czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział XXII

Rozdział dedykuję : 

♥Niepozornej Romantyczce
♥Pyśce
oraz 
♥Annie Luizie

Dziękuję wam, że jako jedyne skomentowałyście ostatni rozdział (: 
Blog jeszcze trochę pożyje, nie martwcie się! 

***************************************************

Austin odwiózł nas pod sam dom. Pożegnaliśmy się czułym pocałunkiem, a po chwili razem z Nelsonem odjechali do własnego domu. Wzięłam Megan za rękę i zrozumiałam, że nie powiedziałam jej nic o nowej dziewczynie taty.
- Meg, nie zdziw się, ale mamy gościa - uśmiechnęłam się do niej ciepło.
- A kto to? - stała się podejrzliwa.
- Jak wejdziemy, to się przekonasz. Tata sam musi ci wszystko wytłumaczyć.
Skinęła głową, że rozumie i weszłyśmy po schodkach na werandę. Otworzyłam drzwi i weszłyśmy na korytarz.
- Wróciłyśmy! - krzyknęłam, zdejmując swoje trampki.
- Świetnie! - odkrzyknął ojciec, choć to nie było konieczne - przyjdźcie tu obie.
Byłam bardzo ciekawa, jak wygląda nowa wybranka Lestera. Tata ma już swoje lata, niedługo stuknie mu 45-ątka. Podrygiwałam wesoło, ale mój uśmiech trochę zmalał, gdy weszłyśmy do kuchni. Oczywiście, stół był nakryty i stało na nim mnóstwo jedzenia, ale nie to zwróciło moją uwagę. Z uwagą wpatrywałam się w rudą kobietę siedzącą na krześle naprzeciw ojca, która nie miała więcej niż 30 lat. Uśmiechnęła się.
- Megan, Ally. Poznajcie Cynthię. To moja nowa dziewczyna.
Jak już mówiłam, jest ruda i ma za dużo makijażu jak na mój gust. Ubrana była w krótką jeansową spódniczkę i bluzkę na ramiączkach.
- Cynthia, to moje dwie córeczki - Allyson i Megan.
- Hej - powiedziałam niepewnie, ale Meg nie odezwała się ani słówkiem. Mierzyła ją tylko wzrokiem, jakby chciała ją zabić.
- Przepraszam tato, ale muszę pogadać z Ally. Wcześniej nie miałyśmy czasu - powiedziała moja młodsza siostra, a ojciec tylko skinął głową, zwracając całą swoją uwagę kobiecie. Weszłyśmy do jej pokoju.
- Co się dzieje? - spytałam.
- Ona nie może być z tatą - odpowiedziała pewnie - to nie jest kobieta dla niego.
- Meg, przecież tata może w końcu być szczęśliwy. Nie możemy mu tego zabronić. Oraz musimy w końcu pogodzić się ze śmiercią mamy.
- Tu nie chodzi o mamę - prawie warknęła - ona nie jest odpowiednia dla żadnego porządnego faceta. Myślisz, że jestem ślepa? To, że jestem młodsza nie oznacza, że jestem głupsza.
- Nie uważam cię za głupszą...
- Teraz nie chodzi o to, jak ty mnie widzisz - przerwała mi brutalnie. Zawzięła się - widziałam ją. Ona flirtuje z każdym napotkanym facetem. W sklepie, w parku, nawet widziałam ją raz w szkole, gdy rozmawiała z ojcem Petera. I tu na pewno nie chodziło o dzieci ani szkołę. Chodzi mi o to, że nie chcę, by skrzywdziła tatę - dodała już trochę spokojniej - najpierw musimy ją lepiej poznać, a od jutra będę ją śledzić. Wydaje mi się, że tu chodzi tylko o kasę.
- Ale Megan, jeśli ją z kimś pomyliłaś? Zniszczysz im tylko życie.
- W bajki wierzysz, Ally? Że 26-letnia flądra zechce się spotykać z 44-letnim wdowcem bez powodu? Taki już jest ten świat.
- Zgoda, może i masz rację. Ale na razie poczekaj. Jeśli zacznie się rządzić, wtedy pozwolę ci działać, a nawet pomogę.
Siostra westchnęła.
- Uparta jesteś. I widzisz wszystkich w pozytywnych barwach. Ale zgoda. Poczekam te kilka dni.
Odetchnęłam z ulgą.
- Dzięki - uśmiechnęłam się.
Zeszłyśmy na dół. Widać było, że ojciec dobrze się bawi. Co chwilę wybuchali śmiechem, ale sama nie mogłam stwierdzić, czy z jej strony było to fałszywe. Weszłyśmy do kuchni.
- Dość długo was nie było - zauważył Lester.
- Czyżby? - starałam się brzmieć normalnie po rozmowie - może to prawda.
Wzięłam widelcem kurczaka na swój talerz. Meg usiadła naprzeciw mnie i spojrzała na mnie porozumiewająco. Zaczęłam konsumować swój posiłek, obserwując 'zakochanych'.
- Właśnie rozmawialiśmy o tym, jak cudownie jest mieć dzieci - powiedział tata.
- Czyżby? - spytała teraz mała - a ile ma pani dzieci?
Kobieta się zakrztusiła, a tata zakaszlał. Gdy Cynthia przełknęła pokarm spojrzała przymilnie na nią.
- Jeszcze żadnych, ale bardzo pragnę je mieć - wyznała.
- Więc czemu rozmawialiście, "jak cudownie jest MIEĆ dzieci"? Huh? - spojrzała wyczekująco na rudowłosą. Przyglądałam się tej całej sytuacji z boku.
- Twój tata źle sformułował zdanie - uśmiechnęła się - przepraszam cię, Lesterze, ale muszę iść już do domu.
Ojciec spojrzał wilkiem na Meg, a ona tylko wzruszyła ramionami, pożerając kolejne ciastko.
Przeszli na korytarz, a my automatycznie podeszłyśmy do drzwi kuchni, aby podsłuchać. Szczerze to nie tak wyobrażałam sobie poznanie nowej dziewczyny ojca.
- Przepraszam cię za małą. Nie wiem, co w nią wstąpiło.
- Nic się nie stało - zaśmiała się, ale poczułam tu lekki fałsz. Pewnie Megan w jakiś sposób ją uraziła - chętnie ją bardziej poznam. Bardzo inteligentne z niej dziecko.
- Masz rację. Meg jest jedną z najinteligentniejszych i najbardziej spostrzegawczych osób, jakie znam. A jest jeszcze taka mała!
- Zauważyłam. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia, skarbie.
Usłyszałam trzask drzwi i po chwili stukot butów ojca przy drzwiach. Zerwałyśmy się i szybko usiadłyśmy na swoich miejscach. Wszedł do kuchni i zaczął wszystko zbierać.
- Nie wiem Megan, co ci takiego zrobiłem, że chcesz mnie pozbawić miłości - zaczął po kilkuminutowej ciszy.
- Ale tylko spytałam, ile ma dzieci.
- Cynthia jest niepłodna. Nie może mieć dzieci - tą informacją totalnie nas zaskoczył - z resztą, po co ci było to wiedzieć?
- A może chciałam wiedzieć, ile będę miała przybranego rodzeństwa? - spytała retorycznie.
Ojciec westchnął.
- Nie sądzę, żeby Cynthia się chciała ze mną związać. Jesteśmy na razie tylko przyjaciółmi.
Prychnęłam. Przyjaciółmi...
- Pójdę się już położyć. Mam już dość kłamstw jak na jeden dzień - odezwałam się i zanim zdążyli zareagować, wyszłam z pomieszczenia. Przygotowałam się do snu i już po chwili znajdowałam się w objęciach Morfeusza.

~*~

- A więc tak. Twój ojciec w średnim wieku chodzi z młodą kobietą? - podsumowała całe moje biadolenie Trish.
Kiwnęłam twierdząco głową.
- Megan jest kompletnie przeciwna temu związkowi. Uważa, że to niemoralne. I podobno widziała tą kobietę z mnóstwem mężczyzn.
- Pewnie ma rację - przyjaciółka westchnęła - naprawdę nie wiem, co ci poradzić. Poczekajcie kilka dni, potem można ją śledzić i jeśli całe gadanie twojej siostry to prawda, to nakryjemy ją na gorącym uczynku i nie zranimy twojego ojca.
Zachichotałam.
- To samo jej powiedziałam. Ogólnie nie podoba mi się ta kobieta. Jest sztuczna na zewnątrz, a także fałszywie się śmieje i uśmiecha. To nie może być żadna miłość.
Dziewczyna wzruszyła ramionami. Nagle spojrzała za mnie i się lekko uśmiechnęła.
- Świetnie. Moon już tu jest.
Powtórzyłam jej gest, gdy zobaczyłam mojego ukochanego. Pocałowałam go w policzek i splątaliśmy palce rąk w uścisku i spojrzałam w stronę Trish. Dez ją przytulił!
A więc to cały tydzień niespodzianek.

*****************************************************

Cześć! Jestem kompletnie na siebie zła, bo nie mam weny, a ten rozdział wyszedł wprost fatalnie. Z waszej strony też żadnego odzewu, nawet nie przekroczyło pięciu komentarzy :C
Mam nadzieję, że teraz będzie ich więcej.
A teraz do napisania ☻


środa, 29 stycznia 2014

Nowy blog o Raurze.

Jak podałam w tytule, założyłam nowego bloga.
Tym razem o nienawiści (zabójczy śmiech) ^^

www.rauraandr5-myhistory.blogspot.com

Tutaj rozdział pojawi się już jutro :)
Do napisania!

wtorek, 21 stycznia 2014

Rozdział XXI

No cóż. Od incydentu z Ellie minęło już kilka tygodni. Dziewczyna stara się nam za wszelką cenę zakłócić szczęście, które dostaliśmy, ale Austin już jej na to nie pozwala. Nie wspomina także o tamtym filmiku, a nawet o samej osobie, przez którą się kłóciliśmy. Z Cassidy odbudowałyśmy kontakt, często spotykam się z nią i z Trish. A, no właśnie. Trish i Dez po prostu na siłę pokazują, że nic ich nie łączy. Zaczęli ponownie sobie dopiekać, ale i tak za tą 'nienawiścią' kryją się ciepłe uczucia. Tego jestem pewna.
A teraz siedziałam po obiedzie i czekałam na blondyna. Już dziś był 30 październik. Z powodu tego, że jutro jest halloween, obiecałam pomóc Megan i jej dyrektorce udekorować salę.
- Tato - zaczęłam niepewnie, chcąc pokonać uporczywą ciszę, ponieważ siedział jak na szpilkach oglądając mecz. Nie rozmawialiśmy bardzo długo i na bardzo długo znikał - co się dzieje?
- Umm? - oderwał wzrok od ekranu i przeniósł go na mnie. Udawał, że oglądał z zainteresowaniem i teraz dopiero mnie usłyszał. To nie było miłe.
- Spytałam, co się dzieje? - powtórzyłam z mocą.
- A co miałoby się dziać? - odpowiedział pytaniem na pytanie, śmiejąc się nerwowo.
- Wiesz tato, że należysz do rodziny nieumiejących kłamać? - spytałam retorycznie - a poza tym znam cię na tyle dobrze, by wiedzieć, że coś jest nie tak.
- No dobrze - westchnął głęboko - chodzi o to, że mam...
- Dziewczynę? - zgadywałam. Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Skąd wiesz?
- To wspaniale - zapiszczałam jak najarana nastolatka i rzuciłam mu się na szyję - jaka jest? Brunetka czy blondynka? Niebieskie czy brązowe oczy? Miła? Fajna?
Kontynuowałabym dalej, ale mi przerwał.
- Ally, spokojnie - złapał mnie za nadgarstki i 'posadził' obok siebie - Jest szatynką i ma brązowe oczy. Sympatyczna kobieta. Nie gniewasz się? - spytał z prośbą w głosie.
- Oczywiście, że nie - uśmiechnęłam się szeroko - a czemu miałabym?
- Bo... - zaczął, ale mu przerwałam.
- To, że ja nie mogę się pogodzić ze śmiercią mamy to nie znaczy, że ty nie możesz znaleźć sobie dziewczyny i być znów szczęśliwy.
- Dziękuję - wyszeptał wzruszony i przytulił mnie mocno. Odwzajemniłam uścisk. Po chwili zadzwonił dzwonek do drzwi, a ja normalnie skoczyłam, by je otworzyć. Ucałowałam Austina w policzek, a on się uśmiechnął.
- Dzień dobry, panie Dawson - powiedział grzecznie.
- Gdzie idziecie? - spytał nas podejrzliwie ojciec.
- No jak to gdzie? Oczywiście, że na dyskę pić piwo, brać narkotyki i spać na ulicach, a potem zachodzić w ciążę - powiedziałam z sarkazmem. Spojrzał na mnie krzywo - co, źle wpływam na Megan?
- Nie, po prostu jestem zdziwiony.
- Tato, wyczuj sarkazm - powiedziałam z półuśmiechem - wrócimy za jakieś dwie godziny. Zaproś ją na kolację. Chcę ją poznać.
Objęłam go lekko, złapałam Austina za rękę i wyciągnęłam go za drzwi, lekko nimi trzaskając.
- Z kim? - spytał mnie chłopak po krótszej chwili.
- Co? - spytałam, wybudzając się z zamyślenia.
- Z kim będziesz jadła kolację? - Austin chyba był trochę zazdrosny, więc zaczęłam się z nim droczyć.
- Wiesz, przyjeżdża najbliższa przyjaciółka rodziny ze swoim przystojnym osiemnastoletnim synem. Chcą nas wyswatać i żebyśmy wzięli razem ślub oraz mieli wspólne dzieci.
Spojrzał na mnie zły, a ja klepnęłam się w czoło.
- Kolejny nie umie wyczuć sarkazmu.
Stanęłam na palcach i cmoknęłam lekko chłopaka w usta.
- A tak na serio?
- Tata ma nową dziewczynę.
Tym go zaskoczyłam.
- Wow, samiec znalazł sobie samicę.
- Oj, nie przesadzaj. Jedziemy - wepchnęłam go do samochodu, a sama obeszłam go i wsiadłam z drugiej strony. Usiadłam i włączyłam radio na fulla - i teraz możemy jechać.


