czwartek, 13 lutego 2014

Rozdział XXIII

Tydzień niespodzianek zmienił się w miesiąc niezwykłych niespodzianek.
Tydzień po poznaniu nowej wybranki serca ojca, szpiegowałyśmy ją, ale kobieta była czysta. Albo wiedziała, jak natrętne możemy być i domyśliła się, że możemy ją śledzić. Tak czy inaczej, udawała czystą.
A Dez i Trish spotykają się ze sobą. I Nelson i Megan "także". Znaczy poszli do kina razem, a Meg była rozpromieniona i powiedziała, że chłopiec pocałował ją w policzek, ale doskonale znałam jej słomiany zapał. Trez także poszło do kina na komedię romantyczną, a następnego dnia w szkole chodzili ze sobą za rękę. Był ogromny kontrast. Trish jest dziewczyną niską oraz przy kości, a Dez wysoki i chudy. Miłość czasami jest ślepa.
A szczególnie w moim życiu. Teraz nie wyobrażam sobie, jak to będzie, gdy Austin i ja postanowimy zerwać. Jakie będą nasze relacje? Czy będziemy mieli jeszcze dumę się ze sobą spotykać? Tak bardzo się tego boję. No bo Austin stał się tak naprawdę częścią mnie. Jak ja będę mogła bez niego żyć? Bez nawet marnej, w naszym przypadku, przyjaźni? Tak bardzo go kocham.
Zmywałam właśnie naczynia, starając się wybić z głowy te ponure myśli. Ale nie umiałam. Jak marne są ludzkie starania. Jesteśmy marnymi marionetkami, które zapewne zabawiają diabła. Jestem wierząca, katoliczka. Ale czasem po prostu nie mogę inaczej, niż myśleć o takich głupotach. Każdy sposób dobry, aby przestać myśleć o Austym. No kurde! Znowu! Jestem powalona.
Do kuchni weszła Megan.
- Ally, wychodzę - oznajmiła i odwróciła się, aby wyjść, ale ją zatrzymałam.
- Znowu idziesz śledzić Cynthię?
Pokiwała twierdząco głową i zacisnęła usta w wąską linijkę. Oznaczało to, że się uparła i nic już nie możesz na to poradzić. Westchnęłam.
- A może się pomyliłaś co do niej? Może to jest prawdziwa miłość?
Uniosła brwi do góry.
- Ally, w bajki wierzysz? Ja wiem, że z nią jest coś nie tak.
- A może jednak?
Teraz to ona westchnęła.
- I tak wychodzę. Na razie.
- Czekaj - powiedziałam, a ona warknęła cicho, zirytowana. Odłożyłam kolejny talerz na suszarkę i wytarłam ręce w ścierkę - idę z tobą.

