poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 28

- Ale... ale jak to możliwe? Dustin wie? - zadawałam przyjaciółce kolejne pytania.
- Nie wiem - rozpłakała się jeszcze bardziej - Dustin nie wie. Był ze mną, ale skłamałam, że nic mi nie jest. I tak będę musiała w końcu powiedzieć mu prawdę.
Przytuliłam ją z całej siły.
- Cass, już dobrze. Cii - próbowałam ją uspokoić.
- Nic nie jest dobrze! - gwałtownie wstała, zrzucając moją rękę - niedługo umrę, bo zapewne nie znajdzie się dawca! I to wtedy, kiedy wszystko w końcu zaczęło się jakoś układać.
- Cassidy, spokojnie - Austy posadził ją na kanapie - na pewno znajdziemy dawcę. Musisz być silna. Dasz radę. Wierzymy w ciebie. Musisz walczyć i nie możesz się tak po prostu poddać.
Wytarła po raz kolejny twarz chusteczką i pokiwała głową.
- Może i masz rację. Mogę zostać sama? - spytała kulturalnie.
Zgodziliśmy się. Nie było żadnego sensu męczyć ją rozmową. Najważniejsze jest, aby ułożyła to sobie w głowie. Złapałam Austina za rękę. Splątał nasze palce, a ja położyłam mu głowę na ramieniu.
- Kto by uwierzył? - spytał mnie retorycznie - wszystko było okej. Cass była zdrowa, żadnych objawów.
Wzruszyłam ramionami.
- Życie jest nieprzewidywalne. Mam nadzieję, że mamy dość siły, aby jej pomóc.
- Chyba niedługo położą ją do szpitala. Stan będzie się jej pogarszać. Nie rozumiem. Najpierw rodzice, teraz ona. Ja chyba naprawdę mam pieprzonego pecha.
Przytuliłam go. Weszliśmy do naszego pokoju. Blondyn położył się, a ja usiadłam obok niego. We wnętrzu jego dłoni kręciłam palcem kółka, aby go uspokoić. Nawet nie zauważyłam, gdy zasnął. Nakryłam go kocem, pocałowałam go w policzek i ułożyłam koło niego.
- Kocham cię, Austy.

