TO TYLE NA DZIŚ! ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ JUTRO ALBO POJUTRZE! :)
AKCJA NA TT : #HappyBirthdayLauFromPolishLauratics
Wszystkiego najlepszego, Lauro, od fanów z Polski! I jeszcze kilka zdjęć :)
Wasza Cris.
Jeśli przeczytałeś tą notkę i też uwielbiasz Laurę oraz życzysz jej wszystkiego co najlepsze dołącz do akcji na tt: #HappyBirthdayLauFromPolishLauratics oraz skomentuj :D
Ten dzień zapowiada się niesamowicie. Gorące upały, ciepła woda w morzu. Razem z całą grupką postanowiliśmy iść na plażę, choć ostatni raz nie należał do najlepszych. Postanowiłam dziś trochę z nimi zaszaleć, bo tata przyjechał wcześniej i popilnuje Megan i Nelsona. Sonic Boom dziś należy do naszej nowej pracownicy, Madison. Ta dziewczyna to wulkan energii i potrafi sama sobie z nimi poradzić (chodzi o klientów). Ale dziś i tak Cassidy jej pomoże, bo chce jak najwięcej pracować i dostać wysoką wypłatę, a ja nie chcę jej zawieść.
Gdy wczoraj wieczorem (w sumie to była noc) gdy Austin wyszedł przez balkon (biedny, myślał, że to tata jest na dole, a nie dziewczyny za drzwiami), moje kochane przyjaciółeczki zasypały mnie gradem pytań, choć już dobrze wiedziały, ponieważ cwaniary podsłuchiwały. I gdy wyszłam, zobaczyły na moim palcu złoty pierścionek, którego wcześniej nie było.
- To takie słodkie - podniecała się Trish - on jest taki romantyczny. Jak to żyć z nim przez kilka lat i nie chodzić z nim?
- Wiesz - odpowiadałam z sarkazmem - bo jak byłam niemowlęciem, to mnie to bardzo obchodziło. Kilka dni temu miałam sen z wydarzeniem, które, o dziwo, wykasowałam ze swojej pamięci.
- Jaki? - spytała Dru.
- On mnie pocałował w wieku 7 lat. Jeśli mi się to śniło, to znaczy, że już byłam pewna moich uczuć. A Megan i tak o wszystkim się dowiedziała.
- Piosenka, pierścionek. Co jeszcze, dziewczyno? Czego jeszcze potrzebujesz do szczęścia?
- Jego miłości, ale takiej prawdziwej. I mam nadzieję, że jako para będziemy się zachowywać tak jak wcześniej. Chodzi mi o rozmawianie, zachowywanie się. Nie chcę, by kiedykolwiek stało się niezręcznie.
- Będzie co ma być. Nie ma co walczyć z przeznaczeniem - odparła filozoficznie Trish.
- Co ty nie powiesz? - odgryzła ironicznie Dru.
A potem poszłyśmy spać. Wstałam dopiero po 10, z miłym uczuciem tego, że mam chłopaka. I to nie byle kogo, ale najbliższą mi osobę od zawsze. Przyjaciela, którego znam i kocham (jak przyjaciela) od dziecka. Od urodzenia. Nigdy bym nie podejrzewała, że zakocham się właśnie w Austinie i będę jego dziewczyną! Bo kto by się tego domyślił? No pewnie mama.
O dwunastej (dziś sobota) umówiliśmy się przy domu Moonów - mam niedaleko, bo zaledwie dwa domy - by iść na plażę. Aktualnie jest 11.20, więc zaczęłam się powoli szykować. Nałożyłam dwuczęściowy zielony strój, a do torby wsadziłam krem do opalania, telefon, okulary przeciwsłoneczne i ręcznik. Chwilę pooglądałam tv, pożegnałam się z rodziną i wyszłam z domu, kierując się w stronę czekającego już przy swoim aucie Austina. Przywitaliśmy się całusem w policzek i czekaliśmy na resztę przyjaciół.
- Jak tam? - spytałam nieśmiało - jak to jest mieć mnie za dziewczynę?
Posłał mi szarmancki uśmiech.
- A jak ma być. W porządku.
Udałam, że się obrażam. Założyłam ręce i odwróciłam się o 180 stopni.
- Ej no, kochanie, ja tylko żartowałem - poczułam oplatające mnie muskularne ramiona - czuję się wspaniale. Nigdy nawet nie czułem się lepiej.
- A nie gorzej? - spytałam z ironią, choć mój "foch" już minął.
- Najgorzej czułem się w dzień śmierci rodziców - posmutniał nagle, a ja posłałam mu pytające spojrzenie - później ci wytłumaczę. Nie chcę, by wszyscy o tym wiedzieli - wskazał nadchodzących, radosnych przyjaciół.
Potwierdziłam skinięciem głowy i splotłam moje palce z jego w żelaznym uścisku. Poczułam motylki w brzuchu i jego ciepło rozchodzące się po moim ciele. Chłopak przydział sztuczny uśmiech, gdy podeszliśmy do Dez'a, Trish, Dru i chłopaka, którego widziałam raz na zdjęciu danym mi przez Cassidy. Zaczęliśmy iść w stronę plaży, ja i Moon trochę z tyłu.
- Kim jest ten chłopak? - spytał mnie szeptem Austin.
- To Ryan, syn brata wujka koleżanki Cassidy - zachichotałam cicho, gdy blondyn spojrzał na mnie, niczego nie rozumiejąc - koleżanka Cassidy ma wujka, ten wujek koleżanki Cassidy ma brata, a ten brat wujka koleżanki Cassidy ma syna, to właśnie Ryan jest tym synem brata wujka koleżanki Cassidy.
Zachichotałam ponownie, tym razem z mojego pokręconego zdania.
- Świetne - spojrzał na mnie z politowaniem - nie ma to jak wytłumaczenie od Allyson Dawson.
- A niby lepsze są od Austina Monici Moon? - spytałam sarkastycznie.
- Na pewno o wiele - powiedział pewny siebie.
Zaśmiałam się ironicznie.
- Chciałabym to zobaczyć. Dobre wytłumaczenie od Moona, dobre sobie.
Nagle podeszła do mnie Trish, cała rozpromieniona.
- O czym tak namiętnie rozmawiacie?
- O naszych super wytłumaczeniach - spojrzała na nas dziwnie - długa historia - machnęłam ręką i odgarnęłam włosy z twarzy.
Po kilku minutach spaceru, podczas którego rozmawiałam wyłącznie z Trish, bo Austin podłączył się do Dez'a, doszliśmy do plaży. Podczas także tej drogi Ryan i Dru rozmawiali tylko ze sobą, wydawać by się mogło, że chłopak nie widzi poza blondynką świata. Uśmiechnęłam się do szatynki i dalej gadałyśmy o głupotach. Długo szukaliśmy dobrego miejsca do rozłożenia się, by być blisko wody. Okazało się, że Austin wziął też piłkę plażową, więc idealne miejsce jak dla nas znalazło się niedaleko siatki.
- Może podzielimy się dziewczyny na chłopaków w siatkę? - zaproponowałam, gdy już od kilku minut wygrzewaliśmy się na piasku.
- Żartujesz? Zgnieciemy was jak nic - powiedział pół-żartem, pół-serio blondyn.
Prychnęłam.
- To chyba ty żartujesz. Chcesz się o to założyć? - powiedziała lekko wkurzona Dru. Wkurzona, bo widziałam ją na wf-ie i wymiatała w siatkę jak profesjonalistka, a on w nią wątpił.
- Bardzo chętnie - odpowiedział za niego Dez - o co?
- Coś tam się wymyśli - powiedziała Trish - ale na pewno to nie będzie nic lekkiego.
- To postanowione, zaczynamy grę - wtrącił Ryan.
Podeszłam do Austina i uwodzicielsko smykałam jego klatkę piersiową palcami.
- A już chciałam, żebyś nasmarował mi plecy - szepnęłam cicho i odeszłam powoli do dziewczyn.
Gdy się odwróciłam spojrzałam na niego, posyłał mi zdziwione i proszące spojrzenia. Pokręciłam przecząco głową.
- To co robimy? - spytałam przyjaciółek.
- Trzeba opracować taktykę, odejdź Dez, by ich pokonać - okazało się, że chłopacy wysłali rudzielca, by nas podsłuchiwał. Westchnęłam i odepchnęłam chłopaka, który się o coś potknął i wpadł do morza (byliśmy bardzo blisko wody). Wszyscy dookoła wybuchnęli śmiechem, nawet obcy ludzie. Ten posłał mi wściekłe spojrzenie i już nam nie zakłucał porządku. Opracowałyśmy plan, by dać z siebie wszystko. I wiadomo, jak się gra w siatkówkę. Serwowałam pierwsza, ale piłka wpadła na siatkę i chłopacy uśmiechnęli się złośliwie. Potem jednak odwdzięczyłam się im, gdy trzy razy pod rząd atakowałam i wszyscy trzej dostali piłką w głowę (ciekawi mnie, kiedy się nauczyłam takiej zręczności i celu). Widać jednak, że lata ćwiczenia uparcia na wychowaniu fizycznym w szkole i trochę ćwiczeń w domu do czegoś się przydają. Potem już ani razu nie trafiłam w siatkę.
Po godzinie prowadziłyśmy z dziewczynami jednym punktem 24 do 23. Ta gra była pełna, nie wiem jak to nazwać, niebezpieczeństw? Trzeba było mieć spryt, kondycję i w ogóle, by zdobyć choć połowę tych punktów, co zdobyłyśmy. Dru i Trish wszystko nadrabiały, bo ja z naszej trójki byłam najsłabsza. Słaby los brunetek.