~*~

Kręciłyśmy się po mieście już od dobrych dwóch godzin, a po Cynthii ani śladu. Wiem, że nie umówiła się z ojcem, bo dziś ma przez cały dzień pracować w Sonic Boomie, jednocześnie dając mi dzień wolnego. Nawet zaszłyśmy na chwilę do sklepiku i był za ladą, więc wszystko w porządku.
Ale intuicja i tak trzymała stronę Megan. Ja wiedziałam, że z tą kobietą jest coś nie tak. Wiem, miłość jest ślepa, ale bez przesady. Nie mówi nic o sobie. Gdy się raz spytałam, gdzie mieszka, automatycznie zmieniła temat. Tak samo było na temat jej rodziny, przyjaciół i zainteresowań.
- To bez sensu - klapnęłam na ławkę - nigdzie jej nie ma.
- Masz rację - westchnęła Meg, z której uciekła cała dzisiejsza dawka determinacji - nic na nią nie mam. To wszystko jest bez sensu. Zmarnowałam tylko swój i twój czas. Przepraszam.
- Nie masz za co - posłałam jej uśmiech - nie możemy się poddawać tak łatwo.
- Ale...
- Nie możemy, rozumiesz? - potrząsnęłam nią, łapiąc za ramiona - nie chcemy, żeby tata cierpiał.
Przez chwilę trawiła te słowa, a potem kiwnęła tylko głową.
- Ale na dziś kończymy - odezwała się - nie mam ochoty szukać tej dziuni.
- Megan! - krzyknęłam, na co się roześmiała.
- No co? To tak samo, jak ty nazywałaś tak Jessikę. A tak w ogóle, jak układa się między wami? Podobno Jess się zmieniła.
- Nie rozmawiamy dużo. Czasem miniemy się na korytarzu, ale nic poza tym. A Angeli od incydentu spod przystanku nie spotkałam.
- Może sobie kogoś znalazła - odezwała się mała.
- Może... - wyszeptałam. Wstałam po chwili i pociągnęłam siostrę za rękę - wracajmy już. Zrobię nam obiad.
- Mhm - mruknęła i pogrążyła się w swoich myślach. Szłyśmy alejkami parku, aż pociągnęłam Meg za niewielki budynek pomazany graffiti. Była to kiedyś lodziarnia, ale nie cieszyła się popularnością.
- Co się dzieje? - spytała zdziwiona.
- Idzie Cynthia. Spójrz - dziewczynka wyjrzała zza rogu. Nie myliłam się. Kobieta podążała w stronę dalszej części parku. Rzadko kto tam chodził.
- Musimy ją śledzić - stwierdziła paranoicznie Megan, na co kiwnęłam głową.
- Może będziemy miały pierwszy niepodważalny dowód. Jeśli oczywiście jest zła - dodałam natychmiastowo.
Meg uśmiechnęła się z wyższością i mnie przytuliła.
- Pierwszy raz mi wierzysz.
Po kilku sekundach króciutkiej narady ruszyłyśmy za rudą, co chwilę chowając się za drzewa, budynki i wszędzie, gdzie się da. Oglądała się kilka razy, ale gdy zauważała, że nikogo nie ma, w końcu zrezygnowała. Szła dalej sama. Nawet z daleka było widać, że była lekko poddenerwowana. Kurczowo trzymała za pasek od torebki.
Szłybyśmy dalej, ale z moim wspaniałym szczęściem wpadłam na kogoś. Nieznajoma dziewczyna miała łagodny i taki wesoły wzrok oraz była lekko naiwna i nie chciała od nas odejść. Próbowała nas przeprosić postawieniem lodów, hot-dogów, a nawet wymienieniem się numerami telefonu. Miała na imię Samantha. Uwierzcie, próbowałam ją przegonić, ale była nie do pokonania. Koniec końców zgubiłyśmy Cynthię, ale zyskałam nową koleżankę.

~*~

Siedziałam właśnie z Dezem na kanapie, jak zawsze w moim domu, i oglądaliśmy jakiś sitcom. Rudzielec obejmował mnie ramieniem, a ja wtulałam się w niego. Był naprawdę dobrym kumplem.
Mimo tego, że teraz chodzimy, postanowiliśmy postawić częściowo na miłość, częściowo na przyjaźń. No bo przecież miłość to ognista przyjaźń, prawda?
- Patricio Mario De La Roso - powiedział chłopak takim tonem, jakby to chodziło o zaręczyny - czy uczynisz mi ten zaszczyt i pojedziesz ze mną i moimi rodzicami nad jezioro?
Obudzona z transu oglądania przygłupiego serialiku z przygłupimi blondynkami w roli głównej (bez obrazy blondynkom. chodzi mi o te głupie, jakie promują w reality-show - od aut). Nie wiedziałam, co powiedzieć. Rudy tak nagle wyskoczył z tą propozycją, że nie mogłam ułożyć myśli w jeden normalny ciąg.
- Muszę porozmawiać najpierw z rodzicami na ten temat - wydukałam - na ile czasu tam jedziecie?
- Na tydzień. To jakaś prywatna działka znajomych rodziców, a że nie mieli pomysłów, gdzie pojechać na wakacje, wybrali właśnie tamto miejsce. Możemy też zaprosić nasze kochane Auslly, Dru oraz Ryana. A no właśnie, czy Dru i Ry są razem?
Wzruszyłam ramionami.
- Sama nie wiem. Dawno nie spędzałam żadnego damskiego dnia. Ani z Ally, ani z Dru.
Spojrzał na mnie karcąco.
- Nie możesz ich tak zaniedbywać.
- Wiem - westchnęłam - ale one też nie są bez winy. Ally szuka bezpodstawnych oskarżeń na swoją przyszłą macochę, a Dru nie odzywa się do mnie. Czas wolny czasami nie jest zabawny.
- Może chodźmy na lody i do wesołego miasteczka, co? Rozerwiesz się trochę.
Zastanowiłam się. To wcale nie był taki zły pomysł.
Kiwnęłam głową.
- Przyda mi się.
- A jutro obowiązkowo dzwonisz do dziewczyn i robicie sobie babski dzień.
- A jeżeli nie będą chciały?
- To je jakoś zmuszę. Zawsze coś na nie znajdę.
Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek.
- Słodki jesteś.
- Wiem - odwzajemnił uroczo uśmiech.
- A co z tym wesołym miasteczkiem? - spytałam go retorycznie i pociągnęłam za rękę w stronę wyjścia - rusz się, bo inaczej jeszcze zniszczą nam koło młyńskie.
Roześmiał się.
- Ruszamy.

