- Witaj skarbie - usłyszałam nagle koło siebie głos Austina, podskoczyłam ze strachu i zrzuciłam niechcący miskę na ziemię.
- Pogięło cię czy co?! Chcesz mnie przyprawić o pieprzony zawał serca?!
Spojrzałam na chłopaka karcąco. Miał na sobie pomięty dres, a włosy rozwalone w nieładzie. Dopiero teraz ogarnęłam, że blondyn codziennie o 6 wychodzi pobiegać.
- Kto wie, kto wie - powiedział tajemniczo - idziesz ze mną pobiegać?
Parsknęłam śmiechem.
- Ja i bieganie? Wiesz, że może i lubię kosza, ale nienawidzę biegać. Jestem na to zbyt niezdarna. Poza tym muszę posprzątać płatki, które przez ciebie rozwaliłam.
- Przeze mnie? - udał zdziwienie.
- Nie, przez Świętego Mikołaja - stwierdziłam z ironią - idź, biegnij.
Nie czekając na jego reakcję odwróciłam się w stronę drzwi, aby iść po papier czy coś, gdy złapał mnie za ramię (jak to ma w zwyczaju) i odwrócił ku sobie. Pocałował mnie delikatnie w usta, a gdy się oderwał sunął nosem po moim policzku w stronę szyi.
- Przepraszam cię za wczoraj - wyszeptał, a ja zadrżałam czując jego oddech na mojej szyi.
- Spoko - przymknęłam powieki, ale po chwili wyrwałam się z jego objęć - ale ma się to więcej nie powtórzyć.
- Jak najbardziej - uśmiechnął się lekko - Na razie, kochanie - pocałował mnie przelotnie w policzek i pobiegł w swoją stronę. Patrzyłam na niego, aż zniknął za zakrętem i stwierdziłam, że jestem dla niego za łagodna. Weszłam do domu i aż dostałam kolejnego ataku serca, gdy zobaczyłam swoją siostrę. Miała całe rozwalone włosy, aż były na twarzy. Czarny kolor tylko dodawał im uroku. Do tego jak na złość miała długą, białą koszulę nocną i była coś blada. Zupełnie jak Samara z Ringu. I weź człowieku żyj normalnie, gdy najbliższe ci osoby chcą cię zamordować.
- Coś się stało? - podeszłam do siostry i odgarnęłam jej włosy z twarzy.
- Nic takiego, tylko słabo się poczułam - powiedziała cicho i mnie objęła - przepraszam, nie chciałam cię wystraszyć.
- To nic takiego - machnęłam ręką - pomóc ci się ubrać?
Skinęła głową.
- To leć do łazienki, umyj się i nałóż szlafrok. Ja posprzątam z tarasu i do ciebie przyjdę.
Wykonała moje polecenie i już po chwili można było usłyszeć odgłos trzaskających cicho schodów. Ja wzięłam papier, posprzątałam i wybrałam siostrze ubrania. Potem razem siedziałyśmy i czekałyśmy na porę wyjścia do szkoły. A uwierzcie, bardzo się nudziłyśmy.
- Ally, mam prośbę. U nas w szkole organizują bal halloweenowy, który będzie za niecałe dwa tygodnie. Nauczycielka poprosiła, czy byś mogła pomóc udekorować salę - odezwała się po dłuższej chwili milczenia Megan - Austin też tam będzie - zrobiła tzw. brewki.
- Już mnie przekonałaś - powiedziałam z przekąsem - jeśli będzie dalej się tak zachowywał, jak wczoraj to nasz związek długo nie pożyje.
Spojrzała na mnie krzywo.
- Czy aby na pewno? Czy ty dałabyś radę go zostawić, nawet błagającego na kolanach? - podpuszczała mnie.
- Mogę się założyć, że nie będzie błagał. Nieźle się dogadywał z koleżaneczką.
- Oj, przestań - siostra dała mi kuksańca w bok - nie możesz go stracić. Stracisz do niego zaufanie przez jedną lalunię, która sobie myśli, że wszystko jej wolno?
Spojrzałam w sufit.
- Zastanów się. To nienormalne i niemoralne. Zdemoralizujesz mnie. A wracając do tematu, to pomożesz?
- Jasne - uśmiechnęłam się - dziwię się po prostu, że u nas nie ogłosili żadnego balu w szkole.
Oraz to, że ma aż tyle racji. Ale tego już jej nie powiem.