Potem Dru dokończyła mocnym serwem i wygrałyśmy. Poprzybijałyśmy sobie piątki i poszłyśmy się wykąpać do wody. Chłopacy, mocno zawiedzeni, poszli kilka króków za nami.
- Nie odgadywać nas - powiedziała Dru, zakładając ręka na rękę.
- My nie o was - zaprotestował Ryan - i chcemy was bardzo przeprosić i pogratulować wygranej.
Austin pokiwał pojednawczo głową, patrząc prosto na nas. Potem wyciągnął do mnie rękę, ale ją uderzyłam.
- Myślicie, że tak łatwo wam wybaczymy to, że w nas wątpiliście? - zaśmiałam się sztucznie.
Dziewczyny potwierdziły moje słowa.
- Kara i tak jakaś będzie - powiedziała Trish.
- Jest dopiero 14, może coś porobimy? - spytał Dez.
Wzruszyłam ramionami.
- Dla mnie to bez różnicy, bo i w domu, i tu Austin będzie mnie nawiedzał.
- No ej - chciał zaprotestować.
- Taka prawda. Możemy się wysuszyć i iść do baru coś zjeść i się napić. Żadnej dyskoteki - powiedziałam pewnie.
Wszyscy zgodzili się na mój pomysł, więc poszliśmy do ręczników, jednocześnie się pakując. Blondyn chciał mnie raz przytulić, ale się wyrwałam, więc przestał jakkolwiek mnie dotykać. Moja złość i tak dawno wyparowała, ale chciałam się z nim podroczyć.
Gdy zjedliśmy i odpoczeliśmy wybiła godzina 17 (chłopacy cały czas się wydurniali, więc całkowicie straciliśmy poczucie czasu) postanowiliśmy powoli wracać. Spacerem, oczywiście, szliśmy z kolejną godzinę, bo do domu było z dwa kilometry, jeśli nie więcej. Porwały mi się sandały, bo szliśmy przez las, więc by nie iść boso Moon wziął mnie na barana. Ale miałam z niego ubaw!
Gdy odprowadziliśmy wszystkich przyjaciół do domów, trzymając się za rękę, poszliśmy do domu Moonów. Gdy tylko zdjęłam buty i bluzę, blondyn wpił się w moje wargi, przyciskając do ściany. Z chęcią oddawałam każdy pocałunek, od których się rozpływałam. Kiedyś myślałam, że to niemożliwe, żebym jeszcze bardziej przywiązała się do Austina. Hello, przecież byliśmy przyjaciółmi od urodzenia, spędzałam z nim każdy dzień, prawie 24 na 24. Byliśmy nierozłączni, on był tak zwanym moim bff. Teraz jednak wiem, że wszystko jest możliwe. Z dnia na dzień przywiązywałam się do niego jeszcze mocniej i mocniej, a jego nieobecność sprawiała mi ból. Dziwne, co? Chodzimy ze sobą niespełna dobę, a już wychodzą kwiatki z naszej znajomości.
Po kilku minutach, w czasie których przeszliśmy już na kanapę (on chciał dominować!), oderwaliśmy się od siebie.
- Kocham cię - powiedziałam cicho drżącym głosem.
- Jesteś całym moim życiem - odpowiedział równie cicho i nie trzeba było nic więcej dodawać. W całym domu, pogrążonym w ciemności, słychać było tylko nasze oddechy. Wciąż mnie ciekawiło, czemu nie ma jeszcze Cassidy, ale zrezygnowałam z analizowania wszystkiego i oddałam się przyjemności.
- Wiem, że to dla ciebie trudny temat, ale co tak naprawdę stało się z waszymi rodzicami? - zaczęłam niepewnie temat - mi moi rodzice nie pisnęli ani słówka, a ty coś na stówę wiesz.
Popatrzył na mnie smutno.
- Po prostu mama wpakowała się w coś, co nie powinna. Jeszcze jak była w liceum poznała jednego takiego gościa imieniem Peter, taki mięśniak, wiesz o co chodzi. Tam też poznała mojego tatę, ale trochę potem. Można powiedzieć, że każda laska leciała na tego faceta, więc mama "weszła w modę" - cudzysłów zakreślił w powietrzu - można powiedzieć, że byli parą, ale on jej na nic tak naprawdę nie pozwalał. Tak jakby trzymał ją w zamknięciu, zabraniał jej spotykania się z koleżankami i w ogóle. Potem się okazało, że koleś przesadzał z alkoholem i narkotykami. W końcu mama chciała z nim zerwać, ale zagroził jej, że jeśli to zrobi, to ją zabije. Ją i jej nowego kochanka.
- I po tylu latach... - zabrakło mi słów - po prostu... ich zabił? - głos mi zadrżał z przejęcia.
- Nie, bała się jego, więc tego nie zrobiła. Potem jednak poznała tatę i zakochała się w nim. Za plecami swojego chłopaka romansowała z tatą.
