wtorek, 21 stycznia 2014

Rozdział XXI

No cóż. Od incydentu z Ellie minęło już kilka tygodni. Dziewczyna stara się nam za wszelką cenę zakłócić szczęście, które dostaliśmy, ale Austin już jej na to nie pozwala. Nie wspomina także o tamtym filmiku, a nawet o samej osobie, przez którą się kłóciliśmy. Z Cassidy odbudowałyśmy kontakt, często spotykam się z nią i z Trish. A, no właśnie. Trish i Dez po prostu na siłę pokazują, że nic ich nie łączy. Zaczęli ponownie sobie dopiekać, ale i tak za tą 'nienawiścią' kryją się ciepłe uczucia. Tego jestem pewna.
A teraz siedziałam po obiedzie i czekałam na blondyna. Już dziś był 30 październik. Z powodu tego, że jutro jest halloween, obiecałam pomóc Megan i jej dyrektorce udekorować salę.
- Tato - zaczęłam niepewnie, chcąc pokonać uporczywą ciszę, ponieważ siedział jak na szpilkach oglądając mecz. Nie rozmawialiśmy bardzo długo i na bardzo długo znikał - co się dzieje?
- Umm? - oderwał wzrok od ekranu i przeniósł go na mnie. Udawał, że oglądał z zainteresowaniem i teraz dopiero mnie usłyszał. To nie było miłe.
- Spytałam, co się dzieje? - powtórzyłam z mocą.
- A co miałoby się dziać? - odpowiedział pytaniem na pytanie, śmiejąc się nerwowo.
- Wiesz tato, że należysz do rodziny nieumiejących kłamać? - spytałam retorycznie - a poza tym znam cię na tyle dobrze, by wiedzieć, że coś jest nie tak.
- No dobrze - westchnął głęboko - chodzi o to, że mam...
- Dziewczynę? - zgadywałam. Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Skąd wiesz?
- To wspaniale - zapiszczałam jak najarana nastolatka i rzuciłam mu się na szyję - jaka jest? Brunetka czy blondynka? Niebieskie czy brązowe oczy? Miła? Fajna?
Kontynuowałabym dalej, ale mi przerwał.
- Ally, spokojnie - złapał mnie za nadgarstki i 'posadził' obok siebie - Jest szatynką i ma brązowe oczy. Sympatyczna kobieta. Nie gniewasz się? - spytał z prośbą w głosie.
- Oczywiście, że nie - uśmiechnęłam się szeroko - a czemu miałabym?
- Bo... - zaczął, ale mu przerwałam.
- To, że ja nie mogę się pogodzić ze śmiercią mamy to nie znaczy, że ty nie możesz znaleźć sobie dziewczyny i być znów szczęśliwy.
- Dziękuję - wyszeptał wzruszony i przytulił mnie mocno. Odwzajemniłam uścisk. Po chwili zadzwonił dzwonek do drzwi, a ja normalnie skoczyłam, by je otworzyć. Ucałowałam Austina w policzek, a on się uśmiechnął.
- Dzień dobry, panie Dawson - powiedział grzecznie.
- Gdzie idziecie? - spytał nas podejrzliwie ojciec.
- No jak to gdzie? Oczywiście, że na dyskę pić piwo, brać narkotyki i spać na ulicach, a potem zachodzić w ciążę - powiedziałam z sarkazmem. Spojrzał na mnie krzywo - co, źle wpływam na Megan?
- Nie, po prostu jestem zdziwiony.
- Tato, wyczuj sarkazm - powiedziałam z półuśmiechem - wrócimy za jakieś dwie godziny. Zaproś ją na kolację. Chcę ją poznać.
Objęłam go lekko, złapałam Austina za rękę i wyciągnęłam go za drzwi, lekko nimi trzaskając.
- Z kim? - spytał mnie chłopak po krótszej chwili.
- Co? - spytałam, wybudzając się z zamyślenia.
- Z kim będziesz jadła kolację? - Austin chyba był trochę zazdrosny, więc zaczęłam się z nim droczyć.
- Wiesz, przyjeżdża najbliższa przyjaciółka rodziny ze swoim przystojnym osiemnastoletnim synem. Chcą nas wyswatać i żebyśmy wzięli razem ślub oraz mieli wspólne dzieci.
Spojrzał na mnie zły, a ja klepnęłam się w czoło.
- Kolejny nie umie wyczuć sarkazmu.
Stanęłam na palcach i cmoknęłam lekko chłopaka w usta.
- A tak na serio?
- Tata ma nową dziewczynę.
Tym go zaskoczyłam.
- Wow, samiec znalazł sobie samicę.
- Oj, nie przesadzaj. Jedziemy - wepchnęłam go do samochodu, a sama obeszłam go i wsiadłam z drugiej strony. Usiadłam i włączyłam radio na fulla - i teraz możemy jechać.