~*~

Moi dwaj braciszkowie są tacy zakochani. Austin w Ally, a Nelson w Megan. Nasza rodzina jest taka... szalona. Nie wiem, jak to nazwać. Dwóch braci kocha się w dwóch siostrach. Nie swoich, co to, to nie!
A ja teraz tak grzecznie idę sobie do pracy, pomóc panu Dawsonowi. Chciałabym trochę pomóc mojej kochaniutkiej Allison, dlatego spróbuję go trochę przepytać.
Ubrałam swoją ukochaną białą sukienkę do kolana w różowe kwiatki, na nogi założyłam sandałki, na ramię torebkę i wyszłam z domu. Skierowałam się powolnym krokiem ku Sonic Boomowi. Wiatr rozwiewał mi włosy, a ja czułam się jak jakaś super modelka.
Po pół godzinie doszłam na sklepiku. Weszłam do środka.
- Dzień dobry, panie Dawson.
- Cześć, Cassidy. Po co przyszłaś? - jak na mój gust zabrzmiało to trochę niegrzecznie, jakby mnie wyganiał.
- Chciałam trochę pomóc w sklepie.
- Ależ nie musisz - powiedział zdenerwowany, ale ja założyłam ręce na biodra i zachowałam się jak mała dziewczynka, która się uparła na upatrzoną lalkę.
- Ale bardzo chcę. Austin jest u Ally, a Nelson u cioci, dlatego chciałabym trochę pomóc, bo w domu nic do roboty. Chyba nie boi się pan, że wydam komuś pańskie perwersyjne sekrety?
Zaśmiał się nerwowo.
- Jakie sekrety?
- Żadne, żadne - powiedziałam dobitnie, kładąc torbę na ladzie - tylko tak powiedziałam. Chodziło mi o to, jakby pan się denerwował, że jakiś pański sekret wyjdzie na jaw.
- Ale ja nie mam żadnych sekretów - uśmiechnął się, ale mu nie uwierzyłam.
- To coś strasznego? Zrobił pan coś złego?
Wybuchnął śmiechem, ale mi do niego nie było.
- Ja nie mam żadnych sekretów.
Pokiwałam głową ze zrozumieniem.
- Niestety niektórzy nie umieją kłamać. A pan należy właśnie do tej grupki.
Spojrzał na mnie spod byka.
- A co ty taka ciekawska, co?
- Chciałam tylko panu pomóc. Ale pan należy także do grupki takich osób, które są zbyt dumne, żeby poprosić kogoś o pomoc. Do widzenia, panu - powiedziałam sucho.
- Ale Cassidy...
- Do widzenia - powtórzyłam dobitnie, zabrałam torebkę i szybkim krokiem wyszłam ze sklepu. Potrzebowałam świeżego powietrza.

**********************************************

Hej. Coś tam przyszło i coś tam wyszło.
Moim zdaniem piszę co raz gorzej, ale jeszcze kilka(naście) rozdziałów i kończę, więc nie opłaca się już go zawieszać :<
No cóż, proszę o komentarze.
Do następnego ♥


5 komentarzy:

  1. Świetny i zajebisty. Wciąż nie mogę uwierzyć, że chcesz to zakończyć. No bo zobacz, niby się nie starałaś i rozdział taki bez szczególnej weny, a jednak został przeczytany przeze mnie z prawdziwą przyjemnością. Twój styl pisania jest bardzo wciągający i nie wyobrażam sobie, że tej historii już nie będzie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ ja się starałam xd Poza tym każdy blog czeka kiedyś jego zakończenie. Ale ja postaram się to jeszcze przez dłuższy czas ciągnąć. Pozostaną inne blogi :)

      Usuń
    2. Zapewniam cię (: Postaram się, aby było ciekawie. Naszła mnie wena, wiec rozdział może będzie w niedziele :P

      Usuń
  2. Hmm co ja mogę tu napisać? Rozdział świetny zresztą jak zawsze! Czekam na nexta!
    Oliwia<3

    OdpowiedzUsuń