~*~


- Dez, może się przejdziemy? - zaproponowałam przyjacielowi.
- No jasne - uśmiechnął się promiennie - taki ładny dzień, a my siedzimy w twoim domu.
- Tiaa. Marzenie każdego człowieka. Siedzenie w domu De La Rosów - powiedziałam z ironią i klepnęłam go w ramię. Roześmiał się.
- Oj Trish, przesadzasz - dał mi kuksańca w bok, na co wystawiłam zabawnie język - twój brat jest świetny.
- Szczególnie wtedy, gdy chce mnie rozcinać na moich urodzinach?
- I znów sarkazm - westchnął i wypchnął mnie na korytarz, bym się ubierała - ciesz się, że też tam byłem, bo byś dalej leżała w tym pudełku w dwóch częściach.
- Ale zawieść kogoś to dla ciebie normalka?
Pokiwał lekko głową, ubierając buty; poszłam za jego przykładem.
- No to kicha.
- Dlaczego? - zmarszczył brwi.
- Bo mnie jeszcze nigdy nie zawiodłeś - wyznałam szczerze, na co mnie przytulił. Nie powiem, to było miłe uczucie. A potem szliśmy ramię w ramię przez alejki parku, rozmawiając ze sobą na różne tematy.


~*~


- Dużo jeszcze zostało? - Austin marudził już od kilkunastu minut. Wkurzał mnie już lekko, ale się nie odezwałam.
- Tak, będziemy tu jeszcze stać do jutra - powiedziała Megan, a blondyn westchnął przeciągle.
- Nie przesadzaj - mruknęłam - jeszcze kilka dekoracji i po kłopocie.
- Nie wierzę, że Nelson mnie w to wpakował - powiedział zniecierpliwiony chłopak, stukając butem w podłogę. Po kilku minutach nie wytrzymałam.
- Możesz przestać? - warknęłam, na co potulnie podszedł do kolejnej drabiny i wieszając kolejną dekorację - a tak w ogóle, Megan, gdzie jest Nelson?
- Pójdę go poszukać - zaproponowała, na co skinęłam głową.
Po chwili trzasnęły drzwi od sali, a wokół nas zapanowała cisza. Za oknem już zmierzchało, a ja patrząc na gwiazdy przypinałam szpilkami serpentynę. Niestety przez moją nieuwagę ukłułam się jedną z nich lekko skórę. Poleciało kilka kropel krwi, a zawsze od niej robi mi się niedobrze. Zakręciło mi się w głowie i poleciałam do tyłu. Jednak przed upadkiem ochronił mnie Austin. W podzięce pocałowałam go w usta i uśmiechnęłam się słabo.
- Czasami myślę, że jestem wampirem - wyznałam, patrząc w jego brązowe tęczówki.
- Czemu tak sądzisz?
- Bo czuję zapach krwi i od niego robi mi się niedobrze - wystawiłam do niego język - to taki solny zapach. Zauważyłeś, że Megan coś długo nie wraca? - zmieniłam temat.
Pokiwał głową i postawił mnie na nogi. Gdy upewnił się, że stoję na własnych siłach puścił mnie.
- Może chodźmy jej poszukać, co? - zaproponował.
- Spoko. Tylko powieszę tę serpentynę i już skończymy.
- Może ja to zrobię - powiedział - za drugim razem mogę cię nie złapać, a nie chcę, by coś ci się stało.
Przyszpilił dekorację i za rękę szliśmy na korytarz, szukając swojego rodzeństwa.


~*~
NOWOŚĆ! PUNKT WIDZENIA MEGAN.


Chodziłam po szkolnych ciemnych korytarzach w poszukiwaniu przyjaciela. Nie lubiłam tu chodzić o tej porze. Szczerze, zdziwiłam się, że dyrektorka ma do mnie i Ally aż takie zaufanie. W sumie, na dole w szatni siedziały jeszcze woźne. Ale gdy się jest w samorządzie klasowym i szkolnym, to trzeba wtedy pomagać szkole.
Minęłam już kolejny zakręt. No kurcze, gdzie on jest? Miał iść tylko do toalety.
Skręciłam w następny korytarz, a na jego końcu widziałam kilka postaci. Przestraszyłam się i zadrżałam. Marzyłam o przeżyciu przygody, ale nie w ciemnej szkole! Zawróciłam prędko i skierowałam się stronę sali, by poinformować siostrę o braku Nelsona. Chłopcy ze starszej klasy ruszyli za mną. Dobrze widziałam ich zbliżające się sylwetki i ze strachu przyspieszyłam. Niestety, w sali było już zgaszone światło, a ja stałam w błędnym zaułku. Chłopacy zagrodzili całe przejście, a ja stanęłam w kącie. Przestraszona już na max'a czekałam na rozwój wypadków.
- Kogo my tu widzimy? - zaczął jeden. Poznałam w nim Stephena z VI d. Reszta to pewnie jego koleżkowie.
- Nasza mała myszka, która wrobiła nas w kozę - dopowiedział drugi, a ja się zatrzęsłam. Trzeci z kolei podszedł do mnie i zaczął bawić się moimi włosami.
- W sumie nie jest taka zła - mruknął i kontynuował zabawę, dopóki nie klepnęłam go po łapach. Nienawidziłam, gdy ktoś dotykał moich włosów oprócz kogoś bliskiego.
- Nie dotykaj mnie - przerażenie pomogło mi zdobyć się na sprzeciw.
- Bo co mi zrobisz? - warknął i złapał mnie mocno za ramię. Zabolało. Syknęłam, na co pozostali zarechotali wrednie.
Gdy już nie wiedziałam, do czego są zdolni, nadbiegł Nelson! *
- Zostawcie ją! - krzyknął. Zwrócili na niego uwagę.
Nawet się nie ogarnęłam, a zaczęła się bijatyka. Było niesprawiedliwie, bo 7 chłopaków na samego Nel'a. Chciałam pomóc, ale mnie odepchnęli. Płakałam ze strachu. Z drugiej strony nadbiegli Ally i Austin i prędko ich rozdzielili. Widocznie przywołał ich hałas.
- Co tu się dzieje? - spytała Allyson, przytulając mnie. Z płaczem wtuliłam jej się w ramię. Gdy nikt się nie odezwał, kontynuowała - powiem to jutro pani dyrektor i nie będziecie mogli przyjść na bal.
- Nelson się na nas rzucił - skłamał jeden, na co ona tylko prychnęła.
- I mam wam uwierzyć? Dla waszej wiadomości znam Nelsona bardzo dobrze i wiem, że nie pali się do bójek. Poza tym, siedem na jednego? Chyba to nie była zbyt wyrównana walka. O wszystkim poinformuję dyrektorkę.
Jeden zaczął się rzucać i chciał uderzyć moją siostrę.
- Hola, hola - Austin złapał mocno jego rękę, odrzucając ją - czy przypadkiem chłopcy nie powinni bić dziewczyn?
Naraz zaczęli wszyscy uciekać.
- Dziękuję - wyszeptałam do przyjaciela, przytulając go mocno - sama nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.
I wszystko dobrze się skończyło.