~*~


- Dez, może się przejdziemy? - zaproponowałam przyjacielowi.
- No jasne - uśmiechnął się promiennie - taki ładny dzień, a my siedzimy w twoim domu.
- Tiaa. Marzenie każdego człowieka. Siedzenie w domu De La Rosów - powiedziałam z ironią i klepnęłam go w ramię. Roześmiał się.
- Oj Trish, przesadzasz - dał mi kuksańca w bok, na co wystawiłam zabawnie język - twój brat jest świetny.
- Szczególnie wtedy, gdy chce mnie rozcinać na moich urodzinach?
- I znów sarkazm - westchnął i wypchnął mnie na korytarz, bym się ubierała - ciesz się, że też tam byłem, bo byś dalej leżała w tym pudełku w dwóch częściach.
- Ale zawieść kogoś to dla ciebie normalka?
Pokiwał lekko głową, ubierając buty; poszłam za jego przykładem.
- No to kicha.
- Dlaczego? - zmarszczył brwi.
- Bo mnie jeszcze nigdy nie zawiodłeś - wyznałam szczerze, na co mnie przytulił. Nie powiem, to było miłe uczucie. A potem szliśmy ramię w ramię przez alejki parku, rozmawiając ze sobą na różne tematy.


~*~


- Dużo jeszcze zostało? - Austin marudził już od kilkunastu minut. Wkurzał mnie już lekko, ale się nie odezwałam.
- Tak, będziemy tu jeszcze stać do jutra - powiedziała Megan, a blondyn westchnął przeciągle.
- Nie przesadzaj - mruknęłam - jeszcze kilka dekoracji i po kłopocie.
- Nie wierzę, że Nelson mnie w to wpakował - powiedział zniecierpliwiony chłopak, stukając butem w podłogę. Po kilku minutach nie wytrzymałam.
- Możesz przestać? - warknęłam, na co potulnie podszedł do kolejnej drabiny i wieszając kolejną dekorację - a tak w ogóle, Megan, gdzie jest Nelson?
- Pójdę go poszukać - zaproponowała, na co skinęłam głową.
Po chwili trzasnęły drzwi od sali, a wokół nas zapanowała cisza. Za oknem już zmierzchało, a ja patrząc na gwiazdy przypinałam szpilkami serpentynę. Niestety przez moją nieuwagę ukłułam się jedną z nich lekko skórę. Poleciało kilka kropel krwi, a zawsze od niej robi mi się niedobrze. Zakręciło mi się w głowie i poleciałam do tyłu. Jednak przed upadkiem ochronił mnie Austin. W podzięce pocałowałam go w usta i uśmiechnęłam się słabo.
- Czasami myślę, że jestem wampirem - wyznałam, patrząc w jego brązowe tęczówki.
- Czemu tak sądzisz?
- Bo czuję zapach krwi i od niego robi mi się niedobrze - wystawiłam do niego język - to taki solny zapach. Zauważyłeś, że Megan coś długo nie wraca? - zmieniłam temat.
Pokiwał głową i postawił mnie na nogi. Gdy upewnił się, że stoję na własnych siłach puścił mnie.
- Może chodźmy jej poszukać, co? - zaproponował.
- Spoko. Tylko powieszę tę serpentynę i już skończymy.
- Może ja to zrobię - powiedział - za drugim razem mogę cię nie złapać, a nie chcę, by coś ci się stało.
Przyszpilił dekorację i za rękę szliśmy na korytarz, szukając swojego rodzeństwa.


~*~
NOWOŚĆ! PUNKT WIDZENIA MEGAN.


Chodziłam po szkolnych ciemnych korytarzach w poszukiwaniu przyjaciela. Nie lubiłam tu chodzić o tej porze. Szczerze, zdziwiłam się, że dyrektorka ma do mnie i Ally aż takie zaufanie. W sumie, na dole w szatni siedziały jeszcze woźne. Ale gdy się jest w samorządzie klasowym i szkolnym, to trzeba wtedy pomagać szkole.
Minęłam już kolejny zakręt. No kurcze, gdzie on jest? Miał iść tylko do toalety.
Skręciłam w następny korytarz, a na jego końcu widziałam kilka postaci. Przestraszyłam się i zadrżałam. Marzyłam o przeżyciu przygody, ale nie w ciemnej szkole! Zawróciłam prędko i skierowałam się stronę sali, by poinformować siostrę o braku Nelsona. Chłopcy ze starszej klasy ruszyli za mną. Dobrze widziałam ich zbliżające się sylwetki i ze strachu przyspieszyłam. Niestety, w sali było już zgaszone światło, a ja stałam w błędnym zaułku. Chłopacy zagrodzili całe przejście, a ja stanęłam w kącie. Przestraszona już na max'a czekałam na rozwój wypadków.
- Kogo my tu widzimy? - zaczął jeden. Poznałam w nim Stephena z VI d. Reszta to pewnie jego koleżkowie.
- Nasza mała myszka, która wrobiła nas w kozę - dopowiedział drugi, a ja się zatrzęsłam. Trzeci z kolei podszedł do mnie i zaczął bawić się moimi włosami.
- W sumie nie jest taka zła - mruknął i kontynuował zabawę, dopóki nie klepnęłam go po łapach. Nienawidziłam, gdy ktoś dotykał moich włosów oprócz kogoś bliskiego.
- Nie dotykaj mnie - przerażenie pomogło mi zdobyć się na sprzeciw.
- Bo co mi zrobisz? - warknął i złapał mnie mocno za ramię. Zabolało. Syknęłam, na co pozostali zarechotali wrednie.
Gdy już nie wiedziałam, do czego są zdolni, nadbiegł Nelson! *
- Zostawcie ją! - krzyknął. Zwrócili na niego uwagę.
Nawet się nie ogarnęłam, a zaczęła się bijatyka. Było niesprawiedliwie, bo 7 chłopaków na samego Nel'a. Chciałam pomóc, ale mnie odepchnęli. Płakałam ze strachu. Z drugiej strony nadbiegli Ally i Austin i prędko ich rozdzielili. Widocznie przywołał ich hałas.
- Co tu się dzieje? - spytała Allyson, przytulając mnie. Z płaczem wtuliłam jej się w ramię. Gdy nikt się nie odezwał, kontynuowała - powiem to jutro pani dyrektor i nie będziecie mogli przyjść na bal.
- Nelson się na nas rzucił - skłamał jeden, na co ona tylko prychnęła.
- I mam wam uwierzyć? Dla waszej wiadomości znam Nelsona bardzo dobrze i wiem, że nie pali się do bójek. Poza tym, siedem na jednego? Chyba to nie była zbyt wyrównana walka. O wszystkim poinformuję dyrektorkę.
Jeden zaczął się rzucać i chciał uderzyć moją siostrę.
- Hola, hola - Austin złapał mocno jego rękę, odrzucając ją - czy przypadkiem chłopcy nie powinni bić dziewczyn?
Naraz zaczęli wszyscy uciekać.
- Dziękuję - wyszeptałam do przyjaciela, przytulając go mocno - sama nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.
I wszystko dobrze się skończyło.


********************************************


Hej! Wena przyszła i zapukała do drzwi łazienki. Znalazłam trochę czasu i jest! Trochę taki nijaki, ale jest i zostawiam go do waszej oceny.
* Pomysł jednego anonimka. Dziękuję ♥
Beznadziejnie piszę :C
Już niedługo tu będzie epilog, bo nie potrafię pisać, a poza tym zajmę się bardziej drugą historią. I dziękuję za wasze komentarze :)


Do następnego!


Cristal :-)

5 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!!!!!!!!!!!!!!!!
    Cholera jaki epilog? Jakie nie potrafię pisać? Piszesz zajebiście dziewczyno! Ale coż.... Jeśli uważasz, że lepiej będzie to zakończyć to twoja wola.
    Chcę tylko żebyś wiedziała, że kochałam twojego bloga. I kochać będę nadal ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdzial jest super a Ty masz talent i szkoda ze juz chcesz konczyc, bardzo lubie tego bloga :) !

    OdpowiedzUsuń
  4. Juz niedługo epilog? Smutam ;'(
    Nie piszesz beznadziejnie
    Rozdział jest super, tak jak i całe opowiadanie
    Moim zdaniem powinnaś kontynuować, jednak to dwoja decyzja
    Czekam na next :)


    OdpowiedzUsuń
  5. Ej, ej skarby :* dziękuje za motywujące komentarze, to wiele dla mnie znaczy. Nie kończę opowiadania z powodu mojej niskiej samooceny, ale dlatego, że już mi się kończą pomysły i wena, a za to przychodzą nowe. Jeszcze z 10 rozdziałów będzie na 100%, może trochę więcej. Poza tym nie kończę z pisaniem :)
    Ale dziekuję i całuski wysyłam <3

    OdpowiedzUsuń