~*~
- Dez, rusz swoją szanowną dupę, bo musimy jeszcze podjechać po Ally i Megan - pogoniłam przyjaciela.
- Trish, daj mi chwilę. Muszę znaleźć moją komórkę - odpowiedział, a ja westchnęłam.
- Masz ją w tylnej kieszeni spodni, geniuszu.
Wsadził tam rękę i zdziwiony popatrzył na swój telefon.
- Wow, magia, nie? - spytałam z przekąsem i założyłam ręka na rękę.
- No też - miał szeroko otwarte usta - ale gdzie ty mi się patrzysz, kochanie?
Spaliłam buraka, a rudzielec zachichotał.
- Oj, choć już - powiedziałam szybko, ciągnąc go za ramię - nie kocham się w tobie, geniuszu.
- Cały czas powtarzasz geniusz, ale z czasem wątpię, żeby chodziło o prawdziwe znaczenie tego słowa.
Zaklaskałam mu, uśmiechając się sztucznie.
- Może za to odkrycie jeszcze mam ci nobla dać? - ironia dała mu się we znaki, bo się wzdrygnął.
- Przydałoby się - odzyskał zimną krew i znowu głupkowato się uśmiechnął.
Pokręciłam niedowierzająco głową, zamknęłam dom i popchnęłam chłopaka w stronę jego auta.
- Ja prowadzę.
~*~
Wyszłam z domu i razem z siostrą czekałyśmy na przyjaciół, którzy mieli po nas podjechać. Austin podobno miał zajść do Cassidy, więc razem z Nelsonem przyjdą o godzinę później do szkoły. Trochę się nudziłyśmy, dlatego usiadłyśmy na przystanku. Po chwili do nas podeszła dziwnie znajoma dziewczyna, którą niezbyt znałam. Ale na 100% widziałam.
- Witaj Ally - powiedziała lodowatym głosem.
- Hej? - powiedziałam niepewnie.
Po chwili mi się przypomniało. Pożar w naszym starym domu (nowy dom kilkanaście domów dalej od starego, wciąż blisko Austina - od aut.), wykorzystanie Elliota, mój prawie pierwszy pocałunek z Moonem.
- Angela - warknęłam.
- Mi też miło cię widzieć - powiedziała identycznie jak przed chwilą, nic nie wskazywało na zmianę tonu.
- Nie stać mnie na powiedzenie tego samego.
- I to kolejna twoja wada - warknęła.
Zaśmiałam się sztucznie.
- Wciąż nie wiem, co Austin w tobie widzi.
- Nadal trzymasz do mnie urazę? - spojrzałam na nią pytająco - przecież masz Elliota.
- Ja go nie kocham. To zawsze chodziło tylko o Austina i ciebie. Wynajęłam go i omamiłam, by rozwalił wasz idealny związek.
- A nie słyszałaś nigdy o powiedzeniu, że jeżeli kogoś kochasz to daj mu wolność? - trochę złagodniałam - naprawdę mi przykro, że cię zraniłam. Nie chciałam tego.
- Ta twoja niewinność jest okropna - jej oczy zwilgotniały - wszystkich umiesz wokół siebie omamić. Gdy tylko tu przyjechaliśmy razem z Austinem on gadał tylko i wyłącznie o tobie : jaka to Ally jest super, idealna, śliczna i w ogóle. Elliot też przez to samo przechodził, ale teraz zaczął chodzić na zapasy, więc się trochę poprawił.
Zauważyłam, że po drugiej stronie ulicy zaparkował znajomy samochód, a po chwili Dez machał do nas z całej siły, uśmiechając się szeroko.
- Naprawdę cię przepraszam. Nie zamierzałam cię ranić ani odbierać chłopaka.
Wstałam delikatnie, trzymając Megan za rękę.
- Znajdziesz też kogoś dla siebie. Tylko nikogo nie wykorzystuj - zagroziłam jej palcem zabawnie i uśmiechnęłam niepewnie - a teraz przepraszam, ale muszę iść do przyjaciół. Do zobaczenia.
Nie odważyłam się, żeby ją przytulić więc dotknęłam lekko jej ramienia i uśmiechnęłam się ponownie dając znak, że jeszcze nie wszystko jest stracone. Że może odzyskać moje zaufanie. Zaufanie Austina, naszych przyjaciół. Że w końcu też znajdzie sobie tego jedynego, a za kilka lat będzie się śmiała z tego wszystkiego, zapewne opowiadając tą historyjkę dzieciom przytulając się do męża. Chyba też tak to odebrała, bo uśmiechnęła się smutnawo.
- Do zobaczenia - wyszeptała i patrzyła, jak odjeżdżamy spod przystanku.
~*~
- Weź go zabierz ode mnie - z zamyślenia wyrwał mnie głos przyjaciółki - Dez od samego rana próbuje mi wmusić, że jestem w nim zakochana, bo wiedziałam, że jego telefon jest w jego tylnej kieszeni spodni - na przerwie nie było tak źle. Wciąż wypatrywałam przyjścia Austina, ledwo kontaktując z rzeczywistością. Czy ja naprawdę chcę się zaprzyjaźnić z Angelą? Trochę jednak przez nią wycierpiałam, ale przecież ludzie się zmieniają. I im się wybacza.
- Dez, uspokój się - powiedziałam łagodnie, uśmiechając się do dokuczających sobie przyjaciół - zachowujecie się jak dzieci.
- Ale ona na 100% jest we mnie zakochana! - bronił się chłopak.
- Skoro ty tak próbujesz udowodnić swoje racje, że ona cię kocha to znaczy, że chcesz, żebyście byli razem. Czyli ty także ją kochasz - zauważyłam filozoficznie i znów spojrzałam na telefon. Dostałam sms-a od Austy'ego. A oboje ich wpieniłam. Nie odezwali się ani słowem, rumieniąc się.
Zaraz będę. Czekaj pod salą od angielskiego. Całuski.
Uśmiechnęłam się jak głupia do telefonu. Cieszę się, że Megan udowodniła mi, że nie chcę za wszelką cenę go stracić. To takie nierealne. Po chwili zauważyłam Moon'a. Uśmiechał się szeroko. Przyjaciele siedzieli obojętnie oparci o ścianę. Żadne nie odezwało się ani słowem odkąd wygłosiłam całą prawdę. Chłopak usiadł koło mnie i pocałował mnie w policzek.
- A im co? - spytał lekko zdyszany.
Złapałam go za rękę.
- Wciąż nie chcą się przyznać, że się kochają.
- A się kochają? - spytał zdziwiony.
Pacnęłam się w czoło.
- Sherlockiem nie będziesz.
Zadzwonił dzwonek, a ja pożegnałam się z ukochanymi osobami. Austy i Dez mieli biologię, ja angielski, a Trish fizykę.
- Powodzenia - szepnęłam do szatynki, bo właśnie miała sprawdzian ze znienawidzonego przedmiotu.
- Nie dziękuję - wystawiła język i poszła w swoją stronę. A już po chwili siedziałam samotnie w mojej ławce oddając się łasce pani Brown.
~*~
Na szczęście wf mieliśmy wszyscy razem. Czekałam właśnie z Dezem na Austina i Ally. Od tamtej przerwy nie zamieniliśmy ani słówka. Nie rozumiałam tego.
- Jak ci poszła fizyka? - zaczęłam temat nieśmiało.
- Nieźle - odpowiedział obojętnie.
- Dez - powiedziałam z prośbą w głosie - proszę, spójrz na mnie.
Chłopak popatrzył smutno. Spojrzał mi w oczy i odwrócił wzrok.
- Przepraszam za to wszystko - powiedział cicho.
- Ja też cię przepraszam. I chcę ci powiedzieć, że...
Przerwał mi trzask drzwi wypadających z sali od chemii uczniów. Zauważyłam w tej grupce rozbawionych Austin'a i Ally.
- Hej - powiedział Austin wesoło i objął kumpla ramieniem - jak tam?
- Coś mi się wydaje, że w czymś im przerwaliśmy - powiedziała Ally wybuchając śmiechem.
- Oj Ally - pociągnęłam ją mocno za ramię, aż pisnęła - możesz przestać się wtrącać do mojego życia prywatnego?
Spojrzała na mnie poważnie.
- Ale ja tylko żartowałam. Z resztą od przeznaczenia nie uciekniecie. I tak wiem...
- Wiesz, że za kilka miesięcy ja i ten dupek będziemy razem. Ta, ta. Ale możesz przestać się wtrącać? To moje prywatne sprawy - warknęłam trochę za ostro. Popatrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami.
- Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami - powiedziała smutno. Wiedziałam, że ją zraniłam. Wiedziałyśmy o sobie wszystko. O wszystkim rozmawiałyśmy i prawie wszystko razem przeżyłyśmy.
- Ja przepraszam - powiedziałam płaczliwie, ale dziewczyna już zaczęła odchodzić - Ally!
Nie odwróciła się. Poszła sama na salę gimnastyczną ze zranionym sercem.
Nie powinnam tego mówić. Przecież też się do niej przyczepiałam gdy chodziło o nią i Austina.
~*~
Stałam właśnie koło Moona na sali gimnastycznej, prawie maksymalnie odsunięta od przyjaciółki. Już nie byłam zła tylko trochę smutna, ale musiałam sobie trochę pomyśleć. Ona miała rację. Niepotrzebnie gadałam głupoty i przyczepiałam się własnych przyjaciół.
Byłam też trochę nerwowa, bo mieliśmy też wf z Ellie. Aż się bałam jaki numer teraz odstawi. Miałam nadzieję, że da sobie dziś spokój, ale strasznie się myliłam. Zgadniecie, co zrobiła?
Nałożyła króciutkie spodenki, które ledwo zakrywały jej dupę i koszulkę, która odsłaniała jej brzuch. No ta dziewczyna jest zdrowo powalona! A teraz szła w naszą stronę uśmiechając się głupkowato. Gdy podeszła całkowicie zignorowała moją obecność i zaczęła się przystawiać do Austy'ego. Zawrzało we mnie. Nie wiem czy to ze względu na to, że tu byłam razem z nimi i wszystko widziałam albo to było bardzo szczere, ale Austin odepchnął ją od siebie i popatrzył z niesmakiem na jej strój. Potem objął mnie ramieniem dając do zrozumienia, że jest już zajęty. Ellie patrzyła na niego z bólem w oczach, widziałam także wzrok Jessici, która patrzyła na niego z podziwem. No cóż, nie każdy ma takiego w miarę wiernego chłopaka.
- Kocham cię - wyszeptałam i splątałam jego palce ze swoimi.
- Ja ciebie też.
~*~
Austin oznajmił mi po lekcjach, że nie wpadnie do mnie, bo musi się z kimś spotkać. Gdy spytałam z kim zrobił się trochę nerwowy i powiedział, że z kolegą. Nie uwierzyłam mu, ale przecież mogę dać mu swobodę. Oby to tylko nie była Ellie...
Siedziałam właśnie w domu i zapychałam się lodami gdy zadzwonił dzwonek. Niechętnie nałożyłam kapcie na nogi i w znoszonym dresie podeszłam do drzwi. Za nimi stała Trish. Wpuściłam ją do domu.
- Ellie to suka! - wykrzyknęła, gdy tylko weszła.
******************************************************
Cześć! Nie wiem, jak mam się tłumaczyć. Może tym, że całkowicie nie mam weny? A ten rozdział wyszedł mi całkowicie beznadziejnie! Więc sami widzicie. Nie wiem już, jak opisywać dane sytuacje, żeby wam się spodobało.
Ale będę to kontynuowała.
Dzięki za 11 komentarzy :)
Do następnego ;)
Ja cie nie mogę.Teraz to ja chcę nexta teraz.Naprawdę.Jestem ciekawa co ta Ellunia odwaliła.Oby z Auslly było wszystko w porządku.Nie mogę się doczekać nexta.Nie zgodzę się z tobą rozdział był genialny i długaśny.Co dodało mu fajności.Czekam na next
OdpowiedzUsuńczekam na nexta
OdpowiedzUsuńAle zajebisty rozdział!
OdpowiedzUsuńNo po prostu genialny ;***
Czekam na nn ;p
Rozdział jest bardzo fajny!!!!!!
OdpowiedzUsuńDawaj szybko next :D
Rozdział jest boski! Daj nexta jak najszybciej!!!
OdpowiedzUsuńSwietny
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa czym Ellie tak zdenerwowała Trish..
czekam na next
świetny jak zawsze! przeważnie jak Bloggerki piszą, że rozdział im się nie podoba to ja pękam z zachwytu jak go czytam :)) no cóż... czekam na następny, mam nadzieję że pojawi się szyyybciutko ;)
OdpowiedzUsuńRozdzial, jest swietny i cudowny i boski i nwm jaki jeszcze ! A Ty ? A Ty jestez dla sb za surowa ! Piszesz swietnie i nic tego nie zmieni ! Rozdzial boski i z wielka niecierpliwoscia czekam na next. :)
OdpowiedzUsuńps. Moglabys zerknac ? : neverloseehopeee.blogspot.com
chcę już nexta
OdpowiedzUsuń