- Powiedziałbym coś...
- Ale się powstrzymasz - przerwałam mu i niezrażenie patrzyłam przed siebie w szybę.
Pokręcił niedowierzająco głową. Dziewczyny z tyłu zachichotały.
Resztę drogi przebyliśmy w milczeniu.
Gdy dotarliśmy do domu, wybrałam kilka komedii z mojej kolekcji. Jedną z nich była "Kłamca, Kłamca" z Carre'yem. Przygotowałam cztery herbaty i popcorn. Po chwili usłyszałam dzwonek.
- Dołączamy się - w drzwiach stali Dezmond, Cassidy, Nelson i dwie siostry Deza.
- O cholera! - złapałam się za głowę - nie starczy popcornu. Dez, leć kup z dziesięć opakowań - dałam mu kilkanaście dolarów. Wrócił po kwadransie. W tym czasie wpuściłam gości, dorobiłam herbatę i przyniosłam parę puf i foteli oraz kocy, by wszyscy się zmieścili. Okryłam jeszcze Meg jednym i zaczeliśmy seans.
Obejrzeliśmy wszystkie komedie. Seans skończył się o 19. Wszyscy poszli do domu, a my z Megan szykowałyśmy się do snu. Umyłyśmy się i przebrałyśmy. Obie byłyśmy bardzo zmęczone. Szybko zasnęłam.
---------------------------------------------------------------------------------------
Oto i rozdział V. Jak się podoba?
Na koniec kilka obrazków :)
Rozdział następny niedługo :) Xoxo, Diablica.