********************************************


Hej! Wena przyszła i zapukała do drzwi łazienki. Znalazłam trochę czasu i jest! Trochę taki nijaki, ale jest i zostawiam go do waszej oceny.
* Pomysł jednego anonimka. Dziękuję ♥
Beznadziejnie piszę :C
Już niedługo tu będzie epilog, bo nie potrafię pisać, a poza tym zajmę się bardziej drugą historią. I dziękuję za wasze komentarze :)


Do następnego!


Cristal :-)

środa, 8 stycznia 2014

Rozdział XX

Poprzednio:


"Siedziałam właśnie w domu i zapychałam się lodami gdy zadzwonił dzwonek. Niechętnie nałożyłam kapcie na nogi i w znoszonym dresie podeszłam do drzwi. Za nimi stała Trish. Wpuściłam ją do domu.
- Ellie to suka! - wykrzyknęła, gdy tylko weszła. "






**







- Żadna nowość. Poza tym też cię miło widzieć, Trish - powiedziałam lekko znużona, wracając na kanapę. Przyjaciółka podążyła za mną.
- I powinnaś nauczyć swojego chłopaka, żeby następnym razem mówił ci prawdę - powiedziała lekko zła.
- Okej. No to cóż ona takiego złego zrobiła tym razem? - nie zraziłam się jej tonem.
- Na twoim miejscu nie byłabym taka spokojna - odetchnęła głośno - wiedźma próbuje ci ukraść chłopaka.
Wzruszyłam ramionami.
- Austin nie jest chyba na nią podatny.
- Masz rację - pokiwała głową i z kieszeni wyciągnęła kamerę. Zaciekawiło mnie to, więc usiadłam prosto - i to chyba jest jego plus.
Otworzyła klapkę, włączyła urządzenie.
- Oglądaj - nakazała. Posłuchałam jej.
Na ekranie widziałam Austina i Ellie.



- No więc o czym chciałeś ze mną rozmawiać? - spytała Ellie. 
- Słuchaj, mam już dość twoich zagrywek - warknął blondyn - chcę, byś dała mi już święty spokój. Jestem szczęśliwy z Ally.
Dziewczyna zaśmiała się gardłowo.
- Nie żartuj. Umiem odczytywać znaki dawane mi przez chłopaków, a takich wyraźnych jeszcze nie widziałam. 
Chłopak obejrzał się dookoła i wypuścił powietrze nosem. 
- Posłuchaj mnie. Powiem ci szczerze, że byłem chwilowo w tobie zauroczony. No i mi się podobałaś. Ale zdałem sobie sprawę, że jesteś na tyle pusta i beznadziejna, że nigdy nie wartoby zniszczyć tego uczucia, którym dażę Ally. Nie warto zniszczyć tego związku. A teraz powtarzam ci ostatni raz, żebyś dała NAM spokój, bo i tak nic tym nie osiągniesz. 
Moon chciał ją wyminąć, ale zatrzymała go za ramię.











Ułożyłam usta w cienką linię i odwróciłam głowę. Podobała mu się, tak? W moich oczach zebrały się łzy.
- Oglądaj dalej - wyszeptała przyjaciółka. Znów spojrzałam na ekran.



- Austy, proszę, daj już spokój. Przecież razem będziemy szczęśliwsi i ty dobrze o tym wiesz. A ja umiem uszczęśliwić na maxa mężczyznę.
Austin spojrzał na nią z obrazą.
- To znaczy, że ich już miałaś na pęczki, a ja nie jestem ani pierwszym, ani ostatnim.
- Ale to...
- Daj spokój - przerwał jej Moon -  nie chcę cię słuchać. Na razie. 
Znowu chciał odejść, ale zatarasowała mu drogę i rzuciła się na niego. Oboje wywalili się na trawę, a dziewczyna zaczęła go całować.











- Nie chcę tego oglądać - automatycznie odwróciłam głowę i znów po policzkach poleciały mi łzy.
- Czy ty choć raz możesz to do końca obejrzeć? - spytała podirytowana Trish.
Westchnęłam.



Jednak chłopak na szczęście był na to odporny, więc odepchnął dziewczynę i wstał, odchodząc szybko. Brunetka długo się za nim oglądała. *











Czas się skończył i kamera się wyłączyła, a ja opadłam na poduszki. Starał się być odporny i wierny, więc to doceniam.
- Nie chcę cię ranić jeszcze bardziej - przerwała krępującą ciszę przyjaciółka - ale ty też byłaś nieźle zauroczona Elliotem i nie mów, że było inaczej. Austina także raniłaś.
- Wiem, ale to strasznie boli - rozpłakałam się na dobre - teraz wszystko zaczyna nam się walić. Nie dogadujemy się już tak dobrze, jak wcześniej. Tata znów znika na prawie całe dnie nie tłumacząc się. Megan też ma do mnie ostatnio pretensje, bo nie potrafię mieć podzielnej uwagi na wszystkich. Ty nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego, a Dez... to Dez. On nigdy się nie zmieni.
- Jak to nie chcę mieć z tobą nic wspólnego? - szatynka poczuła się trochę urażona, ale mnie przytuliła. Odwzajemniłam jej gest - tego nie powiedziałam.
- Ale wiem, że tak myślisz. Jestem dla wszystkich ciężarem. Cassidy nawet się już ze mną nie kontaktuje, a Ellie chce zamienić moje życie w piekło.
- Cassidy jest ostatnio zapracowana. Jeśli nadal tak uważasz, to pojedźmy do niej. Madison przecież się zwolniła i po prostu w sklepie jest ciężko.
- Dobra, tylko daj mi się ogarnąć - wytarłam łzy wierzchem dłoni i wstałam powoli z kanapy. Potem pobiegłam szybko na górę. Wzięłam szybki prysznic, uczesałam się w wysokiego kucyka i przebrałam w czarne szorty i białą koszulkę, ponieważ popołudniu zrobiło się ciepło. Zeszłam na dół, pomalowałam usta błyszczykiem.
Trish się do mnie uśmiechnęła.
- Podaj kluczyki, skarbie. Ja prowadzę.











~*~










*Kilkanaście minut wcześniej*


- Myślisz, że okłamywanie Ally będzie lepsze od powiedzenia jej prawdy? - spytał mnie Dez.
- To nie jest takie łatwe - schowałem głowę w dłoniach - gdyby się dowiedziała, że spotkałem się z Ellie to by mnie zamordowała.
- I myślisz, że się nie dowie? - do domu wpadła zła Trish.
- Co ty tu robisz? - spytał zdziwiony rudzielec.
- Chciałabym, żebyś mi to wytłumaczył - szatynka podeszła do mnie i wyciągnęła kamerę. Zupełnie zignorowała Dez'a. Włączyła filmik. Było widać mnie i Ellie, rozmawiających. Odwróciłem głowę i udałem zainteresowanie kwiatkom na tapecie domu - jesteś jej chłopakiem.
- No jestem. I nic złego nie zrobiłem.
- I tak to jej to pokażę - powiedziała wściekła - ona by zrozumiała, żebyś jej powiedział prosto z mostu, że idziesz z nią pogadać i wyprostować parę spraw. Ale nie, pan super fajny Moon nie umie powiedzieć prawdy! Nie umie powiedzieć dziewczynie, że druga też mu się podoba!
- Nie odważysz się jej tego pokazać.
- Ależ tak - jej oczy miotały błyskawice - i już mnie nie ma.
- Trish! - zawołał za nią Miller, ale dziewczyna już wychodziła.
- Spadaj - warknęła jeszcze i pobiegła do domu mojej dziewczyny.
- No to nie będzie kolorowo - westchnąłem, ale wiedziałem, że De La Rosa ma rację. Nie powinienem jej okłamywać.
- Chodź do Cassidy. Ona da ci radę. Ale ja prowadzę - uśmiechnął się szeroko Dez.**






~*~






- Już lepiej? - Trish prowadziła auto i kupiła mi gorącą kawę z automatu. Popijałam ją, zbierając przez otwartą szybę ostatnie słoneczne promienie przed załamaniem pogodowym.
- Dzięki - wyszeptałam.
Powiewy ciepłego wiatru rozwiewały mi włosy.
- Przepraszam, że tak gwałtownie zareagowałam, gdy mówiłaś o mnie i Dezie. Pewnie i masz rację.
- Nie, to moja wina - spojrzałam na przyjaciółkę - ja nie powinnam aż tak w to wnikać. Po prostu, wiesz jak to jest, gdy liczysz, że twoim przyjaciołom się uda i będą razem?
Szatynka kiwnęła głową, podzielnie patrząc na drogę i na mnie.
- Tak było z tobą i Moonem. Też z Millerem wam nieźle dopingowaliśmy. Dlatego się tak przejęłam plotkami na temat Moona i tej jego byłej dziuni.
- No właśnie. I liczysz, że tak właśnie będzie. To tak samo jak z ulubionymi gwiazdami z ulubionego filmu lub serialu. Na przykład Kristen Stewart i Robert Pattinson. Albo Brad Pitt i Angelina Jolie. Choć tej drugiej parze się udało.
- Zaraz, zaraz. Ty lubisz zmierzch? - przyjaciółka spojrzała na mnie zdziwiona.
Uśmiechnęłam się i machnęłam ręką.
- Szczenięce lata.
Popiłam łyka kawy i znów wyjrzałam za okno. Szybko zbliżałyśmy się do Sonic Boom'a, byliśmy niecałe dwa kilometry dalej. Właśnie mijałyśmy park i zobaczyłam parę z pieskiem. Pies był śliczny, owczarek niemiecki. Mały, słodki szczeniaczek. Właśnie w tej chwili zapragnęłam mieć własnego. Zobaczę, co da się zrobić.
Nawet się nie obejrzałam, a dojechałyśmy do centrum.
- Wstawaj, śpiąca królewno. Wysiadamy - szturchnęła mnie De La Rosa.
Wysiadłam z auta i oniemiałam z wrażenia. Po tym, jak zatrudniłam Madi i Cass nie przyjeżdżałam tu praktycznie w ogóle. A teraz odnowili trochę budynek, dostawili ogródek i fontannę oraz plac zabaw, z którego już tu było słychać dziecięcy śmiech.
Weszłam do budynku i akurat tu nic się nie zmieniło. Poszłam dokupić nam jeszcze po shake'u i pojechałyśmy ruchomymi schodami na górę. Drogę do mojego sklepiku znałam na pamięć.
Trish chwilowo zauroczyła się w bluzce wiszącej na jednej wystawie, ale ją odciągnęłam. Weszłam do sklepiku i zobaczyłam Dez'a i Austina. Oni także mnie zauważyli, a Cassidy pomachała uśmiechnięta. Chciałam wyjść, ale Traszka mnie zatrzymała i pociągnęła do środka. Westchnęłam zrezygnowana.
- Cześć - powiedziałam. Starałam się, by zabrzmiało to w miarę radośnie.
- Hej - odpowiedziała Cass - dawno nie gadałyśmy. Co u ciebie?
- Ciekawe czemu - szepnęłam z ironią - nie najgorzej.
- Trish pokazała ci filmik? - wciął nam się Austin.
- A jak myślisz? - spojrzałam na niego pochmurnie.
Spuścił głowę. Zauważyłam, że starsza siostra Moona i Trish mrugnęły do siebie.
- Gołąbeczki, chodźcie na chwilę ze mną - powiedziała blondynka i pociągnęła nas za ręce - musicie mi pomóc.
- W czym? - spytał niezbyt zainteresowany blondyn.
Dziewczyna nie odpowiedziała. Pociągnęła nas do mojego pokoju na górze, gdzie walały się jeszcze moje śpiwory i karimaty. Wepchnęła nas i zamknęła pokój na klucz. No cóż, mogłam się domyślić.
Zaczęłam walić w drzwi.
- Wypuść mnie - warknęłam.
- Sorry - powiedziała z zagranicznym akcentem - ale nie wypuszczę was dopóki się nie dogadzacie. No cóż, do zobaczenia.
Zbiegła po schodach na dół i nie zapowiadało się na to, by miała nas szybko wypuścić. Oparłam się o drzwi i schowałam twarz w dłoniach. Po chwili poczułam, że Austin dosiada się koło mnie.
Nie rozmawialiśmy, po prostu siedzieliśmy.
- Ja... naprawdę cię przepraszam, Ally - wyjąkał Moon po kilkunastu minutach ciszy.
Nie odezwałam się.
- Nie wybaczysz mi, prawda?
- Co chciałeś tym udowodnić? - warknęłam - że nie umiesz mi powiedzieć prawdy? Myślałaś, że jestem kolejną dziunią, co zostawi cię z byle powodu?
- Nie myślałem tak - wyszeptał - ja po prostu... nie chciałem cię zdenerwować.
- Więc wolałeś mnie okłamać, tak? - w moich oczach pojawiły się łzy. Naprawdę dużo dziś płakałam.
- To nie tak miało wyjść. Chcę tylko wiedzieć, czy mi przebaczasz?
Wiedziałam, że moja złość nie ma najmniejszego sensu, ale naprawdę mnie to zabolało. Nie ufał mi?
- Tak - wyszeptałam - cieszy mnie to, że nie dałeś jej się omamić, więc jestem ci wdzięczna i skora ci wybaczyć.
Chłopak odetchnął z ulgą i wytarł mi delikatnie łzy.
- Ale wiesz, że Ellie tak łatwo się nie podda? Ona po prostu chce zamienić moje życie w piekło.
- Nie uda jej się to - objął mnie ramieniem - a wiesz czemu?
Zaprzeczyłam.
- Bo cię kocham i nigdy nie przestanę. I nikt tego nie zmieni. A teraz już nie płacz, bo więcej już cię nie skrzywdzę. A chociaż się postaram.
Pocałowałam go.
- Dziękuję ci. Za wszystko.






*************************************************




Cześć! Jest rozdział, cieszycie się? Tylko trzy dni :)




* Dialogi były w filmiku, a opisy były tym, co się tam działo.
** Nie wiem czemu, ale u mnie Dez i Trish po prostu uwielbiają prowadzić auto XD






A teraz do następnego ♥

niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział XIX

Rano wstałam przez wpadające promienie słoneczne. Najwidoczniej wieczorem nie zasłoniłam rolet. Przetarłam oczy i spojrzałam na zegarek - była 5.58. Dość wcześnie, do tego do szkoły mam dopiero na 9.30. Wiedziałam, że już nie zasnę więc wstałam, w garderobie wybrałam sobie ciemne rurki, fioletową tunikę i czarne balerinki. Umyłam się, ubrałam i uczesałam w warkocza. Spakowałam książki i zeszłam do kuchni. Postanowiłam sobie zrobić śniadanie - wybrałam najprostsze - płatki. Wzięłam miskę z posiłkiem i wyszłam na taras. Usiadłam w fotelu i jedząc, patrzyłam na moje osiedle. Na ulicy nie było nikogo. Zbytnio mnie to nie zdziwiło. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w śpiew ptaków. Było mi naprawdę przyjemnie. Ta cisza...
- Witaj skarbie - usłyszałam nagle koło siebie głos Austina, podskoczyłam ze strachu i zrzuciłam niechcący miskę na ziemię.
- Pogięło cię czy co?! Chcesz mnie przyprawić o pieprzony zawał serca?!
Spojrzałam na chłopaka karcąco. Miał na sobie pomięty dres, a włosy rozwalone w nieładzie. Dopiero teraz ogarnęłam, że blondyn codziennie o 6 wychodzi pobiegać.
- Kto wie, kto wie - powiedział tajemniczo - idziesz ze mną pobiegać?
Parsknęłam śmiechem.
- Ja i bieganie? Wiesz, że może i lubię kosza, ale nienawidzę biegać. Jestem na to zbyt niezdarna. Poza tym muszę posprzątać płatki, które przez ciebie rozwaliłam.
- Przeze mnie? - udał zdziwienie.
- Nie, przez Świętego Mikołaja - stwierdziłam z ironią - idź, biegnij.
Nie czekając na jego reakcję odwróciłam się w stronę drzwi, aby iść po papier czy coś, gdy złapał mnie za ramię (jak to ma w zwyczaju) i odwrócił ku sobie. Pocałował mnie delikatnie w usta, a gdy się oderwał sunął nosem po moim policzku w stronę szyi.
- Przepraszam cię za wczoraj - wyszeptał, a ja zadrżałam czując jego oddech na mojej szyi.
- Spoko - przymknęłam powieki, ale po chwili wyrwałam się z jego objęć - ale ma się to więcej nie powtórzyć.
- Jak najbardziej - uśmiechnął się lekko - Na razie, kochanie - pocałował mnie przelotnie w policzek i pobiegł w swoją stronę. Patrzyłam na niego, aż zniknął za zakrętem i stwierdziłam, że jestem dla niego za łagodna. Weszłam do domu i aż dostałam kolejnego ataku serca, gdy zobaczyłam swoją siostrę. Miała całe rozwalone włosy, aż były na twarzy. Czarny kolor tylko dodawał im uroku. Do tego jak na złość miała długą, białą koszulę nocną i była coś blada. Zupełnie jak Samara z Ringu. I weź człowieku żyj normalnie, gdy najbliższe ci osoby chcą cię zamordować.
- Coś się stało? - podeszłam do siostry i odgarnęłam jej włosy z twarzy.
- Nic takiego, tylko słabo się poczułam - powiedziała cicho i mnie objęła - przepraszam, nie chciałam cię wystraszyć.
- To nic takiego - machnęłam ręką - pomóc ci się ubrać?
Skinęła głową.
- To leć do łazienki, umyj się i nałóż szlafrok. Ja posprzątam z tarasu i do ciebie przyjdę.
Wykonała moje polecenie i już po chwili można było usłyszeć odgłos trzaskających cicho schodów. Ja wzięłam papier, posprzątałam i wybrałam siostrze ubrania. Potem razem siedziałyśmy i czekałyśmy na porę wyjścia do szkoły. A uwierzcie, bardzo się nudziłyśmy.
- Ally, mam prośbę. U nas w szkole organizują bal halloweenowy, który będzie za niecałe dwa tygodnie. Nauczycielka poprosiła, czy byś mogła pomóc udekorować salę - odezwała się po dłuższej chwili milczenia Megan - Austin też tam będzie - zrobiła tzw. brewki.
- Już mnie przekonałaś - powiedziałam z przekąsem - jeśli będzie dalej się tak zachowywał, jak wczoraj to nasz związek długo nie pożyje.
Spojrzała na mnie krzywo.
- Czy aby na pewno? Czy ty dałabyś radę go zostawić, nawet błagającego na kolanach? - podpuszczała mnie.
- Mogę się założyć, że nie będzie błagał. Nieźle się dogadywał z koleżaneczką.
- Oj, przestań - siostra dała mi kuksańca w bok - nie możesz go stracić. Stracisz do niego zaufanie przez jedną lalunię, która sobie myśli, że wszystko jej wolno?
Spojrzałam w sufit.
- Zastanów się. To nienormalne i niemoralne. Zdemoralizujesz mnie. A wracając do tematu, to pomożesz?
- Jasne - uśmiechnęłam się - dziwię się po prostu, że u nas nie ogłosili żadnego balu w szkole.
Oraz to, że ma aż tyle racji. Ale tego już jej nie powiem.

~*~

- Dez, rusz swoją szanowną dupę, bo musimy jeszcze podjechać po Ally i Megan - pogoniłam przyjaciela.
- Trish, daj mi chwilę. Muszę znaleźć moją komórkę - odpowiedział, a ja westchnęłam.
- Masz ją w tylnej kieszeni spodni, geniuszu.
Wsadził tam rękę i zdziwiony popatrzył na swój telefon.
- Wow, magia, nie? - spytałam z przekąsem i założyłam ręka na rękę.
- No też - miał szeroko otwarte usta - ale gdzie ty mi się patrzysz, kochanie?
Spaliłam buraka, a rudzielec zachichotał.
- Oj, choć już - powiedziałam szybko, ciągnąc go za ramię - nie kocham się w tobie, geniuszu.
- Cały czas powtarzasz geniusz, ale z czasem wątpię, żeby chodziło o prawdziwe znaczenie tego słowa.
Zaklaskałam mu, uśmiechając się sztucznie.
- Może za to odkrycie jeszcze mam ci nobla dać? - ironia dała mu się we znaki, bo się wzdrygnął.
- Przydałoby się - odzyskał zimną krew i znowu głupkowato się uśmiechnął.
Pokręciłam niedowierzająco głową, zamknęłam dom i popchnęłam chłopaka w stronę jego auta.
- Ja prowadzę.

~*~

Wyszłam z domu i razem z siostrą czekałyśmy na przyjaciół, którzy mieli po nas podjechać. Austin podobno miał zajść do Cassidy, więc razem z Nelsonem przyjdą o godzinę później do szkoły. Trochę się nudziłyśmy, dlatego usiadłyśmy na przystanku. Po chwili do nas podeszła dziwnie znajoma dziewczyna, którą niezbyt znałam. Ale na 100% widziałam.
- Witaj Ally - powiedziała lodowatym głosem.
- Hej? - powiedziałam niepewnie.
Po chwili mi się przypomniało. Pożar w naszym starym domu (nowy dom kilkanaście domów dalej od starego, wciąż blisko Austina - od aut.), wykorzystanie Elliota, mój prawie pierwszy pocałunek z Moonem.
- Angela - warknęłam.
- Mi też miło cię widzieć - powiedziała identycznie jak przed chwilą, nic nie wskazywało na zmianę tonu.
- Nie stać mnie na powiedzenie tego samego.
- I to kolejna twoja wada - warknęła.
Zaśmiałam się sztucznie.
- Wciąż nie wiem, co Austin w tobie widzi.
- Nadal trzymasz do mnie urazę? - spojrzałam na nią pytająco - przecież masz Elliota.
- Ja go nie kocham. To zawsze chodziło tylko o Austina i ciebie. Wynajęłam go i omamiłam, by rozwalił wasz idealny związek.
- A nie słyszałaś nigdy o powiedzeniu, że jeżeli kogoś kochasz to daj mu wolność? - trochę złagodniałam - naprawdę mi przykro, że cię zraniłam. Nie chciałam tego.
- Ta twoja niewinność jest okropna - jej oczy zwilgotniały - wszystkich umiesz wokół siebie omamić. Gdy tylko tu przyjechaliśmy razem z Austinem on gadał tylko i wyłącznie o tobie : jaka to Ally jest super, idealna, śliczna i w ogóle. Elliot też przez to samo przechodził, ale teraz zaczął chodzić na zapasy, więc się trochę poprawił.
Zauważyłam, że po drugiej stronie ulicy zaparkował znajomy samochód, a po chwili Dez machał do nas z całej siły, uśmiechając się szeroko.
- Naprawdę cię przepraszam. Nie zamierzałam cię ranić ani odbierać chłopaka.
Wstałam delikatnie, trzymając Megan za rękę.
- Znajdziesz też kogoś dla siebie. Tylko nikogo nie wykorzystuj - zagroziłam jej palcem zabawnie i uśmiechnęłam niepewnie - a teraz przepraszam, ale muszę iść do przyjaciół. Do zobaczenia.
Nie odważyłam się, żeby ją przytulić więc dotknęłam lekko jej ramienia i uśmiechnęłam się ponownie dając znak, że jeszcze nie wszystko jest stracone. Że może odzyskać moje zaufanie. Zaufanie Austina, naszych przyjaciół. Że w końcu też znajdzie sobie tego jedynego, a za kilka lat będzie się śmiała z tego wszystkiego, zapewne opowiadając tą historyjkę dzieciom przytulając się do męża. Chyba też tak to odebrała, bo uśmiechnęła się smutnawo.
- Do zobaczenia - wyszeptała i patrzyła, jak odjeżdżamy spod przystanku.

~*~

- Weź go zabierz ode mnie - z zamyślenia wyrwał mnie głos przyjaciółki - Dez od samego rana próbuje mi wmusić, że jestem w nim zakochana, bo wiedziałam, że jego telefon jest w jego tylnej kieszeni spodni - na przerwie nie było tak źle. Wciąż wypatrywałam przyjścia Austina, ledwo kontaktując z rzeczywistością. Czy ja naprawdę chcę się zaprzyjaźnić z Angelą? Trochę jednak przez nią wycierpiałam, ale przecież ludzie się zmieniają. I im się wybacza.
- Dez, uspokój się - powiedziałam łagodnie, uśmiechając się do dokuczających sobie przyjaciół - zachowujecie się jak dzieci.
- Ale ona na 100% jest we mnie zakochana! - bronił się chłopak.
- Skoro ty tak próbujesz udowodnić swoje racje, że ona cię kocha to znaczy, że chcesz, żebyście byli razem. Czyli ty także ją kochasz - zauważyłam filozoficznie i znów spojrzałam na telefon. Dostałam sms-a od Austy'ego. A oboje ich wpieniłam. Nie odezwali się ani słowem, rumieniąc się.

Zaraz będę. Czekaj pod salą od angielskiego. Całuski.

Uśmiechnęłam się jak głupia do telefonu. Cieszę się, że Megan udowodniła mi, że nie chcę za wszelką cenę go stracić. To takie nierealne. Po chwili zauważyłam Moon'a. Uśmiechał się szeroko. Przyjaciele siedzieli obojętnie oparci o ścianę. Żadne nie odezwało się ani słowem odkąd wygłosiłam całą prawdę. Chłopak usiadł koło mnie i pocałował mnie w policzek.
- A im co? - spytał lekko zdyszany.
Złapałam go za rękę.
- Wciąż nie chcą się przyznać, że się kochają.
- A się kochają? - spytał zdziwiony.
Pacnęłam się w czoło.
- Sherlockiem nie będziesz.
Zadzwonił dzwonek, a ja pożegnałam się z ukochanymi osobami. Austy i Dez mieli biologię, ja angielski, a Trish fizykę.
- Powodzenia - szepnęłam do szatynki, bo właśnie miała sprawdzian ze znienawidzonego przedmiotu.
- Nie dziękuję - wystawiła język i poszła w swoją stronę. A już po chwili siedziałam samotnie w mojej ławce oddając się łasce pani Brown.

~*~

Na szczęście wf mieliśmy wszyscy razem. Czekałam właśnie z Dezem na Austina i Ally. Od tamtej przerwy nie zamieniliśmy ani słówka. Nie rozumiałam tego.
- Jak ci poszła fizyka? - zaczęłam temat nieśmiało.
- Nieźle - odpowiedział obojętnie.
- Dez - powiedziałam z prośbą w głosie - proszę, spójrz na mnie.
Chłopak popatrzył smutno. Spojrzał mi w oczy i odwrócił wzrok.
- Przepraszam za to wszystko - powiedział cicho.
- Ja też cię przepraszam. I chcę ci powiedzieć, że...
Przerwał mi trzask drzwi wypadających z sali od chemii uczniów. Zauważyłam w tej grupce rozbawionych Austin'a i Ally.
- Hej - powiedział Austin wesoło i objął kumpla ramieniem - jak tam?
- Coś mi się wydaje, że w czymś im przerwaliśmy - powiedziała Ally wybuchając śmiechem.
- Oj Ally - pociągnęłam ją mocno za ramię, aż pisnęła - możesz przestać się wtrącać do mojego życia prywatnego?
Spojrzała na mnie poważnie.
- Ale ja tylko żartowałam. Z resztą od przeznaczenia nie uciekniecie. I tak wiem...
- Wiesz, że za kilka miesięcy ja i ten dupek będziemy razem. Ta, ta. Ale możesz przestać się wtrącać? To moje prywatne sprawy - warknęłam trochę za ostro. Popatrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami.
- Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami - powiedziała smutno. Wiedziałam, że ją zraniłam. Wiedziałyśmy o sobie wszystko. O wszystkim rozmawiałyśmy i prawie wszystko razem przeżyłyśmy.
- Ja przepraszam - powiedziałam płaczliwie, ale dziewczyna już zaczęła odchodzić - Ally!
Nie odwróciła się. Poszła sama na salę gimnastyczną ze zranionym sercem.
Nie powinnam tego mówić. Przecież też się do niej przyczepiałam gdy chodziło o nią i Austina.

~*~

Stałam właśnie koło Moona na sali gimnastycznej, prawie maksymalnie odsunięta od przyjaciółki. Już nie byłam zła tylko trochę smutna, ale musiałam sobie trochę pomyśleć. Ona miała rację. Niepotrzebnie gadałam głupoty i przyczepiałam się własnych przyjaciół.
Byłam też trochę nerwowa, bo mieliśmy też wf z Ellie. Aż się bałam jaki numer teraz odstawi. Miałam nadzieję, że da sobie dziś spokój, ale strasznie się myliłam. Zgadniecie, co zrobiła?
Nałożyła króciutkie spodenki, które ledwo zakrywały jej dupę i koszulkę, która odsłaniała jej brzuch. No ta dziewczyna jest zdrowo powalona! A teraz szła w naszą stronę uśmiechając się głupkowato. Gdy podeszła całkowicie zignorowała moją obecność i zaczęła się przystawiać do Austy'ego. Zawrzało we mnie. Nie wiem czy to ze względu na to, że tu byłam razem z nimi i wszystko widziałam albo to było bardzo szczere, ale Austin odepchnął ją od siebie i popatrzył z niesmakiem na jej strój. Potem objął mnie ramieniem dając do zrozumienia, że jest już zajęty. Ellie patrzyła na niego z bólem w oczach, widziałam także wzrok Jessici, która patrzyła na niego z podziwem. No cóż, nie każdy ma takiego w miarę wiernego chłopaka.
- Kocham cię - wyszeptałam i splątałam jego palce ze swoimi.
- Ja ciebie też.

~*~

Austin oznajmił mi po lekcjach, że nie wpadnie do mnie, bo musi się z kimś spotkać. Gdy spytałam z kim zrobił się trochę nerwowy i powiedział, że z kolegą. Nie uwierzyłam mu, ale przecież mogę dać mu swobodę. Oby to tylko nie była Ellie...
Siedziałam właśnie w domu i zapychałam się lodami gdy zadzwonił dzwonek. Niechętnie nałożyłam kapcie na nogi i w znoszonym dresie podeszłam do drzwi. Za nimi stała Trish. Wpuściłam ją do domu.
- Ellie to suka! - wykrzyknęła, gdy tylko weszła.

******************************************************

Cześć! Nie wiem, jak mam się tłumaczyć. Może tym, że całkowicie nie mam weny? A ten rozdział wyszedł mi całkowicie beznadziejnie! Więc sami widzicie. Nie wiem już, jak opisywać dane sytuacje, żeby wam się spodobało.
Ale będę to kontynuowała.
Dzięki za 11 komentarzy :)
Do następnego ;)