- Wow
- No, wow. Potem jednak on się o nich dowiedział, ale jak już był w więzieniu, do którego właśnie moi rodzice go wsadzili.
Spojrzałam na niego szeroko otwartymi oczami.
- Wcześniej mama, gdy już "była" z moim tatą, zauważyła, jak Peter gwałci jedną dziewczynę, morduje jej rodzine i podpala cały dom. A że go nienawidziła z całego serca i teraz zauważyła, że jest on tylko mordercą, złożyła zeznania. Potem była rozprawa, gostek wrzeszczał, że ich zabije, i dostał 25 lat więzienia w zawieszeniu bodajże na dziesięć. Potem od kogoś się dowiedział, że są razem.
- Coś tu się nie zgadza. Jeżeli podczas gdy był w liceum, to miał 17 lat, tak? Jak mija 25 lat, to powinien mieć 42 lata. Jak to możliwe, że zamordował twoich rodziców po kilku latach, gdy ledwo co urodziła twoja mama Nelsona?
Chłopak spojrzał na mnie z politowaniem.
- Zwiał z pudła. Znalazł moich rodziców i przeciął im hamulce, kiedy nas do was przywieźli. A potem, gdy jechali na miasto zaczął ich gonić Peter, tata przyspieszył i nie mógł przecież zahamować. Wjechał w jakiś budynek, który się zawalił prosto na nich. Chociaż tak mówili policjanci dla Cass, a ona opowiadała to mi.
Na kilka długich, niekończących się minut zamarł każdy odgłos oprócz tykania zegarka i naszych oddechów. Wciąż trawiłam słowa Austina.
- Ale jak to w ogóle możliwe? - zapytałam trochę później bez zastanowienia - to znaczy, nigdy nie pomyślałam, że ich los może być aż tak straszny.
- Ale to prawda. Peter'a skazano na karę śmierci. Teraz pewnie smaży się w piekle. Mogę ci powiedzieć, że to tobie pierwszej powiedzieliśmy tą historię.
- Mam się czuć zaszczycona? - zażartowałam, próbując rozładować atmosferę.
- Jak kto na to patrzy - wzruszył ramionami.
Po chwili zastanowienia, bez czekania na jego reakcję, usiadłam mu na kolanach i wpiłam mu się w wargi, całując namiętnie. Po chwili oddał pocałunki, przeniósł dłoń na moje kolano.
- Teraz ty będziesz dominować? - wymruczał mi w usta.
- Staram się - odpowiedziałam i znów go pocałowałam. Gdy to on próbował odzyskać kontrolę nad sytuacją, spadliśmy na podłogę. Na szczęście był tam miękki dywan, bo inaczej jutro miałabym mnóstwo siniaków. Zaśmiałam mu się w usta. Po chwili przegryzł lekko moją dolną wargę, tym razem on był na górze. Przyciągnęłam jego szyję jeszcze bliżej siebie. Mimo, że leżał dosłownie na mnie, wciąż uważałam, że to za daleko.
- Je t'aime - szepnęłam. Wiem, że się powtarzam, ale to tylko szczera prawda. - Co? - spytał zdziwiony, z małym uśmiechem. - Trzeba uważać na francuskim - pstryknęłam go w nos - to znaczy, że cię kocham. - Yo también te quiero. - A na hiszpańskim uważasz - mrugnęłam do niego - cieszę się, że ty mnie też. Postanowiliśmy obejrzeć jakiś film, jednak po pół godzinie zasnęliśmy. Na dywanie. Wtuleni w siebie. Jak ja kocham swoje życie! ****************************************************** No cześć wszystkim. Tak jak obiecałam, ten rozdział jest dłuższy niż poprzedni! Z resztą, sami oceńcie! :D Co do ilości komentarzy. Nie chcę nikogo maltretować, straszyć czy co jeszcze sobie innego wymyślicie, ale jest mi smutno, bo prawie nikt nigdy nie komentuje. Dopiero gdy was grzecznie poprosiłam, to wtedy jeden raz skomentowaliście w większej ilości. Więc gdy zaczniecie komentować, to zniosę ten że tak to nazwę próg, i będzie wszystko po staremu. Druga sprawa, dziękuję za ponad 9.100 wyświetleń! Już za niecałe 900 będzie pełne 10000, a to jest strasznie dużo ! ;) Mineliście też 100 komentarzy, więc serdeczne dzięki <3 Po trzecie, rozdział powinien się pojawić najpóźniej do tego weekendu, co będzie (muszę jeszcze napisać nexta na drugim blogu. Teraz moja kolej! :o). I mam nawet fajne pomysły, ale to wy macie to ocenić. Po czwarte, wchodzić, komentować i motywować. Dodam też zakładkę "Prośby i pomysły", bo tak jak Niewi i Ciasteczko mam czasem zaćmienie i kogoś pomysły naprawdę mi pomagają. To do następnego! Cris was kocha ♥
- O mój Boże, Austin, co ty tu robisz o tej godzinie? - dziewczyna się mocno zdziwiła.
- Przyszedłem po coś - odpowiedział, uśmiechając się lekko - a teraz chcę ci coś pokazać. Zgadzasz się? - spytał z nadzieją.
Ally westchnęła głośno i pokiwała twierdząco głową. Spojrzała znów na chłopaka, który zaczął coś brzdząkać na gitarze. Po chwili zmieniło się to w przepiękną melodię. Potem dołączył śpiew blondyna.
I think about you every morning when I open my eyes. I think about you every evening when I turn off the lights. I think about you every moment, every day of my life. You're on my mind all the time. It's true. I think about you, you you, you you I think about you, you you, you you Would you know what to say If I saw you today? Would you let it all crumble to pieces? 'Cause I know that I should Forget you if I could I can't yet for so many reasons. I think about you every morning when I open my eyes I think about you every evening when I turn off the lights I think about you every moment, every day of my life You're on my mind all the time. It's true I think about you, you you, you you. I think about you, you you, you you.
Dziewczynę zatkało, a z oczu poleciały łzy.
- To było piękne - powiedziała, płacząc i po chwili uśmiechnęła się szeroko - sam to napisałeś?
Pokiwał twierdząco głową.
- Dziękuję, a teraz wejdź do domu, bo się przeziębisz. Mam dla ciebie jeszcze coś.
Allyson posłusznie cofnęła się do domu. Tam dziewczyny również były zdziwione, ale posyłały sobie ukradkowe spojrzenia i uśmiechały tajemniczo. Dawson ruchem ręki kazała wyjść przyjaciółkom z pokoju, by młodzi mogliby choć na chwilę zostać sami. W czasie, gdy Moon wspinał się po pnączach na ścianie domu państwa Dawsonów, one się stawiały i nie chciały wyjść. Po chwili jednak Ally siłą je wypchnęła za drzwi, które zamknęła na klucz. Teraz czekała na niego sama. Po chwili chłopak wszedł na balkon i zapukał cicho do drzwi. Brunetka otworzyła mu je, a on wpadł do środka i namiętnie pocałował zdziwioną dziewczynę. Gdy się od siebie oderwali, odsunął się tylko kilka milimetrów i wyciągnął z kieszeni czarne pudełeczko, a po chwili uniósł wieczko. W środku połyskiwał przepiękny pierścionek ze złota. Choć był skromny, ale bardzo piękny. Dziewczyna westchnęła z zachwytu. Z pokorą wystawiła dłoń, a Austin wsunął pierścionek na palec.
- Kocham cię - szepnęła cicho.
- Ja ciebie też. Allyson Marie Dawson, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną?
- Pewnie, że tak - powiedziała prawie niesłyszalnie i wpadła w ramiona swojego "przyjaciela".
- Tak bardzo cię kocham - powiedział, uśmiechając się szeroko i gdy chciała coś odpowiedzieć, to zamknął jej usta pocałunkiem.
*********************************************
Dzień dobry wszystkim. Jestem jędzą i dałam bardzo króciutki i milutki. A tak na serio, to kompletnie nie mam czasu i weny. Nie mam także ochoty i humoru, by pisać o cukierkowatej miłości, choć z tego nie zrezygnuję :D Po prostu siedziałam kilkadziesiąt minut nad klawiaturą i nie umiałam nic napisać. W końcu się wzięłam i króciutko napisałam. Następny pojawi się szybciej. Mam już pewien plan...
- Co tu się stało?! - wykrzyknął Austin, gdy razem z Nelsonem wszedł do domu. Była 10, a dziewczyny nadal spały, lecz po krzyku blondyna się zbudziły.
- Zamknij mordę - warknęła zaspana Cassidy - nikt cię nie nauczył pukać?
- Przepraszam, ale to też mój dom - powiedział sucho Austiś.
- Tornado szukało z nami zabawy, masz coś do tego? - Cass nie dawała za wygraną dla brata - jestem tu starsza i ja tu rządzę. Zezwoliłam się z nami pobawić, to przyszedł.
- Nikt cię nie nauczył, że kobiet się nie budzi? - powiedziała rozbawiona Ally i rzuciła w chłopaka poduszką. Ten jednak się uchylił, złapał ją i odrzucił.
Austin westchnął zdenerwowany i zdegustowany.
- Może byś w końcu doceniła to, że jestem tu tylko dla ciebie i ci pomagam, a nie się tylko rządzisz i strzelasz swoje "super fajne fochy" - powiedział, ale żadna z nich nie wiedziała, do której to było skierowane. Popatrzyły po sobie zdezorientowane - teraz udajesz głupią. Jak ja tego nienawidzę! - krzyknął, walnął pięścią w ścianę i pobiegł na górę do swojego pokoju.
Dziewczyny długo dochodziły do siebie.
- Nie wyspał się - mruknął po chwili Nelson i też poszedł powoli do pokoju - ale to też jest przesada, Cass.
Blondynka rozłożyła ręce w geście bezradności i padła na poduszkę.
- I to niby kobiety mają humory - powiedziała dziwnym głosem.
- Taaa - mruknęła Ally - może ma rozdwojenie jaźni? - zaproponowała, uśmiechając się.
- Wiesz, przy Austinie to wszystko możliwe - Cassidy odwzajemniła gest - idź się umyj i ubierz. Jeśli chcesz, to wpadnij do Austisia, ciebie powinien posłuchać. Zakochany nastolatek, ach te dzieciaki - westchnęła i wygoniła przyjaciółkę do łazienki.
~*~
- Austin, wszystko w porządku? - Allyson pukała właśnie do pokoju swojego przyjaciela.
- Daj mi spokój. Nie ma mnie, wiesz? - odpowiedział smutnym tonem. Brunetka nie posłuchała się jednak chłopaka i weszła do pokoju. Siedział on bez koszulki na parapecie, brzdąkając na gitarze.
- Co ci się stało? - spytała zdziwiona dziewczyna - czemu tak się zachowałeś w stosunku do Cass? Przecież nic wielkiego się nie stało. Posprzątałybyśmy przecież. Wczoraj tylko żartowałam, żarłoku - zbliżyła się bliżej niego - jesteś w ciąży czy co?
Posłał jej pobłażliwe spojrzenie.
- Byłabyś zadowolona, co? Może bym cię przygarnął i byłabyś mamusią swojego juniorka - uśmiechnął się lekko - poniosło mnie trochę. Przepraszam.
- Mam jeszcze jedno pytanie - powiedziała niepewnie po kilku minutach ciszy - do kogo były skierowane te przykre słowa? Bo może i mi się tylko wydawało, ale chyba do mnie. Bo tu nie jesteś tylko dla Cass. Mam taką chociażby nadzieję.
- Ally... - chciał coś powiedzieć, ale mu przerwała.
- Wiem, bywam fochasta, ale powinieneś mnie zrozumieć. Co byś poczuł, gdybyś na przykład poczuł coś do mnie, ja bym ci robiła nadzieję, ale w końcu i tak dała do zrozumienia że nic z tego nie będzie?
- Nie dawałem ci takich znaków - powiedział cicho - zależy mi na tobie, i to bardzo. Po prostu nie chcę zniszczyć naszej przyjaźni.
- Czym niby miałbyś ją zniszczyć? Powiedzeniem mi, że masz dziewczynę? Która wykorzystuje i Elliota, i ciebie? - Ouups. Zorientowała się, że powiedziała za dużo.
Wstał automatycznie na nogi, zwalając gitarę na ziemię i podchodząc do dziewczyny, której błyszczały słone łzy w oczach.
- Chodzi o to, że 'wynajęła' Elliota, żeby zniszczył naszą przyjaźń. Obiecała mu za to, że ciebie rzuci i będzie z Elliotem.
- Skąd to wiesz? - chłodna barwa głosu blondyna aż przeraziła Ally. Przerażona cofnęła się o kilka kroków - kto ci tego nagadał?
- Mi osobiście nikt. Usłyszałam przypadkiem, jak Elliot rozmawiał z koleżkami o tym. Przepraszam cię - wyszeptała, a głos jej drżał.
- I ty w to wierzysz? - spytał drwiąco.
- Opanuj się - powiedziała cicho brunetka - tak, wierzę.
Odwróciła się i chciała odejść, ale jej na to nie pozwolił.
- Ally, ja przepraszam - wzrok mu złagodniał, pocierał sobie skronie - jest pieprzonym egoistą i dupkiem, wiem.
- Wiem, że jesteś tym wszystkim podenerwowany, ale nie musisz się na mnie wyżywać. Jesteśmy przyjaciółmi, prawda?
- Tak sądzę.
- No właśnie. Też byłam podenerwowana tym, że Elliot tak po prostu na polecenie jakiejś zołzy mnie wykorzystał, ale się nie wyżywałam na przyjaciołach.
- Wybacz mi, panno Dawson - powiedział ciepłym tonem.
Brunetka westchnęła i przytuliła się do Austina.
- I już lepiej - powiedział zadowolony - więcej to się nie stanie, obiecuję. Nie umiesz się mnie oprzeć - to raczej było stwierdzenie, niż pytanie.
- Za bardzo cię kocham - powiedziała lekko - nie umiałabym się na ciebie gniewać długo.
- Ja też cię kocham króliczku - powiedział i pocałował dziewczynę we włosy - jak wariat.
Podniosła głowę, by spojrzeć mu w oczy.
- Naprawdę? - spytała z nadzieją.
- Tak.
Ally zarzuciła mu dłonie na szyję, a Austin pocałował ją czule w usta.
- I niech tak zostanie - mruknęła zadowolona i zatonęła w ramionach 'przyjaciela'.
~*~
Gdy Ally pożegnała się z Moonami skierowała się w stronę domu, a Austin zabrał się za pomaganie siostrze w posprzątaniu bałaganu.
- Więc co, to już oficjalne? - rzuciła wesoło Cassidy do brata.
- Nie - mruknął - nie wiem za bardzo, czy ona chce się w to zaangażować.
Blondynka popatrzyła na niego krzywo.
- Weź ty miej krztę romantyczności w sobie - powiedziała podirytowana - jakbyś do cholery nie znał Ally - przeszła na drugą stronę kuchni, zdrapując kawałki sera ze ścian - ona cię kocha. Wiesz, jak bardzo jest uczuciowa. Zrób coś specjalnego i oznajmij, że ona już na zawsze będzie w twoim sercu. Nieważne, jak potoczą się wasze losy. Zawsze będziecie w swoim sercu nawzajem. I tak przy okazji, wyrzuć śmieci, jak możesz.
- Yhmm... - mruknął, ale zrobił czynność zadaną mu przez siostrę. Gdy był już przy domu i wyrzucał worki zobaczył idącego Elliota. Złość zaczęła wzbierać w nim pełną siłą. Podszedł szybkim krokiem do chłopaka. Brunet zdziwił się, ale potem przydział obojętność na twarzy.
- Co ty tu robisz? - głos Austina był ostry jak brzytwa.
- Nie widzisz? Spaceruję - odpowiedział sucho Elliot.
- Akurat koło domu Ally. Czy nie za dużo wyrządziłeś jej krzywd?
- Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy - brunet chciał wyminąć chłopaka, ale blondyn mu tego nie pozwolił.
- Raczej moja. Ally to moja... najlepsza przyjaciółka. Zależy mi na niej bardziej, niż możesz podejrzewać.
- Daj mi spokój. Nie byłem u niej. Byłem u swojej... dziewczyny.
Elliot odszedł kilka kroków.
- Angeli? Nie warto już na nią tracić głowy - brunet odwrócił się automatycznie - to nikt inny niż debilka. Ona cię tylko wykorzysta i rzuci.
- Tak jak zrobiła to tobie? - zapytał El z kpiną.
- To ja ją rzuciłem. Wiem, do czego cię zmusiła. Nie daj sobie pogrywać. Nie daj sobą pomiatać - powiedział trochę mniej wściekłym tonem i odszedł w stronę domu. Brunet stał kilka minut, skamieniały od słów nastolatka " Nie daj sobą pomiatać ".
~*~
- Dru, jaki jest twój ideał faceta? - spytała Ally przyjaciółki.
- Hmm... Musi być na pewno inteligentny, romantyczny, miły i opiekuńczy. No i wierny. Mam za słabą psychikę, by przeżywać zdradę ukochanej osoby. A co?
- Nic takiego - brunetka odwróciła wzrok, nie chcąc zdradzić swoich zamiarów. Czuła na sobie podejrzliwy wzrok Dru.
- A twój?
- Musi być blondynem. I mieć brazowe oczy.
- Znam takiego kogoś - zaśmiała się Trish.
Ally zachichotała.
- No właśnie, jak się między wami układa? - spytała szatynka.
- Twoje pytanie woła o pomstę do nieba - mruknęła Allyson - nic takiego.
- Ally, wiesz, że nie umiesz kłamać. A ja wiem, że coś kręcisz. Spowiadaj nam się tu.
Brunetka oblała się rumieńcem.
- Więc to już oficjalne? - podekscytowała się Trish.
Dziewczyna pokręciła przecząco głową.
- Nie spytał mnie o to. Ja też mu tego nie zaproponuję, bo to chyba nie wypada, prawda?
- Przyjęło się, że to chłopacy pytają. I chyba niech tak pozostanie.
- Przenocujecie u mnie? Będę sama z Megan, bo ojciec pojedzie niedługo do jutra do babki - zmieniła szybko temat Allyson.
- Bardzo chętnie - Dru pokiwała energicznie głową, a Trish jej zawtórowała.
- To pakujcie swoje manatki, zaraz 17. I tak jest późno.
Dziewczyny zaczęły się pakować. Ally im trochę pomogła i już po 15 minutach były gotowe.
- Idziemy - zakomendorowała Dawson.
Zgodnie z jej poleceniem wszystkie poszły w stronę domu państwa Dawsonów. Przez całą drogę plotkowały o najprzystojniejszych chłopakach ze szkoły. Allyson wciąż się upierała, że "namber łon - forever Austin".
- Cześć tato - Ally zwróciła się do ojca gdy doszły do domu i dała mu całusa w policzek - nie pogniewasz się, że u nas zanocują?
- Jasne, że nie - Lester uśmiechnął się szeroko - będziecie obydwie miały towarzystwo. A ja już się będę zbierał. Może za kilka dni przyjedzie babcia Marlene.