~*~

Cassidy po kilku godzinach wyglądała jak nowo narodzona. Widać było, że mocno się starała, aby z jej twarzy zniknęły wszystkie oznaki słabości. Teraz stała w kuchni i robiła kolację, na której miał pojawić się również Dustin.
- Co będzie? - spytałam, dotykając lekko jej ramienia.
Odwróciła się i posłała mi słaby uśmiech.
- Spaghetti.
Znów zaczęła mieszać jedzenie w garnku.
- Naprawdę nie wiem, co powiedzieć. Nie będę się bawiła w psychologa i mówiła teksty typu "wiem, co czujesz", bo tak naprawdę nie wiem. Ale chcę ci jakoś pomóc.
Przyjaciółka odłożyła łyżkę, zmniejszyła gaz i przytuliła mnie mocno.
- Wystarczy, że wszyscy będziecie koło mnie.
- Na pewno kogoś znajdziemy. Wyzdrowiejesz, zobaczysz. Trochę wiary.
Pogłaskała mnie po włosach jak troskliwa starsza siostra.
- Nadzieja matką głupich - wyszeptała.
Pokręciłam przecząco głową i odsunęłam się od niej lekko.
- Cassidy, masz pokręcony punkt widzenia. Trzeba wierzyć. Nie będziesz walczyła? Dla mnie, Austina? Nelsona? Dustina?
- Będę, ale jestem realistką, Ally. A nadzieja prowadzi do głupoty.
Westchnęłam.
- Stań się optymistką. Realiści są przereklamowani.
Zaśmiała się.
- Postaram się, okej? Ale niczego nie obiecuję.
Pokiwałam głową.
- Pomóc ci jakoś?
- A co z Austinem? Dziećmi?
- Austin śpi, a Megan z Nelsonem bawią się w jego pokoju.
- Możesz rozłożyć talerze i sztućce.
Starałam się cały czas poprawić jej humor. Żartowałyśmy, rozmawiałyśmy o wszystkim, ale pomijałyśmy temat choroby. Wiedziałam, że powrót do negatywnych myśli niczego nie uratuje ani w niczym nie pomoże.
Po kilkunastu minutach zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Idź otwórz, Ally. Ja ponakładam jedzenie.
Poszłam. Otworzyłam drzwi, a za nimi stał Elliott.
- Czego tu chcesz? - warknęłam - pocieszenia? pomocy? dla złodziei nie pomagamy.
- Chciałem cię tylko przeprosić. Jest jakaś szansa, że mi kiedykolwiek wybaczysz?
Zazgrzytałam zębami.
- Myślisz, że jedno przepraszam wszystko załatwi? Że znowu będzie fajnie? Zraniłeś nie tylko mnie, ale też mnóstwo innych osób! Okradałeś je! Wyjdź stąd!
Zaczęłam go popychać, ale stał niewzruszony.
- Ile razy mam powtarzać te słowa?
- Słowa są gówno warte, wiesz? One nic nie naprawią.
Zobaczyłam z daleka idącego Dustina.
- Idź stąd.
- Nie.
- Dustin! Chodź tu szybciej!
Chłopak przyspieszył.
- Możesz mu coś powiedzieć? Nie chce stąd iść.
- Koleś, może się ruszysz. Ally nie chce z tobą rozmawiać.
- Bo co mi zrobisz?
Boże. Boże. Boże. Dustin jest niecierpliwy i szybko traci panowanie nad sobą. Przyłożył dla Elliotta, który mu oddał. Chłopcy bili się pod drzwiami Moonów, a ja nic nie potrafiłam zrobić.
- Cassidy, pomóż!
Przyjaciółka przybiegła po chwili. Zaczęłyśmy ich rozdzielać.
- Wyjdź stąd, śmieciu - warknął Dustin.
- Kotku, spokojnie - Cass złapała go za twarz i pocałowała w usta, aby się uspokoił - już wszystko dobrze. Chodź, zrobiłam kolację. Allyson, idź zawołaj Austina.

~*~

Siedzieliśmy. Zła atmosfera minęła, a my dobrze czuliśmy się w swoim towarzystwie. Jadłam bardzo dużo, co zdziwiło nie tylko mnie, ale i resztę.
- Ally, wszystko w porządku? Jesz, jakbyś nic nie jadła od wieków - Austy objął mnie ramieniem.
- Nie wiem, co się dzieje - jęknęłam.
Nagle poczułam mdłości i uciekłam z kuchni, biegnąc w stronę toalety. Zwymiotowałam, a blondyn stał i podtrzymywał moje włosy.
- Nie chcę, byś na to patrzył.
- Pamiętaj, będę przy tobie w zdrowiu i chorobie.
Umyłam twarz.
- Kocham cię - cmoknął mnie w usta.
- Ja ciebie też. I to sto razy mocniej!

**********************

Mogę się zadźgać? Brak jakiejkolwiek weny. Nie wiem, kiedy kolejny :< Nie umiem nic wymyślić i piszę o głupotach.


7 komentarzy:

  1. Kocham! Jest swietny! Czekam na next, prosze dodaj szybko :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie nie możesz się zadźgać!!!!! Bo kto pisał by takie piękne rozdziały jak ten?!? Czkam na nexta!! Mam nadzieję, że dodasz go szybciej niż ostatnio.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział boski ^^ Oczywiscie czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wyczuwam ciążę! HAHA!
    Wiedziałam, że tak będzie. Mam nadzieję że Cass wyzdrowieje, bo cię znajdę i nie wiem co Ci zrobię.
    Dawaj next!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ally w ciąży?? O-o rozdział mega i czekam na next ;*:*

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam nadzieję, że znajdą dawce dla Cassidy.. ona musi żyć..
    I trochę zastanawiam się nad samopoczuciem Ally... czyżby ciąża?
    Super rozdział. Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń