sobota, 22 lutego 2014

Rozdział XXIV

Trish z samego rana, po wstaniu z łóżka, zadzwoniła do swoich przyjaciółek nie przejmując się, że może którąś z nich zbudzić. Przecież była już siódma!
Dziewczyna zachichotała pod nosem. Jak je zbudzi, to ich sprawa.
Pierwszy telefon był skierowany do Ally.
Brunetka nie spała. To było widać, bo odebrała po dwóch sygnałach, a gdy zostaje brutalnie zbudzona, to odbiera po kilkunastu sygnałach albo w ogóle.
- Halo? - usłyszała lekko zachrypnięty głos Allyson - cześć Trish, co tam?
- Siemka, Alls. Co byś powiedziała na taki babski dzień?
Czarnowłosa sama nie wiedziała, jakiej odpowiedzi się spodziewać. Równie dobrze Dawson może być umówiona na randkę z Moonem albo na kolejny dzień śledzenia Cynthii. Modliła się jednak w duchu, by nie miała żadnych planów.
- Tak dawno nie spędzałyśmy wspólnie czasu - dodała.
- Chętnie - usłyszała cichy śmiech Ally - masz rację, dawno nie byłyśmy nigdzie wspólnie. Mogę użyczyć swojego domu, bo tata z Megan wyjeżdża dziś do chorej babci. Ona mnie nie cierpi.
- Kto? Babcia?
- Uhm - mruknęła brunetka - sama nie wiem czemu. Najpierw mnie nazywała anorektyczką, która nigdy nic nie je, a potem niezbyt inteligentną małpą. Kochana babcia, co?
Trish wybuchnęła śmiechem.
- Wiadomo, po kim twój tata ma charakterek.
- Może i tak. A i jeszcze jedno. Mogę zaprosić jedną koleżankę? Chciałabym ją lepiej poznać, a może i wy się polubicie.
- Dla mnie spoko - powiedziała De La Rosa - chętnie poznaje nowe dziewczyny.
- Ok, to do zobaczenia. Dryndnij jeszcze do Dru.
- Mam taki zamiar. Pa.
Rozłączyła się i zadzwoniła do drugiej koleżanki. Ta akurat została brutalnie zbudzona.
- Czego? - mruknęła niezbyt miło Dru - kimkolwiek jesteś, to cię zamorduję.
Trish zachichotała.
- To tylko ja. Sorry, że cię zbudziłam.
Usłyszała ciche westchnięcie.
- Spoko. Co tam?
- Miałabyś ochotę na babski dzień? U Ally w domu.
- Może być. Zadzwonię później, bo ktoś dobija mi się do drzwi. Kolejna budząca ludzi małpa o bladym świcie - powiedziała cicho, ale Traszka wszystko usłyszała. Znów zachichotała.
Faktycznie. Dru spała na górze, a zza zamkniętych drzwi i tak było słychać głośne dobijanie się.
- Spoko. Na razie.
Odłożyła telefon na szafkę nocną i wywaliła się na łóżko. Po kilku minutach bezsensownego patrzenia się w sufit, postanowiła iść się umyć. Po relaksującym prysznicu i ubraniu się w leginsy i granatową ładną tunikę, zeszła na dół na śniadanie.
Powitała całą rodzinę i zjadła posiłek.
A potem do godziny 12 oglądała bezsensowne mecze bejsbolu razem w ojcem.