- To wspaniale - brunetka się ucieszyła i uwiesiła na szyi Lestera.
- Wiem, że ją lubisz. A teraz przepraszam, ale się zmywam. Meg jest u siebie.
Pożegnali się. Ally zorientowała się, że była tak zajęta swoimi kłopotami, że zaniedbała swoją młodszą ukochaną księżniczkę, która niedawno była jej jedynym oczkiem w głowie.
Dru i Trish zaproponowały wieczór wspólnych gier. Nastolatki zaczęły szukać różnych gier, a Dawson skierowała się do pokoju Megan.
- Hej mała - przywitała się z młodszą siostrą.
- Hej - Megan nie była zainteresowana rozmową i znów zajrzała do swojej książki.
- Wiem, że ostatnio cię zaniedbałam.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo. Musisz sobie wyobrazić, jak ja się czuję. A zgadnij jak - w sumie odpowiem za ciebie - O-K-R-O-P-N-I-E! - dziewczynka przeliterowała ostatnie słowo - bardzo mało bywasz w domu. Rozumiem, jesteś zakochana, ale bez przesady.
Ally była zaskoczona przemową Meg.
- Przepraszam - wyszeptała po chwili i przytuliła siostrę - organizujemy wieczór gier. Wpadniesz na dół?
Megan posłała nastolatce lekki uśmiech.
- W sumie czemu nie.
~*~
- To na pewno fałsz - awanturowała się Trish, gdy Megan wygrała po raz piąty z kolei w makao - na pewno oszukujesz.
Meg posłała jej pobłażliwe spojrzenie.
- Nie prawda - oburzyła się lekko - pamiętasz? Pochodzę z rodziny nieumiejących kłamać - powiedziała zadowolona.
- W sumie ma rację - przyznała Dru i wszystkie cztery wybuchnęły śmiechem.
- Może już się zbierajmy - powiedziała Ally - jest kilka minut po jedenastej.
Wszystkie zgodziły się z pomysłem. Megan nawet potwierdziła to długim ziewnięciem. Posprzątały szybko w pokoju i poszły na górę do pokoju starszej córki państwa Marano. Postawiły pudła na ziemi i w tym czasie zadzwonił na telefon Ally.
- Kto po kiego grzyba dzwoni o tej godzinie? - spytała zdziwiona Trish.
Allyson spojrzała na ekran i podniosła do góry brwi.
- Austin - odparła krótko i odebrała - co chcesz o tej godzinie?
- Roszpunko zrzuć mi swoje długie włosy - zaśpiewał mi do telefonu. Rozmawiała przez głośnik, więc dziewczyny zachichotały.
- Co?
- Zrzuć mi swoje długie włosy, mój kochany króliczku - zaśpiewał ponownie i się rozłączył.
- Ciekawe, o co mi chodziło - westchnęła Dru.
- Poczekajcie chwilę. To nawiązywanie do bajki o Roszpunce - powiedziała z przebłyskiem Trish - pamiętasz, gdzie znajdował się królewicz, gdy to mówił do Roszpunki?
- Przed wieżą - odpowiedziała zdziwiona Ally.
- A że nie mieszkasz w wieży? - zadała retoryczne pytanie szatynka.
- To przed balkonem w moim pokoju - wykrzyknęła.
- Bingo, króliczku - zaśmiała się nastolatka.
- To cholernie dziwny pomysł - stwierdziła Dru - kto o tej godzinie chodzi przed balkon?
- To jest bardzo romantyczne - rozmarzyła się Trish.
Ally wyszła na balkon. Spojrzała w dół i zrozumiała, że Trish się nie myliła.
Na dole stał Austin, z gitarą w ręku i wpatrywał się uporczywie w balkon brunetki.
- Och - wypsnęło się dziewczynie.
&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&
Cześć wszystkim. Oto rozdział. Mam ostatnio mało czasu, więc tak długo.
Jestem trochę zawiedziona. Piszecie co raz mniej komentarzy i sądzę, że piszę co raz nudniej i gorzej. Pod ostatnim rozdziałem było jedynie 3 komentarze. Jest mi ogromnie smutno.
Wielką przyjemność sprawiłby mi nawet najmniejszy komentarz ze słowem " czytam ". Więc proszę, komentujcie, bo bez was nic nie osiągnę i zrobi mi się MEGA SMUTNO. No i być może usunę bloga. Mam okropny humor, łapie mnie choroba, a tu też nic fajnego.
Proszę, doceńcie trochę moją pracę i skomentujcie. Prawda, może zbyt bardzo dramatyzuję, ale po co mam pisać rozdziały tu, jak nikt prawie tego nie czyta i nie ocenia?
Życzę wam MN. (miłej nocy).
Do następnego rozdziału.
Cris <3
PS. Mam już ponad 7.300 wyświetleń za co serdecznie dziękuję! ☺