~*~

Rzuciła telefon na łóżko, który się odbił od materaca i wylądował na ziemi. Sfrustrowana, nie patrząc na swoją piżamę (składającą się z długiej bluzki do połowy ud) ani na bose stopy, które marzły od zimnej podłogi, zeszła na dół, aby otworzyć natrętowi drzwi.
- Siema - powiedział Ryan, gdy je (drzwi) otworzyła.
- Cześć - mruknęła niezadowolona - co tu robisz o tej godzinie?
Nie zauważyła, że chłopak ślini się na jej widok, wpatrując na gołe nogi. Pomachała mu przed nosem ręką, śmiejąc się.
- Ryan, co tu robisz?
Nie czekając na jej zaproszenie, wprosił jej się do domu, zamykając drzwi i przypierając ją do ściany, namiętnie pocałował. Dziewczynie zabrakło tchu w płucach, więc prędko go odepchnęła.
- Co to było?
Chłopak spalił buraka, a Dru znowu wybuchnęła śmiechem.
- Napaleńców do domu nie wpuszczam. Poczekaj tu, pójdę się przebrać.
Zachowywała się tak, jakby nic się przed chwilą nie wydarzyło. Weszła po schodach na górę, odprowadzana wzrokiem przez szatyna.
Wzięła prędki prysznic, włosy uczesała w wysokiego kucyka, ubrała się w krótkie jeansowe spodenki i bluzkę na ramiączkach i zeszła z powrotem na dół.
- Chcesz coś zjeść? - zaproponowała mu.
Myślami wróciła do wydarzenia sprzed kilku minut. Była zagubiona i nie wiedziała, co czuje.
Pokiwał głową.
- Przydałoby się - posłał jej lekki uśmiech - tak naprawdę tylko wstałem i wyszedłem z domu, nic nie jedząc ani się z nikim nie żegnając.
- To gdzie się tak śpieszyłeś? - zadała mu kolejne pytanie, wchodząc do kuchni.
Poszedł za nią.
- No do ciebie.
- Z jakiego powodu?
Wyjmowała z szafek kolejne produkty do zrobienia jajecznicy.
Wzruszył ramionami.
- Chciałem cię jak najszybciej zobaczyć.
Dru, poza jego wzrokiem, uniosła policzek w lekkim uśmiechu.
- To słodkie - przyznała - ale nie wymagam od ciebie, abyś się zagładzał z mojego powodu.
Machnął ręką.
- Bez przesady. Równie dobrze mogłem zjeść coś na mieście.
- Ale zjesz moją zjaraną jajecznicę. Zapraszam częściej.
Zaśmiał się.
Nalała ostrożnie soku jabłkowego do kubków i postawiła parujące jedzenie na stole, obok szklanek. Zjedli to szybko w milczeniu.
Gdy dziewczyna pozmywała sztućce i pozostałe części naczyń, złapał ją lekko za rękę.
- Przejdziemy się?

~*~

Już po godzinie 14 obydwie przyjaciółki Allyson ruszyły w stronę jej domu.
Ally siedziała już w środku, wszystko przygotowując razem z Sam. Nasypały różnorakie przekąski do salaterek, postawiły dużo napojów w butelkach i siedziały na kanapie, czekając na zaproszone.
Samantha była trochę zestresowana. Nigdy nie była lubiana w szkole i nigdy nie miała prawdziwych przyjaciółek. Teraz miała szansę je zdobyć i nie chciała zrobić złego wrażenia już na początku.
Alls poznała już pokrótce historię dziewczyny i bardzo jej współczuła. Nie rozumiała, jak niektórzy ludzie mogą być takimi świniami. Tak, świniami! Ally tak właśnie o nich myślała!
Koleżanki były zajęte rozmową. Poznawały się co raz lepiej i doskonale się rozumiały.
Wyszły na taras i usiadły na bujanych fotelach.
Sam lubiła malarstwo i muzykę, ale nie była zainteresowana pisaniem piosenek, bo uważała się za kompletne beztalencie w tamtym kierunku. Uczyła się też grać na gitarze, ale słabo jej to szło.
- Może Austin mógłby ci pomóc? I to za darmo - zaproponowała Allyson Sam - nie musiałabyś się ciągać po tych lipnych nauczycielach.
Blondynka była niepewna.
- Nawet go nie znam ani nic - powiedziała nieśmiało - nie chcę go prosić o tak wielką rzecz.
- Daj spokój - uśmiechnęła się Dawson - to mój chłopak i znam go jak nikt. Chętnie ci pomoże.
Dixon odwzajemniła jej gest (nazwisko Sam - od aut).
- Jeśli to nie problem.
Po chwili Alls zobaczyła sylwetki znanych jej dziewcząt.
- Już idą - wskazała palcem na przyjaciółki i pomachała im - na pewno cię polubią.
- Mam nadzieję - mruknęła Samantha.
- Hej, jesteś naprawdę fajna. Na pewno się polubicie.
Trish i Dru odmachały brunetce. Szły szybkim krokiem.
Gdy doszły do werandy, to uściskały Dawson.
Sam stała na uboczu. Było jej trochę dziwnie.
- Dziewczyny, poznajcie Sam - brunetka złapała blondynkę za rękę - Sam, to Trish i Dru.
- Cześć - uśmiechnęła się Dru.
- Wejdźmy - zaproponowała właścicielka domu - rozgośćcie się.
Już po pół godziny Samantha normalnie rozmawiała z koleżankami i czuła się naprawdę dobrze w ich towarzystwie.

~*~

- Zdecydowanie za długo nie robiłyśmy takiego wieczorku - powiedziała Dru, wpakowując do ust kolejne ciastko.
- Przyznaj po prostu, że jesteś niedocukrzonym dzieckiem i potrzebowałaś słodyczy - odezwała się Trish.
- Hej! - odpowiedziała z udawanym obrażeniem brązowowłosa i dała kuksańca w bok szatynce - sama też dużo jesz, a ja nic nie mówię.
Alls i Sam roześmiały się z ich wymiany zdań.
Słuchały cicho radia i obżerały się przystawkami. Nagle w radiu pojawiła się ulubiona piosenka Allyson. Zapiszczała jak mała dziewczynka.
- To jest... no to... to jest 5 second of summer! - wykrzyknęła jak psychofanka, podskoczyła do góry i zaczęła tańczyć jak wariatka.
- Ally. Ally. Alls! - krzyknęła roześmiana Dru, dopiero wtedy brunetka się ogarnęła.
- Ale ja ich kocham! - wykrzyknęła i pobiegła do kuchni po łyżkę. Gdy przybiegła zaczęła do niej śpiewać i się wydurniać.
Pozostałe dziewczyny oglądały jej wygłupy z uśmiechem na ustach. Potem tylko wzruszyły ramionami i dołączyły do niej. Po chwili cała czwórka tańczyły jak wariatki.
Gdy piosenka się skończyła, zmęczone opadły na kanapę i miękki dywan.
- To było świetne! - powiedziała rozradowana Dixon.
- Dziękujemy Miami! Występ dla was był wspaniały - wybuchnęła śmiechem Dawson.
Trish klepnęła przyjaciółkę poduszką, więc po chwili zaczęła się bitwa na poduszki. Jak na zwykłej, damskiej imprezie, prawda?
Po kilkunastu minutach po całym pokoju latały piórka. Były całe białe i zmęczone.
- Posprzątam tu jutro - westchnęła Allyson - i tak ojciec wraca dopiero za kilka dni. Babka jest tak chora.
- Zagramy w prawdę i wyzwanie? - spytała Traszka.
Pozostałe przyjaciółki z chęcią przystały na jej propozycję. Dru przyniosła z kuchni pustą butelkę (znały te mieszkanie jak własną kieszeń) i zaczęła się gra.
Pierwsza kręciła Alls.
Wypadło na Dru.
- Pytanie - powiedziała brunetka, zanim Dawson zdążyła ją o coś zapytać.
- Jak tam sytuacja z Ryanem?
Dziewczyna spaliła buraka.
- Dobrze, a jak ma być? - próbowała zbyć pytanie.
Żadna jej nie uwierzyła.
- Kłamca z ciebie żaden. Jak ja! - zbulwersowała się druga brunetka, na co Sam i Trish wybuchnęły śmiechem.
- No dobra - westchnęła - pocałował mnie, jasne? Dziś przeszliśmy się rano na plażę i umówiliśmy się na randkę. Pasuje?
- Jasne - wyszczerzyła się De La Rosa.
Teraz wypadło na Sam.
- A co mi tam. Wyzwanie.
McKinley (nazwisko Dru - od aut) długo się zastanawiała.
- Udawaj modelkę. Wiesz, pozy i tak dalej - powiedziała w końcu.
Dixon wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się lekko.
Dawson poleciała po aparat fotograficzny i zrobiła jej krótką sesję zdjęciową. Sam udawała rasową modelkę. Zawodowca.
- Nadajesz się - powiedziała szatynka.
- Dzięki - uśmiechnęła się blondi.
 Gra trwała naprawdę długo.
Nie ma to jak spędzić wspaniale dzień z przyjaciółmi. I zdobyć nowych.

****************************************

Brak weny = kiepsko!
Oczywiste równianie.
Ale rozdział jest.
Dziękuję za trzy komentarze i uroczyście ogłaszam koniec mojej kary na kompa!
Jupi ja jej!
Dedykuję to Niepozornej Romantyczce ♥

Do następnego ♥

7 komentarzy: